Wydatki na żywność w e-sklepach wciąż rosną, ale z powodu kryzysu wolniej. Klienci zastępują najdroższe marki towarami ze średniej półki. Rynek czeka konsolidacja, bo nie wszyscy przetrwają – prognozują przedstawiciele branży.
Internetowe sklepy z żywnością – oferta wciąż niszowa i kierowana głównie do zamożnego klienta – też odczuwają skutki spowolnienia gospodarki. Według przedstawicieli branży Polacy wydadzą w tym roku na żywność w sieci ponad 100 mln zł, choć z powodu kryzysu ich wydatki będą rosły wolniej niż w roku ubiegłym. Powód? Klienci oszczędzają, wybierając tańsze towary.
– Zmienia się struktura koszyka. Na przykład, zamiast wina między 50 a 70 zł, klienci częściej wybierają takie między 30 a 50 zł – przyznaje Witold Ferenc, prezes Frisco.pl, którego obroty sięgną w tym roku 15–20 mln zł.
– A zamiast wody za 2,5 zł, klienci częściej wybierają dziś wodę za 1,9 zł. Bardziej popularne stają się marki ze średniej półki, które są znane, ale kosztują dużo mniej – dodaje Jakub Milewski, koordynator działań e-commerce w delikatesach A.pl.
Sklepy szukają więc sposobów na przyciągnięcie nowych klientów i zwiększenie obrotów: poszerzają ofertę o nowe marki sklepów, wprowadzają i promują nowe produkty, szukają nowych grup klientów, m.in. w segmencie zamówień firmowych. Niektóre, by zatrzymać stałych klientów, zastanawiają się nad specjalnymi ofertami rabatowymi.

Rynek do wzięcia

Oferta e-sklepów z żywnością, dostępna głównie w dużych miastach, wciąż jednak przyciąga nowych klientów. Obroty wielu sklepów, głównie z powodu niskiej bazy i krótkiego stażu, rosną nawet o kilkaset procent rocznie. Coraz więcej osób rzeczywiście przekonuje się do zakupów żywności przez internet. Rozszerza się też oferta produktów, po które sięgają. Już nie tylko po wodę, kasze, ryż czy cukier, ale coraz częściej także po warzywa, owoce, a nawet wędliny i pieczywo. A potencjał rynku, zdaniem branży, jest wciąż duży.
Witold Ferenc, prezes Frisco.pl, szacuje, że w aglomeracji warszawskiej, największym rynku w Polsce, kupować w sieci mogłoby około 20–25 tys. osób. Ile kupuje dziś?
– Nie więcej niż 8 tys. Jest więc jeszcze sporo do zrobienia – dodaje.
Frisco pozycjonuje się jako delikatesy, a średnie zarobki jego klientów wahają się między 5–8 tys. zł.
Jakub Milewski z A.pl – który podkreśla, że sklep walczy o szersze grono klientów, także tych mniej zarabiających – uważa, że potencjał rynku może być jeszcze większy.
– Nawet 50–60 tys. osób w całej aglomeracji warszawskiej – szacuje.
Jak wynika z danych sklepów, żywność w sieci kupują najczęściej kobiety. Klienci cenią dostawy do domu i oszczędność czasu. W niedawnej ankiecie A.pl ok. 41 proc. klientów zadeklarowało, że na cotygodniowe zakupy wydaje 100–200 zł, a 38 proc. klientów – między 300–500 zł. We Frisco.pl, które realizuje 150–200 zamówień dziennie, klienci robią zakupy średnio raz na dwa tygodnie.



Rynek rozdrobniony

Poza Warszawą zakupy w sieci robić mogą mieszkańcy kilku dużych miast. W Almie sześciu, w Piotrze i Pawle czterech, w Bomi dwóch. Ale już A.pl, E. Leclerc i Frisco.pl ograniczają się na razie do Warszawy i okolic. Jak wynika z danych serwisu Sklepy24.pl, produkty żywnościowe oferuje dziś za pośrednictwem sieci około 145 sklepów. Z samą żywnością jest ich ponad 80, choć większość ma wąski asortyment (np. herbaty, przyprawy itp.). Dodatkowo ponad 30 sklepów oferuje tylko żywność ekologiczną.
Przedstawiciele branży szacują, że roczny obrót na rynku waha się między 60 a 100 mln zł, z czego blisko połowa przypada największym sklepom. Dla porównania wartość całego rynku handlu produktami spożywczymi sięga w Polsce 220 mld zł. Szacunki wartości wydatków w e-sklepach są tak różne, bo nikt tego rynku nie bada. By orientować się, jak idzie konkurentom, sklepy liczą więc np. samochody.
– Mamy taki algorytm, ale nie chcę ujawniać jego szczegółów – mówi Witold Ferenc.
W tym biznesie nie jest jednak łatwo przetrwać, bo trzeba ponieść spore inwestycje. Frisco wydało na przykład w ubiegłym roku około 5 mln zł na nowe centrum logistyczne i system do automatycznego pakowania. Musiało, bo ręczne pakowanie obniżało jakość obsługi.
– Osiągnęliśmy już taką skalę zamówień, że przy pakowaniu ręcznym pogarszała się jakość obsługi, procent kompletności zamówień spadł do 93 proc., a klienci zaczynali odchodzić. Musieliśmy zainwestować. Teraz nasz wynik to 99,6 proc. Ale to przesunęło moment, w którym mieliśmy osiągnąć rentowność na końcówkę tego roku – tłumaczy Witold Ferenc.
Przed podobnym problemem stanie w tym roku A.pl., które szuka nowej lokalizacji na sklep i zaplecze w Warszawie.
– Decyzja powinna zapaść jesienią – przyznaje Jakub Milewski.



Będzie konsolidacja

Spowolnienie gospodarcze może zmienić krajobraz rynku. O swój los nie powinny obawiać się internetowe sklepy tradycyjnych, dużych sieci jak E. Leclerc, Alma czy Piotr i Paweł, gdzie on-line jest uzupełnieniem oferty. Za Frisco.pl stoi z kolei holding Sobiesława Zasady. Zdaniem Witolda Ferenca trudniej będzie mniejszym podmiotom.
– Na pewno dojdzie do konsolidacji w II połowie roku. Moim zdaniem przyszłość to możliwość zrobienia kompleksowych zakupów w jednej platformie sprzedażowej. Klienci nie będą mieli czasu, żeby odwiedzać kilka czy kilkanaście sklepów – zapowiada.
Ale Frisco.pl czy A.pl, które nie mają tradycyjnych sieci dystrybucji, też muszą szukać sposobów na przyciągnięcie klienta. Ten pierwszy uruchomił właśnie kilka marek sklepów z określonym asortymentem: m.in. FriscoBaby, FriscoOrganic czy FriscoAnimal.
Z kolei A.pl zamierzają poszerzyć asortyment m.in. o dostarczanie kwiatów czy wody w dużych dystrybutorach.
– Chcemy m.in. mocniej wejść w segment zamówień firmowych, który jest bardzo obiecujący – dodaje Jakub Milewski.