Mniejsze zbiory żywności grożą zwiększeniem importu, rozliczanego w drogim euro. Warzywa w skupie są już o 40 proc. droższe niż przed rokiem. Wzrost cen owoców i warzyw jest hamowany przez umiarkowany popyt.
Zpowodu ulewnych deszczów może zabraknąć owoców i warzyw dla polskich przetwórców.
– Sytuacja nie jest dramatyczna. Jeśli jednak ulewne deszcze utrzymają się w kolejnych tygodniach, zbiory owoców, warzyw i zbóż mogą ucierpieć – zauważa Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Mniejsze zbiory

A to oznacza większy import z zagranicy. W zeszłym roku Polska importowała produkty pochodzenia roślinnego za 2,8 mld euro, czyli za 400 mln euro więcej niż rok wcześniej. Szacuje się, że w tym roku wzrost importu może być jeszcze większy.
Szczególnie że, jak zauważa Eberhard Makosz z Towarzystwa Rozwoju Sadów Karłowych, już można mówić o niższych zbiorach. Jak dodaje, najbardziej ucierpiały truskawki, których będzie w tym roku mniej o 20 proc. w porównaniu z 2008 rokiem, oraz czereśnie – spadek nawet o ponad 30 proc.
– Jeśli dalej będzie padać, na rynku może zabraknąć czereśni, truskawek i wiśni – zaznacza.
Ale na tym nie koniec. Jak szacuje Rada Gospodarki Żywnościowej, o co najmniej 25 proc. słabsze będą także zbiory jabłek, których produkcja spadnie do 2,5 mln ton, oraz porzeczki czarnej. W zeszłym roku GUS oszacował jej zbiory na poziomie 120–130 tys. ton. W tym roku mają one spaść do 90 tys. ton.
– Jak na razie udało nam się dokonać zapasów truskawki w oparciu o krajowy surowiec. Przed nami jednak skupy innych owoców oraz warzyw – zauważa Joanna Bancerowska z Agros Nova.

Warzywa droższe o 40 proc.

Zdaniem ekspertów sytuacja na rynku warzyw jest jeszcze mniej optymistyczna. Już w tej chwili widać spadek podaży ogórków i pomidorów, co przełożyło się na wzrosty ich cen nawet o 40 proc. Do tego słaby złoty zachęca rolników do eksportu do Niemiec, co powoduje jeszcze większy odpływ tych warzyw z rynku.
– Spodziewamy się także mniejszej podaży groszku i kukurydzy. Niewykluczone więc, że w tym roku będziemy musieli posiłkować się importem na większą skale. W tej chwili z zagranicy pochodzi mniej niż 10 proc. surowców używanych do naszych przetworów – informuje Tomasz Wielgomas, wiceprezes Dawtona.
Niestety, na skutek osłabienia się złotego import w tym roku będzie wyjątkowo niekorzystny dla producentów. To oznacza, że będą oni próbowali przerzucić wyższe koszty zakupu surowca na klientów. Wiąże się z to z podwyżką cen przetworów owocowo-warzywnych o od kilku do nawet kilkunastu procent.
Wzrost cen jest także możliwy w branży makaronowej i piekarniczej. A to dlatego, że ulewne deszcze mogą przyczynić się nie tylko do zmniejszenia wielkości zbiorów zboża, ale i ich jakości. Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej prognozuje, że zbiory będą mniejsze o 5 proc. od ubiegłorocznych i wyniosą 26,3 mln ton.
– Od lat wspieramy się przy produkcji importem. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że w tym roku z powodu ulew może on wzrosnąć o 20 proc. w stosunku do roku ubiegłego. Jeśli tak się stanie, możliwe są podwyżki cen makaronów od 3 do 5 proc. – wyjaśnia Grzegorz Polak, prezes spółki Pol-Mak.
Podwyżek nie wyklucza także branża piekarnicza.
– Z naszych doświadczeń z ubiegłych lat wynika, że każdorazowemu spadkowi zbiorów zboża towarzyszy wzrost cen mąki, co automatycznie przekłada się na podwyżki cen pieczywa. Spodziewamy się, że wzrosty cen nie przekroczą 10 proc. – mówi Grzegorz Nowakowski, dyrektor zarządu Instytutu Polskie Pieczywo.
Według niego cała nadzieja w młynach, które posiadają zapasy z lat ubiegłych. Skorzystanie z nich pozwoliłoby uniknąć podwyżek. Podobnie zresztą jak import zboża z zagranicy, ale nie z Zachodu, gdzie trzeba by za niego zapłacić drogim euro, tylko ze Wschodu, np. z Ukrainy. Młyny jednak nie wykluczają podwyżek cen mąki.



Umiarkowany popyt

Jak zauważają eksperci, ceny owoców i warzyw, jakie obecnie można spotkać w skupie, są i tak niższe od tych, których można by oczekiwać w związku z mniejszą podażą. Obecnie za kilogram jabłek trzeba zapłacić 0,25–0,30 zł, za wiśnie – 1,50 zł, porzeczkę czarną – 2,5–3 zł, truskawkę – 2-2,5 zł, a malinę -3,5–4,5 zł.
Wszystkiemu winien umiarkowany popyt na surowce, z jakim mamy w tym roku do czynienia.
– Tegoroczne owoce zawierają dużo wody, więc są nietrwałe. Po zakupie należy szybko je poddać przetworzeniu bo obróbka następnego dnia może oznaczać duże straty – zauważa Joanna Bancerowska.
Nie wszyscy producenci mają taką możliwość, więc wielu z nich zrezygnowało z kupowania owoców na zapas, co odbiło się na popycie.
– Jego spadek był widoczny szczególnie dwa tygodnie temu, co było też zasługą dużej ilości truskawki mrożonej dostępnej na rynku. Obecnie problem znikł, a cena kilograma owocu podskoczyła z 85 groszy do 2 zł – zauważa Eberhard Makosz.
Ale gnijące owoce to nie jedyny problem branży przetwórczej. Innym jest wciąż trudny dostęp do kredytów bankowych. Brak pieniędzy oznacza niemożność zapłacenia kontrahentom, więc nie ma jak robić zapasów. Spadek popytu na mrożonki o 20 proc. w I półroczu spowodował, że wielu przedsiębiorców dysponuje jeszcze owocami i warzywami z poprzedniego roku. Wystarczy więc, że zrobią uzupełniające zakupy.
– Wielu boi się także, że w II połowie roku może przyjść poważne załamanie sprzedaży. Dlatego ostrożnie podchodzi do tworzenia zapasów – wyjaśnia Andrzej Gantner.
Szczególnie w przypadku wiśni, gdzie po rekordowo niskich cenach skupu wielu rolników zrezygnowało z produkcji.
ZBÓŻ BĘDZIE MNIEJ
Zbiory zbóż, jak szacuje Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, mogą być w tym roku o 5 proc. niższe od ubiegłorocznych i wynieść 26,3 mln ton.
Wynikać to będzie w dużym stopniu z niższych plonów, które zmalały w stosunku do 2008 r. z 3,22 t/ha do 3,13 t/ha. Nastąpiło też ograniczenie areału uprawy z 8,6 mln ha do 8,4 mln ha. Mimo niższych zbiorów krajowe zasoby zbóż w sezonie 2009/2010 pozostaną bez większych zmian (29,4 wobec 29,6 mln ton poprzednio).