Od 2008 roku wzrosła rentowność gospodarstw rolnych. Dzięki unijnym dotacjom rolnicy odczuwają spowolnienie mniej boleśnie niż inne branż. Słaby złoty powoduje, że opłaca się eksportować polską żywność.
Kryzys nie oddziałuje w tak negatywny sposób na sektor rolny jak na inne gałęzie gospodarki – uważa Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ.
Podkreśla, że rentowność gospodarstw rolnych jest wyższa niż w ubiegłym roku, m.in. dzięki osłabieniu złotego, które powoduje, że polskie produkty rolno-spożywcze są bardziej konkurencyjne za granicą.
Negatywnym wyjątkiem jest sektor mleczarski. Ceny tego surowca oraz produktów mlecznych są niskie, co negatywnie odbija się zarówno na rentowności gospodarstw specjalizujących się w takiej produkcji, jak i na rentowności branży mleczarskiej. Ale i tu eksport przynosi korzyści.
– W przypadku przetwórstwa rolno-spożywczego zakłady, które eksportują, są w lepszej sytuacji niż te, które produkują tylko na rynek krajowy – mówi Dariusz Winek.
– Dopływ pieniędzy unijnych powoduje, że nasza branża nie musi obawiać się tak mocno kryzysu. Na pewno nie odczujemy go tak jak inne sektory. Dotacje dla rolników dają nam pewność, że część produktów na pewno zostanie kupiona – podkreśla Piotr Kalinowski, dyrektor handlowy Farmtrac Tractors Europe, producenta ciągników.
Około 20 proc. maszyn tej firmy jest kupowanych przez rolników, którzy korzystają z dotacji.
Rolnicy są grupą społeczną, która w najszerszym stopniu korzysta z funduszy unijnych. Z danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wynika, że z grantów inwestycyjnych mogło skorzystać ok. 27 tys. gospodarstw rolnych. W kwietniu wnioski o dotacje złożyło kolejne 25 tys. rolników. Te środki są najczęściej inwestowane w maszyny rolnicze i wyposażenie (82 proc. dotacji z puli na lata 2004–2006) oraz w budowę i modernizację budynków gospodarczych (12 proc.).
Skutki spowolnienia gospodarczego są natomiast dostrzegalne w sektorze nawozów sztucznych. Rolnicy wstrzymywali się na wiosnę z zakupem nawozów fosforowych, które zdrożały wówczas bardziej niż pozostałe – rolnicy oszczędzali przy ich zakupie.



– Od maja do sierpnia sprzedaż nawozów sztucznych spada, bo nie ma na nie zapotrzebowania. Wraz ze spadkiem sprzedaży producenci obniżają ceny. Korzystała z tego część rolników i dystrybutorzy, którzy mogli kupić tańsze nawozy na zapas – tłumaczy Jerzy Majchrzak, dyrektor Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego.
Rolnicy mają jednak kłopot z zaciąganiem kredytów obrotowych. Banki nie kredytują już tak chętnie działalności rolniczej. To powoduje, że zamiast dokonywać teraz zakupów, rolnicy muszą czekać do pozyskania środków ze sprzedaży plonów. Ale jesienią rozpoczyna się okres nawożenia upraw ozimych i ceny nawozów znów pójdą w górę.
– W tym przypadku unijne dotacje nie pomogą – mówi Jerzy Majchrzak.
Upatruje jednak szansy na poprawę sytuacji w dopłatach bezpośrednich. Mogą one pomóc w zachowaniu płynności i pozwolić na bieżące finansowanie działalności średnich i dużych gospodarstw.
Wysokość dopłat bezpośrednich uzależniona jest od areału gospodarstwa. Największe z nich mogą z tego źródła pozyskać do 8 mln zł rocznie. Dla bardzo małych gospodarstw dopłaty są, co najwyżej, pomocą społeczną.
Dariusz Winek podkreśla, że dla BGŻ rolnictwo jest obarczone mniejszym ryzykiem kredytowym niż inne sektory. Jednak globalne ograniczanie akcji kredytowej musi także odbić się na dostępności środków finansowych dla sektora rolnego.
Farmtrac ma w ofercie kredytowanie pomostowe dla rolników, którzy decydują się na zakup maszyn rolniczych z udziałem dotacji. Podobne usługi w porozumieniu z bankami oferowali także inni producenci, ale kryzys spowodował, że musieli się z nich wycofać.
– Rolnicy, którzy zdecydują się na zakup naszych ciągników, mogą liczyć na nasz kredyt. Rolnik spłaci pożyczkę po wypłacie dotacji – mówi Piotr Kalinowski.
Dariusz Winek uważa, że rolników cechuje awersja do ryzykowania, co powoduje odkładanie zakupów i inwestycji, a co za tym idzie – mniejsze zapotrzebowanie na finansowanie bankowe. Rolnicy mogą też rezygnować z już otrzymanych dotacji, nie chcąc podejmować niepotrzebnego – ich zdaniem – ryzyka niepowodzenia projektu finansowanego ze środków UE.