Zakładając firmę specjalizującą się w usuwaniu insektów czy odszczurzaniu, można zdobyć stałe kontrakty od zakładów czy magazynów spożywczych. Do korzystania z takich usług zobligowały je unijne przepisy.
Dezynsekcja, dezynfekcja, deratyzacja (tzw. branża DDD) to usługi, na które – niezależnie od koniunktury – zawsze jest stały popyt. Wejście w tę branżę nie wymaga dużych nakładów finansowych ani specjalnych pozwoleń czy koncesji. Nic dziwnego, że wiele osób traktuje tę profesję jako zajęcie dodatkowe.

Rozdrobniony rynek

Na rynku działają w głównej mierze małe, rodzinne, dwu-, trzyosobowe spółki, o zasięgu lokalnym. Skupiają się one przede wszystkim na usługach dla osób indywidualnych i mniejszych firm. Rynek usług dla klientów instytucjonalnych (szpitale, duże przedsiębiorstwa, osiedla) opanowały natomiast większe firmy. Nie stanowią one jednak bezpośredniej konkurencji dla małych graczy. Szacuje się, że na rynku funkcjonuje w sumie ponad 1,5 tys. przedsiębiorstw tego typu. Zaledwie kilka z nich to duże, profesjonalne, liczące kilkunastu pracowników firmy.
– Każdy może znaleźć swoją niszę na lokalnym rynku, ale konkurencja rzeczywiście jest bardzo duża – mówi Adam Puściński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Pracowników Dezynfekcji, Dezynsekcji i Deratyzacji (PSPDDiD).
Największa konkurencja jest oczywiście w dużych i średnich miastach, gdzie są magazyny, markety, szpitale, osiedla mieszkaniowe i zakłady spożywcze.
– Rywalizacja na tym rynku jest naprawdę niezdrowa. Dochodzi do dramatycznego obniżania cen – zaznacza ekspert PSPDDiD.
Jak dodaje, sytuację na rynku dobrze obrazuje ostatni przetarg na odkomarzanie, zorganizowany przez władze Szczecina. Urząd płacił 80 zł od 1 ha opryskanego terenu, tymczasem najtańszy preparat służący do tego celu kosztuje około 100 zł więcej.

Specjaliści są poszukiwani

Według Adama Puścińskiego traktowanie pracy w tym zawodzie jako zajęcia dorywczego, często przez osoby niemające żadnej fachowej wiedzy, sprawia, że poszukiwane są wyspecjalizowane firmy, zatrudniające profesjonalistów.
– By prowadzić działalność DDD, nie trzeba żadnych zezwoleń, ale klienci coraz częściej wymagają od firm z branży dowodów na ich specjalizację – przyznaje nasz rozmówca.
Jednym z nich może być członkostwo w PSPDDiD lub posiadanie odpowiedniego dyplomu. Stowarzyszenie, jako jedyny ośrodek w Polsce, prowadzi fachowe szkolenia w tym zakresie. Jednodniowy kurs kosztuje około 250 zł. Kurs podstawowy to wydatek rzędu 1500 zł. Cały cykl szkoleniowy obejmuje jednak wiele kursów, łącznie trwających 200 godzin. Uzyskany po egzaminie tytuł specjalisty trzeba odnawiać co pięć lat.
Są też obowiązkowe szkolenia państwowe, ale dotyczą jedynie niewielkiej niszy w tej branży, czyli ochrony roślin. Inspektor ochrony roślin przeprowadza je i wydaje niezbędne zezwolenia tym, którzy chcą zajmować się zwalczaniem szkodników zbożowych z użyciem odymiacza.
Eksperci przekonują, że warto inwestować w dodatkowe szkolenia z zakresu DDD, by nie tylko zdobyć niezbędną praktykę, lecz także dysponować dokumentami potwierdzającymi naszą wiedzę. Przydają się one głównie od czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, czyli momentu, gdy zakłady spożywcze zostały zobligowane do prowadzenia tzw. stałego monitoringu szkodników. Branża DDD stała się jednym z głównych beneficjentów tych nowych przepisów. Taki monitoring – w ramach unijnych systemów zapewniania jakości IMP oraz HACPP – muszą prowadzić wszystkie firmy uczestniczące w całym łańcuchu obrotu żywnością (producenci, magazyny dystrybucyjne, piekarnie, markety i sklepy).
Pozyskanie zleceń z zakresu IPM i HACCP może być bardzo intratne.
– Nic dziwnego, że konkurencja o taki typ klienta jest coraz większa – podkreśla Sławomir Zaranowicz, właściciel Grupy Gred, jednego z największych przedsiębiorstw branży DDD w naszym kraju.
Jego zdaniem, po przystąpieniu Polski do UE i wejściu w życie nowych regulacji nastąpiło znaczne ożywienie rynku DDD.
Szacuje się, że stawka za monitoring 1 mkw. powierzchni magazynu to 10 gr, choć stawki na rynku spadają. Pracy natomiast przy wykonaniu takich zleceń nie jest wiele – wystarczy przeprowadzić kontrolę trzy, cztery razy w miesiącu.



Zysk 10 razy większy od kosztów

Dla wielu małych firm podstawową działalnością wciąż jest jednak odszczurzanie i walka z insektami w mieszkaniach, piwnicach czy niewielkich zakładach. Walka z różnego rodzaju owadami, szkodnikami oraz gryzoniami też może być jednak opłacalna. Najtańsze zlecenie polega najczęściej na eksterminacji karaluchów, prusaków, rybików cukrowych, pluskiew, pcheł, wszy, moli ubraniowych lub mrówek faraona. Taka dezynsekcja małego lokalu mieszkalnego to zarobek minimum sześć razy większy od wydatków. Za taką usługę klient musi zapłacić bowiem co najmniej 50–60 zł. Profesjonalne firmy mają stawki, które zaczynają się nawet od 150 zł. Tymczasem nasz faktyczny koszt (zużycia preparatu przeciw insektom) to 8–10, maksymalnie 15 zł. Podobne przebicie jest także w przypadku usuwania myszy czy szczurów. Cena deratyzacji domu mieszkalnego wynosi średnio 300–500 zł.
Stosunkowo niewiele firm branży DDD specjalizuje się jednak w dezynfekcji. Jak podkreślają specjaliści, jest to walka z niewidocznym wrogiem.
– Najczęściej chodzi o likwidację drobnoustrojów w różnego rodzaju instytucjach publicznych, głównie są to szpitale, ale też przedsiębiorstwa przemysłu spożywczego – tłumaczy Marian Suliński, pracujący w branży m.in. na terenie Opola i okolic.
Jak wyjaśnia, często dokonuje się też odkażania studni, sieci wodociągowych, środków transportu czy pomieszczeń, w których przez dłuższy czas leżało ciało zmarłego. Usługi takie zamawiają również administratorzy budynków w przypadkach np. zalania piwnic fekaliami.
– Zdarza się firma, która w miesiącu wykonuje 15 robót i zarobi tyle samo co firma, która przeprowadzi ich 300 – tłumaczy wiceprezes PSPDDiD.
Z reguły najmniejsze spółki działające w tej branży rzadko przekraczają próg 3 tys. zł zysku miesięcznie. Nieliczne duże przedsiębiorstwa DDD osiągają zyski co najmniej kilkukrotnie większe.

Amatorskie wyposażenie za 150 zł

Zachętą dla potencjalnych zainteresowanych rozpoczęciem działalności w branży DDD są niskie koszty tzw. wejścia. Amatorom, którzy chcą sobie tylko w ten sposób dorobić, wystarczy kupić w sklepie ogrodniczym opryskiwacz i komplet preparatów przeciw insektom. W sumie wydatek nie powinien przekroczyć 150 zł. Jeżeli ktoś chce zająć się usługami tego typu poważnie, musi jednak zainwestować więcej. Największe profesjonalne firmy dysponują sprzętem znacznie droższym – samo urządzenie do odkomarzania znacznych połaci terenu to wydatek rzędu kilkunastu tysięcy dolarów. Przedsiębiorstwa z branży DDD inwestują w takie maszyny, bo urzędy miast coraz częściej zamawiają tego typu usługę.
Inne specjalistyczne urządzenia są już zazwyczaj tańsze. Trzeba się jednak liczyć z tym, że na opryskiwacz ciśnieniowy, zamgławiacze, pułapki i detektory, środki oraz preparaty owadobójcze, przynęty, specjalne lampy, a także odzież ochronną wydamy minimum 7,5–8 tys. zł. Oprócz takiego niezbędnego wyposażenia potrzebować będziemy samochodu oraz magazynu na preparaty chemiczne, posiadającego system wentylacyjny. Do tego oczywiście doliczyć trzeba pensje pracowników oraz wydatki związane z reklamą naszej firmy (w prasie, na ulotkach, wizytówki).
SŁOWNIK
DEZYNFEKCJA – jej głównym założeniem jest niszczenie fauny i flory mikrobiologicznej (bakterii, wirusów, grzybów) na powierzchniach nieożywionych. Często odkażaniu towarzyszy dezodoryzacja, czyli likwidacja przykrych zapachów (powstałych np. w efekcie rozkładu substancji biologicznych).
DEZYNSEKCJA – niszczenie owadów, przede wszystkim pasożytniczych stawonogów (muchy, karaluchy, wszy, pchły), ich larw oraz jaj. Coraz częściej specjaliści zajmują się też usuwaniem komarów.
DERATYZACJA – zwalczanie gryzoni, zazwyczaj w zabudowaniach i wokół nich. Głównie chodzi o usuwanie myszy i szczurów, które nie tylko niszczą żywność (zjadając ją bądź zanieczyszczając odchodami), ale również uszkadzają instalacje elektryczne, a także są nosicielami zarazków i insektów.