Receptą Bomi na kryzys ma być otwieranie supermarketów zamiast delikatesów. Z kolei Alma Market rozważa ograniczenie liczby nowych sklepów.
Sieci sklepów delikatesowych zaczynają weryfikować plany rozwoju. Wymusza to kryzys, który miał je ominąć, jak jeszcze niedawno zapewniali inwestorzy.
Bomi w tym roku zamiast siedmiu sklepów delikatesowych uruchomi tylko trzy.
– Na miejscu pozostałych delikatesów powstaną supermarkety. Spadki sprzedaży w delikatesach są widoczne, a w supermarketach sprzedaż rośnie. Stąd nasza decyzja – mówi Krzysztof Pietkun, wiceprzewodniczący rady nadzorczej PPH Bomi.
Dodaje, że poszukiwanie kolejnych lokalizacji pod nowe obiekty zostało wstrzymane do czasu obniżenia stawek za wynajem. Bomi stawia także na sprawdzony przez inne sieci pomysł i zamierza wprowadzić na półki tańsze towary pod własną marką.
– We wrześniu towar marki własnej wprowadzamy do supermarketów, a w przyszłym roku do delikatesów – zauważa Krzysztof Pietkun.
Plany rozwoju zweryfikuje też Alma Market. Nieoficjalnie mówi się, że budżet na rozwój tej sieci uszczupli się o około 25 mln zł, bo firma rozważa rezygnację z niektórych lokalizacji, gdzie w przyszłości miały być uruchamiane markety.
– To prawda, przyglądamy się sytuacji makroekonomicznej, bardziej wnikliwie analizujemy też lokalizacje pod przyszłe sklepy – wyjaśnia Monika Jędrzejczyk z Alma Market.
W tym roku spółka chce zrealizować plany i uruchomić do końca roku jeszcze pięć, sześć nowych sklepów. Od stycznia otworzyła już cztery.
Zdaniem analityków zmiany w planach inwestycyjnych nie zaskakują. W czasach hossy na rynku handlowym spółka poczyniła duże inwestycje w nowe placówki, które ze względu na kryzys nie przynoszą oczekiwanego zysku. W I kwartale 2009 r. Alma Market miała 9,75 mln zł straty netto wobec 9,96 mln zł zysku rok wcześniej. Skonsolidowane przychody wyniosły 228,45 mln zł wobec 200,99 mln zł rok wcześniej.
Wzrosły natomiast koszty, bo wzrosły czynsze za wynajem powierzchni handlowych (co jest związane m.in. ze wzrostem kursu euro, w którym są wyrażane). To problem, z którym w tym roku musi mierzyć się większość sieci, których sklepy działają w centrach handlowych.
O realizację swoich planów obawia się też Delima, dawna Stokrotka. Firma zaplanowała na ten rok otwarcie kilku sklepów. Jednak ze względu na kłopoty deweloperów, którzy mają coraz większe kłopoty z finansowaniem projektów, do skutku dojść mogą tylko trzy inwestycje.
Jedynie sieć Piotr i Paweł podtrzymuje swoje wcześniejsze prognozy.
– W tym roku chcemy otworzyć jeszcze dziewięć sklepów, a do 2012 roku zwiększyć ich liczbę do 100. Teraz mamy 61 placówek, których 11 powstało w tym roku – wyjaśnia Błażej Patryn z sieci Piotr i Paweł.