W najbliższych latach polskie koncerny nie mają szans na pozyskanie dostępu do znaczących złóż ropy.
Choć Orlen i Lotos mają w swych strategiach zapisane zdobycie dostępu do własnych źródeł ropy naftowej, to nie mają co liczyć na pozyskanie złóż, które w istotny sposób zmieniłyby strukturę dostaw surowca do krajowych rafinerii.
– Orlen czy Lotos nie dysponują środkami finansowymi, rzędu kilku miliardów dolarów, które umożliwią jakieś znaczące inwestycje w obszarze wydobycia – twierdzi Dariusz Marzec, dyrektor w firmie doradczej KPMG.
Potwierdza to zresztą wtorkowa decyzja PKN Orlen, który – z uwagi na ograniczone możliwości finansowe – poinformował o wstrzymaniu w najbliższym czasie inwestycji w upstream (wydobycie). Wcześniej, bo w lutym tego roku, Grupa Lotos (GL) przyjęła pakiet antykryzysowy, w którym również wydatki w tym segmencie zostały zmniejszone. Adam Loewe, dyrektor ds. strategii, poszukiwań i wydobycia GL, przyznaje, iż należy liczyć się z pewnymi opóźnieniami w zakresie realizacji tego typu inwestycji.
Według Dariusza Marca najbliższe 2–3 lata to dla Orlenu i Lotosu czas na pracę wewnątrz firmy, czyli mozolną poprawę wyniku operacyjnego.
– W efekcie za kilka lat w obszarze wydobycia będziemy w tym samym miejscu co dziś – podkreśla.
Jego zdaniem, aby sytuacja firm polskiego sektora naftowego zmieniła się w sposób strategiczny, udział własnego surowca w krajowej produkcji ropy powinien być na poziomie 20–30 proc. Zdaniem Igora Chalupca, byłego prezesa Orlenu, jest to nierealne.
– W 2005 r. przeprowadzaliśmy symulację, jaki procent przerabianej w koncernie ropy mogłaby stanowić własna ropa, gdyby spółka miała zdolności finansowe do akwizycji złóż. Przyjęliśmy, że na ten cel PKN przeznaczyłby wszystkie pieniądze, zapominając o rozwoju sieci detalicznej oraz innych inwestycjach, nie płacąc dywidendy i zadłużając się do możliwego limitu. Pozyskane w ten sposób środki pozwoliłyby na zakup złóż, które zaspokoiłyby jedynie 10 proc. naszej rocznej produkcji – przyznaje.
Igor Chalupec ewentualną szansę na pozyskanie złóż widzi natomiast w realizacji wariantu polegającego na wymianie aktywów z koncernami wydobywczymi.
– Jednak dziś Możejki czy sieć stacji w Niemczech to nie są wystarczające aktywa na wymianę – ocenia Dariusz Marzec.
30 proc. produkcji ropy powinien stanowić surowiec z własnych złóż, aby miał on znaczenie dla działalności koncernu