Na koniec tego roku w urzędach pracy może być zarejestrowanych 2 mln bezrobotnych. Największe zwolnienia odbędą się w budownictwie, przemyśle samochodowym i finansach. Wzrost płac wyhamuje do 3,1 proc., co oznacza, że mogą one realnie tracić na wartości.
Z przeprowadzonej przez nas sondy wśród analityków ekonomicznych i ekspertów rynku pracy wynika, że wskaźnik bezrobocia rejestrowanego na koniec tego roku wzrośnie do 13 proc. W tym roku płace będą też rosły ponadtrzykrotnie wolniej niż w ubiegłym.

Bezrobocie będzie rosło

Eksperci są zgodni, że wskaźnik bezrobocia w tym roku będzie rósł. Obecnie wynosi 11 proc., a na koniec tego roku może wynieść 13 proc. Analitycy prognozują dalszy wzrost bezrobocia w 2010 roku – do 13,9 proc.
Eksperci są zgodni, że wzrost stopy bezrobocia, który jest skutkiem globalnej recesji, może wyhamować, gdy gospodarka zacznie wychodzić z dołka. Wtedy liczba bezrobotnych, choć z niewielkim opóźnieniem, będzie maleć.
– Wynika to z tego, że zmiany na rynku pracy zachodzą powoli i ze znacznym opóźnieniem w stosunku do zmian aktywności całej gospodarki – mówi prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.
Eksperci różnią się co do terminu, kiedy nasza gospodarka będzie miała się lepiej. Stąd różnice w prognozach na koniec 2010 roku.
Zdaniem prof. Stanisława Gomułki wzrost gospodarczy w Polsce w tym i w przyszłym roku będzie w okolicach zera, czyli będzie oscylował między -1 a 1.
– Stopa bezrobocia z 12 proc. na koniec tego roku wzrośnie do 15 proc. – ocenia prof. Stanisław Gomułka.
Podobne jak on prognozuje większość analityków. Także oni przewidują wyższą stopę bezrobocia w grudniu przyszłego roku w porównaniu z grudniem bieżącego roku. Zdaniem Michała Dybuły z BNP Paribas stopa bezrobocia w 2010 roku wyniesie nawet 16 proc.
Z kolei Marek Zuber z Dexus Partners uważa, że już pod koniec tego roku sytuacja gospodarcza zacznie się poprawiać. Dlatego stopa bezrobocia w przyszłym roku będzie niższa niż w tym. Na koniec 2010 roku prognozuje 13,8 proc., a na koniec tego roku 14,8 proc.

Eksporterzy już zwolnili

Eksperci są zgodni, że nadal podobnie jak w poprzednich miesiącach firmy będą zwalniać pracowników głównie w przemyśle. Zwolnienia nie ominą m.in. hutnictwa i górnictwa ze względu na mniejsze zapotrzebowanie na stal i energię. Zwolnienia będą też w firmach transportowych, co będzie skutkiem spadku globalnych obrotów handlowych. Odczują je także pracownicy przemysłu samochodowego i firm z nim związanych.
– Branża samochodowa jest szczególnie silnie zależna od eksportu, który gwałtownie się załamał – mówi Wiktor Wojciechowski z FOR.
Jego zdaniem recesja w wielu krajach Europy Zachodniej drastycznie ograniczyła zapotrzebowanie na nasze produkty, chociażby na samochody, meble czy tekstylia.
– W efekcie firmy eksportowe i ich kooperanci zmniejszają zatrudnienie – mówi Wiktor Wojciechowski.
Niektórzy eksperci uważają inaczej. Ich zdaniem stosunkowo bezpieczni powinni być pracownicy firm nastawionych na eksport.
– Te firmy jako pierwsze rozpoczęły zwolnienia, bo jako pierwsze odczuły spadek popytu – mówi Janusz Dancewicz z DZ Bank Polska.
Dodaje, że eksporterzy mają już za sobą dostosowanie poziomu zatrudnienia do nowego poziomu produkcji. Ponadto słaby złoty będzie wspierał rentowność produkcji eksportowej.



Windykatorów zatrudnię

Analitycy zgadzają się, że zwalniać będą firmy budownictwa mieszkaniowego. To efekt trudności w uzyskaniu przez inwestorów kredytu na budowę. Problemy z kredytami mają też osoby, które chcą kupić mieszkanie.
Większe niż dotychczas, szczególnie w drugiej połowie roku, będą zwolnienia w usługach. Nadal więc można spodziewać się zwolnień w firmach reklamowych i w sektorze bankowym. Ograniczenie akcji kredytowej spowodowało, że banki i firmy zajmujące się pośrednictwem finansowym mają obecnie zbyt wielu analityków kredytowych.
– To skutek szybkiego rozszerzania przez nie działalności w poprzednich latach – mówi Alfred Adamiec Noble Banku.
Jednak w niektórych sektorach zwolnienia będą znacznie mniejsze. Chodzi o te, które w mniejszym stopniu są zależne od koniunktury gospodarczej. Na przykład przemysł spożywczy czy farmaceutyczny i administracja publiczna.
– Niektóre firmy mogą wręcz zwiększać zatrudnienie, na przykład faktoring czy windykacja – mówi Alfred Adamiec.

Niski wzrost płac

Eksperci są zgodni, że wynagrodzenia w tym roku nieco wzrosną. Po uśrednieniu ich prognoz – o 3,1 proc. Ich oceny wahały się od około 2 do 4 proc.
Zdaniem Tomasza Kaczora utrzymywanie się wzrostu wynagrodzeń, mimo rosnącego bezrobocia, jest wynikiem dwóch procesów. Po pierwsze, zwolnienia dotyczą w większym stopniu sektorów, gdzie przeciętne wynagrodzenie jest niższe, co automatycznie podnosi średnią. Po drugie, po części bierze się z dokonanych już podwyżek.
– Dane roczne maskują fakt, że w II połowie roku zmiany wynagrodzeń będą już niewielkie. Tak więc wysoki wzrost wynagrodzeń jest w części pozorny – mówi Tomasz Kaczor z BGK.
Podobnie uważa Janusz Dancewicz. Jego zdaniem w II połowie roku średnie płace tak naprawdę będą spadać.
DGP