Touroperatorzy szykowali ofertę wycieczek na lato, w czasie gdy złoty był mocny. Osłabienie polskiej waluty powoduje zmniejszenie popytu. Biura podróży nie spodziewają się jednak dramatycznego załamania rynku.
W czasie podpisywania umów z hotelami, wynajmowania czarterów, widmo kryzysu było odległe. W efekcie szybkiego osłabienia złotego ceny wycieczek na lato 2009 r. mocno straciły na atrakcyjności. W Polsce za wakacje płaci się krajową walutą, a touroperatorzy z pewnością nie będą chcieli dopłacać do swojego biznesu.

Dodatkowe opłaty

Jeszcze w listopadzie 2008 r. klienci tłumnie szturmowali agencje turystyczne i kupowali oferty na lato 2009 r. W lipcu 2008 r. brakowało nawet ofert last minute. Dlatego wydawało się, że kto zawczasu, już w listopadzie 2008 r., wykupił wycieczkę na lato 2009 roku, może być spokojny o swoje plany urlopowe, a ponadto zarobi na takiej operacji nawet kilkaset złotych. Nagły zwrot na rynku walutowym znów wprowadził niepewność i odczuwają ją nawet ci, którzy wykupili wycieczki na tegoroczne lato jeszcze w minionym roku.
– Obecnie klienci ostrożnie planują swój letni wypoczynek. Obawiają się, że tak jak w ubiegłym roku ze względu na rekordowe ceny paliw, tak w tym roku ze względu na niekorzystne zmiany kursowe będą musieli wnosić dodatkowe opłaty – przyznaje Monika Jedlinek ze Scan Holiday.
Już wiosną część touroperatorów dołożyła do cen katalogowych dodatkową opłatę kursową, wynikającą ze wzrostu cen zagranicznych walut wobec złotego. Od konieczności opłacenia jej są wolni klienci, którzy wraz z wycieczką wykupili, za dodatkową opłatę, gwarancję niezmienności ceny. Jednak tego rodzaju przezorni klienci należą do mniejszości.

Rozwój w kryzysie

W sezonie letnim 2008 roku średnia cena tygodniowej wycieczki za granicę wynosiła ok. 1 tys. dol. (licząc tylko koszty przelotów i zakwaterowania z wyżywieniem). Oznacza to, że klienci płacili, po przeliczeniu, 2–2,3 tys. zł. Obecnie za podobny wyjazd trzeba zapłacić 1/3 więcej, a więc 3,3–3,6 tys. zł. Różnica jest spora i działa na niekorzyść klientów.
Wzrost cen jest też konsekwencją podrożenia imprez turystycznych. Już w 2008 roku średnio zdrożały one o 10–15 proc. Za wycieczki do miejsc cieszących się największym zainteresowaniem na rynku trzeba w tym roku zapłacić nawet 50 proc. więcej. Przykładem mogą być wyjazdy z TUI na Peloponez czy ze Scan Holiday na Kos. Niektóre firmy turystyczne prowadzą badania rynku i wynika z nich, że zagraniczny wypoczynek jest ostatnią rzeczą, z jakiej klienci zdecydują się zrezygnować z powodu kryzysu. Dlatego wciąż optymistycznie oceniają popyt na zagraniczne wyjazdy.
– W ostatnich latach wart 3,5 mld zł segment zagranicznej turystyki wyjazdowej bardzo szybko się rozwijał. W rekordowym 2007 roku wzrósł nawet o 40 proc. rok do roku. Dekoniunktura gospodarcza osłabi tę tendencję, ale jej nie zatrzyma. W ciągu najbliższych kilku lat turystyka wyjazdowa może w dalszym ciągu notować wzrosty – ocenia Jan Korsak, prezes Polskiej Izby Turystyki.



Odwoływane czartery

Praktyka biur turystycznych nie wskazuje jednak na optymizm. Wiele z nich wprowadza atrakcyjne promocje, które mają wspomóc realizację planów sprzedażowych określonych, po kilku tegorocznych korektach, na minimalnym poziomie. Mimo to część kierunków opisanych w tegorocznych katalogach już wycofano z oferty. Touroperatorzy, bojąc się, że będą wozić w samolotach powietrze, rezygnują z mniej popularnych miejsc, np. greckiej wyspy Zakyntos, tunezyjskiej Djerby, Turcji egejskiej czy kurortów egipskich. Skoro biura odwołują przeloty czarterowe w tych kierunkach, tym bardziej prawdopodobne są kłopoty z realizacją wycieczek do Kambodży czy Wietnamu, dokąd biura nie oferują przelotów czarterowych, ale normalnymi lotami rejsowymi.
– Można już mówić o ukształtowaniu się kryzysowej tendencji w branży. Odwoływane są czartery i przeloty do miejsc, na które nie ma kompletu pasażerów – wskazuje Piotr Czorniej z Exim Tours, firmy, która podpisała umowę na obsługę czarterową z litewskimi liniami Aurelia Airlines i przejmuje od swoich konkurentów obsługę części przelotów.

W ostatniej chwili

Popularnym sposobem na tańszą wycieczkę jest skorzystanie z tzw. oferty last minute. Biura podróży próbują zarabiać sprzedając wycieczki przed sezonem. Wyprzedają natomiast w ostatniej chwili wolne miejsca taniej nawet o 60 proc. po to, by zapewnić sobie przynajmniej zwrot poniesionych kosztów, np. na wynajęcie lub rezerwację hotelu.
Ważne!
W ostatnich latach warty 3,5 mld zł segment zagranicznej turystyki wyjazdowej szybko się rozwijał. W rekordowym 2007 roku wzrósł o 40 proc. rok do roku. Dekoniunktura gospodarcza osłabi tę tendencję, ale jej nie zatrzyma
– Oferty last minute pojawią w tym roku w mocno okrojonej ilości. Jest to efekt znacznie wcześniejszego niż w ubiegłych latach anulowania przez biura wyjazdów do wielu miejsc. Dlatego oferty last minute będzie można znaleźć, ale nie ma co liczyć na znalezienie miejsc kilka dni przed wylotem – przekonuje Piotr Czorniej.
Oferty last minute można upolować jeszcze na początku czerwca. Ale w szczycie sezonu letniego będzie to praktycznie niemożliwe.
– Nawet jeżeli takie określenia pojawiają się w ofertach, to ceny wcale nie są niższe. A zdarza się nawet, że mogą być wyższe, bo biura podróży wiedzą, że konkurencja nie ma już miejsc – mówi Agnieszka Wojciak, szefowa działu sprzedaży oferty turystycznej w Travelplanet.pl.