Prywatyzacja Polf wchodzi w decydującą fazę. Obecni właściciele już szukają inwestorów.

Kiedy prywatyzacja Polf?

ARTUR WOŹNIAK
prezes Polskiego Holdingu Farmaceutycznego
Do obecnej sytuacji dochodziło stopniowo. W latach 80. i 90. ubiegłego wieku mieliśmy na rynku 17 zakładów Polfa i jedną firmę dystrybucyjną przy Ciechu, zajmującą się sprzedażą ich produktów na rynkach zagranicznych. Obecnie pozostały trzy zakłady skonsolidowane w holdingu, który powstał blisko pięć lat temu. Są to Polfa Pabianice, Polfa Tarchomin i Polfa Warszawa. Holding ten podlega bezpośrednio Ministrowi Skarbu, a Skarb Państwa ma 100 proc. jego akcji. Poza tym holding i Skarb Państwa mają akcje w poszczególnych zakładach, np. w Tarchominie właścicielem 16 proc. akcji jest ministerstwo, a 69 proc. holding. W Warszawie i Pabianicach odpowiednio – po 5 proc. Skarb Państwa, po 80 proc. holding. Pozostała część akcji, po ok. 15 proc. w każdym z zakładów, należy do pracowników. Obecnie po dwuletnim okresie karencji zakazującej sprzedaży akcji ich część zmieniła właścicieli. Jednak nadal większość pozostaje w rękach pracowników. Celem powstania holdingu miało być skonsolidowanie zakładów. Niestety, nie udało to się. Ta koncepcja nie odpowiadała załogom, co zaowocowało protestami i w praktyce oznaczało brak możliwości wspólnego działania. W 2007 roku, gdy władzę w Polsce przejął obecny koalicyjny rząd PO PSL, zapadła decyzja, by holding zajął się po prostu prywatyzacją skupionych w nim zakładów poprzez ich indywidualną sprzedaż. Taka jest sytuacja na dziś. Do sprywatyzowania pozostały trzy zakłady. W sprawie prywatyzacji współpracujemy z ministerstwem. Jednak ostatecznie całość tego procesu jest zadaniem holdingu. To my mamy dokończyć prywatyzacji trzech zakładów farmaceutycznych Polfa. Przypominam, 14 z nich już wcześniej sprywatyzowano.
MARCIN ZIELIŃSKI
dyrektor Departamentu Nadzoru Właścicielskiego i Prywatyzacji Ministerstwa Skarbu Państwa
Istotnie, holding stworzony w 2004 r. miał być silną, prężną, polską firmą. Jednak biorąc pod uwagę choćby kondycję ekonomiczną zakładów Polfa, do tej decyzji doszło zbyt późno. Zwłaszcza że potem nie podjęto żadnych konkretnych działań, choć przecież wchodziliśmy do Unii Europejskiej, co powinno stanowić dodatkowy impuls. Niestety, holding okazał się luźną formacją, w której wciąż dochodziło do konfliktów pomiędzy poszczególnymi zakładami, dyrekcjami i związkami zawodowymi. Generalnie do 2007 roku w tej strukturze nie wydarzało się nic, co dawałoby choćby nadzieję poprawy w przyszłości. Tak więc w ministerstwie i rządzie uznano, że optymalnym rozwiązaniem będzie prywatyzacja. Przyjęto założenie, że holding powinien zakończyć ją w 2008 roku, sprzedając indywidualnie poszczególne zakłady. Okazało się to nie takie proste. Barierę stanowiły obowiązujące programy działań, najrozmaitsze regulacje, których – w moim przekonaniu – mamy stanowczo za dużo. Dlatego dopiero w połowie października 2008 r. mojemu departamentowi udało się doprowadzić do oficjalnego uchylenia obowiązujących dotąd dawnych rządowych strategii. Czyli od tej pory można mówić o rozpoczęciu konkretnych działań. Na ich początku udało się wzmocnić kondycję finansową Polfy Tarchomin, której groziła upadłość. Jednocześnie intensywną pracę rozpoczęli doradcy prawni i finansowi. Tu też wyszły na jaw pewne przeszkody. Na przykład w Polfie Tarchomin nadal rozstrzyga się stan prawny użytkowanych przez spółkę gruntów. Pomimo tego, we wszystkich spółkach, wyceny zostały wykonane. Jednocześnie udało się ustalić, że są inwestorzy zainteresowani kupnem zakładów.
Związkowcy i pracownicy – właściciele części akcji, zamierzają zachować dotychczasowe przywileje socjalne. A jest ich niemało. Załogi mają np. gwarancje zatrudnienia na jeszcze 4–6 lat, pełną odpłatność za okres choroby itd. Przywileje te wynegocjowano z dyrekcjami poszczególnych zakładów, ale na niektóre zgodę wyrażał rząd. Nasze ministerstwo jest przeciwne takim przywilejom. Tak więc obecnie w grę wchodzą negocjacje pracowników z ewentualnym przyszłym inwestorem. Zachowanie takich przywilejów obniża wartość zakładu, gdyż tym samym ma on dodatkowe obciążenia. Rozdawaniu i utrzymywaniu przywilejów socjalnych przeciwna jest też Unia Europejska, bo zaciemniają czystość rynkowej gry i konkurencji pomiędzy różnymi producentami.



Grzech zaniechania?

ROBERT GWIAZDOWSKI
Centrum im. Adama Smitha
Słucham historii holdingu farmaceutycznego i utwierdzam się w przekonaniu, że bardzo słusznie parę miesięcy temu kilku ministrom skarbu NIK postawiła zarzuty zaniechania działań. Dotychczas można było usłyszeć zarzuty wyłącznie za zrobienie czegoś, stąd może tendencja, by lepiej nie robić nic. Kodeks karny i kodeks cywilny mówią o skutkach zaniechania. Ja uważam, że najwięcej kosztuje ono w biznesie. Brak decyzji, zaniechanie np. prywatyzacji Zakładów Mięsnych w Płocku, było jedną z przyczyn ich upadku. Dlatego nie ma co odkładać działania w oczekiwaniu na lepsze warunki, bo najczęściej doczekamy się gorszych. Lepszych bardzo rzadko. A wracając do przemysłu farmaceutycznego, brak prywatyzacji jego spółek i utworzenie w 2004 roku holdingu miałoby sens, gdyby był realistyczny plan działania, natychmiast wdrażany w życie. Jak się okazuje, przez trzy lata nic nie zostało zrobione. Dziś więc już nic nie ma do zrobienia, a utrzymywanie tej struktury nie ma sensu. Skoro jednak zastanawiamy się, czy prywatyzować, czy nie, to chcę powiedzieć, że Skarb Państwa jest najgorszym właścicielem. Choćby dlatego, że musi godzić interesy wielu podmiotów, za które odpowiada. W tym przypadku spółek farmaceutycznych, NFZ, ubezpieczonych, którzy oczekują tanich leków itd. Twierdzenie, że da się to wszystko pogodzić, jest nieprawdziwe. Bo jeśli chcemy mieć z tych naszych spółek farmaceutycznych tanie leki, to oznacza produkcję leków generycznych. To natomiast oznacza żerowanie na cudzych patentach, cudzej własności intelektualnej. Czy rzeczywiście jako kraj i jako społeczeństwo chcemy być po stronie tych, którzy tak funkcjonują? Oczywiście, państwo może podejmować różne decyzje i regulacje rynku. Ale często są to decyzje polityczne. Taki charakter miało przecież rozdawanie akcji pracownikom spółek farmaceutycznych, zgoda na ich przywileje socjalne, po to, by uzyskać przyzwolenie na przekształcenia ekonomiczne. Jak się okazuje, na dłuższą metę prowadzi to donikąd. Najbardziej wymowny przykład stanowią stocznie. Ich właścicielem był i jest Skarb Państwa. Skutki są dobrze znane. A teraz drobny przykład. W Zakopanem funkcjonowała firma Tatry Polskie. Miała się dobrze, dysponowała pięknymi terenami. Obecnie jej właścicielem większościowym jest Skarb Państwa i spółka jest w fatalnym stanie.
MARCIN ZIELIŃSKI
Jednak nie zawsze jest tak, że państwo jako właściciel się nie sprawdza, doprowadza spółki do ekonomicznej katastrofy i upadku. Są takie, których właścicielem może być wyłącznie państwo. Państwowy administrator i operator jest konieczny np. przy systemach sieci przesyłowych.
ROBERT GWIAZDOWSKI
Tu pełna zgoda. Państwo, rzeczywiście, powinno administrować wszystkimi sieciami przesyłowymi, rurociągami, gazociągami, może także komunikacją kolejową. Tymczasem gdy Skarb Państwa jest właścicielem spółek, dochodzi do swoistego konfliktu interesów pomiędzy nim a pracownikami spółek. Oni wiedzą, że są również wyborcami i od rządowego organu próbują coś wytargować dla siebie. Co się nieraz udaje, zwłaszcza gdy w sprawę zaangażują się politycy. Ten układ własności wręcz sprzyja generowaniu roszczeniowych postaw.



A może jednak likwidacja?

MARCIN ZIELIŃSKI
Dla trzech spółek Polfy jest następująca alternatywa – prywatyzacja albo likwidacja. Argumenty, że jest to newralgiczna dziedzina, nie mają uzasadnienia. Bo ich obecny udział w rynku leków wynosi tylko 3 proc. Tak więc nie może stanowić uzasadnienia, by na siłę utrzymywać stan obecny. Podobnie argument, że ich produkty trafiają często na listę leków refundowanych. Bo w tym przypadku nie liczy się, kim jest producent, lecz jaki jest lek. Te spółki Skarbu Państwa nadal oczekują wsparcia np. w Urzędzie Rejestracji Leków, który jest przecież instytucją niezależną. Uważają, że podmiotom prywatnym szybciej udaje się przejść przez obowiązujące w nim procedury. Nie biorą pod uwagę, że być może działanie prywatnej konkurencji jest szybsze, bardziej operatywne. Generalnie jest to więc sytuacja, którą należy szybko uporządkować.
ARTUR WOŹNIAK
Dlaczego rozpoczęte zostały starania o pozyskanie inwestorów dla tych trzech zakładów? Zgodnie z ustaleniami, które zapadły, jeszcze zanim zostałem prezesem, powinni to być inwestorzy branżowi. Finansowi mogą być niejako w tle, by wspierać tych pierwszych. Postanowiono bowiem starać się o zachowanie profilu produkcyjnego w zakładach sprywatyzowanych. Biorąc to pod uwagę, z listy 700 ewentualnych inwestorów wybraliśmy kilkudziesięciu. Do nich zamierzamy wkrótce wystosować zaproszenia do udziału w prywatyzacji, a po uzyskaniu satysfakcjonującej odpowiedzi przesłać dodatkowe poufne informacje. Poza tym bardzo ważny jest potencjał ludzi. Załoga Polfy to świetni fachowcy, kompetentni, z dużym doświadczeniem i znajomością specyfiki branży. Jak bardzo jest to ważne, dowodzi przykład pewnego producenta przemysłu farmaceutycznego, który blisko dwa lata zmagał się z odpowiednim ustawieniem produkcji, choć zatrudniał głównie osoby z wyższym wykształceniem. Przy prywatyzacji trzeba się jednak liczyć z redukcją zatrudnienia. Wiedzą o tym związki zawodowe i pracownicy. Jest przygotowany plan dobrowolnych odejść i być może cały proces przebiegnie spokojnie z pożytkiem dla zakładów. Przykład udanej prywatyzacji stanowi Polfa Rzeszów, która dobrze prosperuje, nadal produkuje farmaceutyki. Bardzo istotny plus tych firm przeznaczonych do prywatyzacji stanowią maszyny i urządzenia. Są co najmniej na średnim poziomie europejskim, a część na światowym.
MIROSŁAWA DAWIDZIUK
dyrektor ds. prywatyzacji i nadzoru właścicielskiego Polskiego Holdingu Farmaceutycznego
Za inwestorami branżowymi opowiadają się zdecydowanie związki zawodowe i pracownicy. Bo liczą na dopływ nowych technologii, środków na rozwój i utrzymanie profilu produkcyjnego każdej ze spółek. Takich inwestorów próbujemy pozyskać. I chyba z powodzeniem. Otrzymaliśmy listy intencyjne z kilku firm z Europy, z Indii, szukamy zainteresowanych w USA i na innych kontynentach.
ROBERT GWIAZDOWSKI
Rynku farmaceutycznego ten kryzys specjalnie nie dotyka. A pracownicy polskich spółek farmaceutycznych to na ogół ludzie dobrze przygotowani i kompetentni. Przez lata przecież zajmowali się produkcją różnych leków. Po prywatyzacji najlepsi bez trudu dadzą sobie radę. Słabsi też skorzystają, gdy branża nadal się będzie rozwijać. Wiem, że takie myślenie nie jest popularne. Każdy zastanawia się głównie nad swoją aktualną sytuacją. Nie bierze się pod uwagę faktu, że rozwój oznacza więcej miejsc pracy, lepsze zarobki, ogólne ożywienie gospodarcze.
MARCIN ZIELIŃSKI
To prawda, ale podstawowy elektorat związków zawodowych niełatwo do niej przekonać. Są to głównie ludzie stojący najniżej w służbowej hierarchii, dostrzegający głównie swój interes. Stąd z jednej strony ustawa kominowa ograniczająca zarobki zarządów, z drugiej twardo wynegocjowana w komisji trójstronnej ustawa, w myśl której maksymalny wzrost wynagrodzeń pracowników w 2009 roku wyniesie 8 proc., przy czym pracownicy zapominają, że miał to być jej górny pułap. Każdemu się należy i już. Oprócz tego pracownicy Polf otrzymają 8,5 proc. rocznej nagrody, liczonej od funduszu płac, coś w rodzaju trzynastej pensji. Przy takim podejściu łatwo sobie wyobrazić, jak bardzo uszczupla się ewentualny zysk firmy. Zwłaszcza że pracownicy jako akcjonariusze mają także prawo do dywidendy. Reasumując, przy tych regulacjach spółki Skarbu Państwa muszą przeznaczać 30–40 proc. zysku wyłącznie dla załóg. Przyjmuje się bowiem na ogół, że państwowy właściciel nie musi mieć żadnych profitów. A tak w ogóle, bez względu na stan prawny, wśród załóg utarło się przekonanie – zakład Skarbu Państwa oznacza, że jest to nasz zakład.



Jak dobrze sprzedać?

MIROSŁAWA DAWIDZIUK
Być może to przeświadczenie wynika z umowy, nazwanej umową społeczną, jaka została wynegocjowana w 2004 roku przez każdą ze spółek. Wtedy zapadły decyzje o gwarancjach zatrudnienia, wysokości rocznych nagród, zasiłku chorobowego w wysokości 100 proc. Teraz związki zawodowe regularnie powołują się na tę umowę.
ARTUR WOŹNIAK
Do ewentualnych trudności przy prywatyzacji trzeba zaliczyć kwestie majątków, jakimi dysponują poszczególne spółki. Są to grunty, nieruchomości. Co może to stanowić zaletę, ale jednocześnie na przyszłych właścicieli nakłada dodatkowy obowiązek ze zmianą lokalizacji włącznie. Oto przykład: Polfa Warszawa dysponuje m.in. magazynem wysokiego składowania, ulokowanym w centrum Warszawy. Co stanie się, gdy z czasem wprowadzi się zakaz wjazdu do stolicy ciężarówek? A tak zakład produkcyjny zajmuje około pięciu ha cennego gruntu. Kolejna Polfa, w Tarchominie, także wymaga zmiany lokalizacji. Obecnie zajmuje około 70 ha gruntu. Znajdują się na nim boisko, baraki, hotel socjalny, przedszkole. Zakładamy, że w ciągu 10–15 najbliższych lat dojdzie do budowy nowych obiektów, przenosin zakładów i zwolnienia coraz bardziej przecież cennych gruntów.

Spółki z przyszłością?

ROBERT GWIAZDOWSKI
Żyjemy w czasach globalizacji. Oznacza to, że w europejskiej, ba, światowej ekonomii mamy do czynienia ze swoistym systemem naczyń połączonych. Stąd zresztą ogólnoświatowe dyskusje o kryzysie, o braku pieniędzy na inwestycje. Tu odwołam się do spotkania w Davos w 2004 roku, gdzie uznano, że kapitał podąża za zasobami ludzkimi. Znów przytoczę Smitha i przypomnę, że jego zdaniem bogactwo tworzą: ziemia, kapitał, człowiek. Jego praca, to, jak potrafi wykorzystać ziemię i pieniądze. Jak widać, choćby w zakładach Polfa, ziemi w atrakcyjnych miejscach mamy pod dostatkiem. Natomiast tzw. zasobów ludzkich, poziomu ich wykształcenia i kompetencji inni mogą nam tylko pozazdrościć. Pod tym względem jesteśmy wręcz wyjątkiem w Europie. Dlatego w przypadku spółek Polfa już słyszymy o zainteresowaniu ich kupnem, co oznacza przecież dopływ kapitału. A to dobra prognoza na przyszłość, na ich udaną prywatyzację.
ARTUR WOŹNIAK
Przykłady powstałych u nas prywatnych firm farmaceutycznych, sprywatyzowanych już zakładów Polfa, dowodzą, że prywatna własność firmy sprzyja dobrym wynikom ekonomicznym. U nas w skupionych w holdingu trzech spółkach pracuje ok. 4000 osób. Przychód za 2008 rok wyniósł 800 mln zł, a powinno to być dwa razy tyle, czyli 1,6 mld. Podkreślam, jest to przychód, a nie dochód. Przypomnę, że udało się uratować przed upadłością Polfę Tarchomin – producenta m.in. insuliny, antybiotyków, psychotropów. Co jest swoistym sukcesem, bo zgodnie z prawem, po ogłoszeniu upadłości, utraciłaby ona zdolność do wszelkich dalszych przekształceń i przestała istnieć. Mamy prawo spodziewać się ciekawych ofert. Spółkami interesują się inwestorzy z zagranicy, ale także polski kapitał. Nie oznacza to jednak preferencji dla swoich. Bo najważniejsze jest uzyskanie dla każdego z zakładów optymalnych szans dalszego funkcjonowania i rozwoju. Jest to możliwe, tym bardziej że znak towarowy Polfa jest znany i ceniony na wielu rynkach, przede wszystkim wschodnich. A zakłady są nowoczesne i mają dobrą kadrę.
MIROSŁAWA DAWIDZIUK
Wspominałam już, że nawet przed wysłaniem oficjalnych zaproszeń do potencjalnych inwestorów otrzymujemy interesujące propozycje zakupu zakładów. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że minusem wszystkich naszych spółek jest wewnętrzna umowa społeczna. Bo nakłada ona na przyszłego właściciela dodatkowe obciążenia. Jednak czas jej obowiązywania jest różny w poszczególnych zakładach. Może jeszcze potrwać 4–6 lat. Otwarta pozostaje kwestia, jak potraktuje to przyszły właściciel, jak zachowają się związki zawodowe. Wierzę jednak, że przy dobrej woli obydwu stron uda się dojść do porozumienia.
MARCIN ZIELIŃSKI
Z naszej debaty wynika, że właściwie nie ma żadnych przeciwwskazań do prywatyzacji pozostałych w holdingu trzech spółek Polfa. Okres, jaki minął od jego powołania, dowodzi, że dalsze utrzymywanie tej struktury nie ma sensu, tym bardziej że nawet pomiędzy poszczególnymi spółkami a zarządem holdingu nigdy nie było synergii umożliwiającej współpracę. Udział Skarbu Państwa jako większościowego właściciela akcji nie zmienił tu niczego na lepsze. Przeciwnie. Zgodnie ze starym schematem działania związków zawodowych ułatwiał im stawianie żądań. Tak jak już powiedziałem, państwo nie powinno być właścicielem tego typu spółek. Im wcześniej więc zostaną sprywatyzowane, tym lepiej. Dla samych zakładów, załóg, ich perspektyw na przyszłość.
Robert Gwiazdowski, Centrum im. Adama Smitha / DGP
Marcin Zieliński, dyrektor Departamentu Nadzoru Właścicielskiego i Prywatyzacji Ministerstwa Skarbu Państwa / DGP
Artur Woźniak, prezes Polskiego Holdingu Farmaceutycznego / DGP