Rok – tak długo według niektórych ekspertów firmy mogą finansować działalność depozytami. Przedsiębiorstwa wykorzystują oszczędności, bo nie dostają kredytów i tracą m.in. na opcjach. Wyniki firm w I kwartale pogorszyły się w porównaniu z 2008 rokiem, zysk spadł o połowę.
Wartość depozytów firm w bankach od początku roku systematycznie spada. W kwietniu proces ten gwałtownie przyspieszył. Po kwietniu wartość depozytów firm w sektorze bankowym wynosiła ponad 137 mld zł. Od początku roku spadła o ponad 12 mld zł.
Oznacza to, że przedsiębiorstwa mają problem nie tylko z kredytowaniem długoterminowym, ale też z dostępem do finansowania operacyjnego. I muszą wykorzystywać zaskórniaki, jakie zgromadziły przez ostatnie kilka lat dobrej koniunktury.

40 mld zł zaskórniaków

Analitycy, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że polskie przedsiębiorstwa wykorzystały dobrą koniunkturę z ostatnich lat i zgromadziły pokaźną poduszkę płynnościową. Tempo przyrostu wartości depozytów firm przekraczało dynamikę PKB. W 2005 roku oszczędności przedsiębiorstw wzrosły o 26,3 proc., podczas gdy produkt krajowy brutto o 3,6 proc. Rekordowy był rok 2006, gdy depozyty wzrosły o 30 proc. przy dynamice PKB rzędu 6,2 proc.
– Firmy mają teraz największy zapas gotówki w historii – mówi Jacek Wiśniewski, ekonomista Raiffeisen Banku.
Na jak długo może wystarczyć taka poduszka płynnościowa?
– Teoretycznie firmy powinny zwiększać depozyty w tempie nominalnego PKB. W naszych warunkach w latach prosperity byłoby to 7–8 proc. rocznie. Jednak polskie przedsiębiorstwa po dekoniunkturze z lat 2000–2001 przez pewien czas nie inwestowały, tylko gromadziły środki i przyrost depozytów wynosił nawet 30 proc. rocznie. W ten sposób powstał pewien bufor – mówi Piotr Soroczyński, prezes Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych.
– Z tego punktu widzenia można przyjąć, że w ostatnich trzech latach dynamika przyrostu depozytów była o około 10 pkt proc. wyższa niż powinna. Przeliczając na złote, uzbierało się tego w sumie około 40 mld zł. Jeśli tempo spadku depozytów będzie się utrzymywało na takim poziomie jak ostatnio, to ta poduszka powinna wystarczyć co najmniej na rok – dodaje Piotr Soroczyński.



Oszczędności znikają

Zdaniem Jakuba Borowskiego, ekonomisty Invest Banku, oszczędności mogą wspierać finansowanie działalności, ale na krótką metę.
– Takie problemy, jak opóźnienia w płatnościach, potrwają dwa, trzy kwartały, więc nie traktowałbym depozytów jako remedium na to zjawisko. Teoretycznie jest tego dużo, ale trzeba pamiętać, że są one skoncentrowane w dużych firmach – mówi Jakub Borowski.
Przedsiębiorstwa raczej nie sfinansują się z bieżących wpływów. Według danych opublikowanych wczoraj przez GUS wynik finansowy netto firm w I kwartale sięgnął niecałe 9,8 mld zł. To mniej niż połowa tego, co firmy wypracowały w pierwszych trzech miesiącach ubiegłego roku.
Z informacji GUS wynika, że prawdziwą kulą u nogi polskich firm są nietrafione operacje finansowe – najprawdopodobniej opcje. Strata z tego tytułu w całym sektorze wyniosła ponad 10,2 mld zł. W I kwartale 2008 r. było to 462,6 mln zł.
– Przedsiębiorstwa muszą transferować środki z depozytów na rozliczenie instrumentów pochodnych. To dodatkowy powód spadku oszczędności. Pytanie tylko, czy ta tendencja jest trwała. Za dwa, trzy miesiące straty z rozliczenia opcji mogą być jeszcze większe, więc można oczekiwać kolejnych spadków – mówi Jacek Wiśniewski z Raiffeisen Banku.
Zdaniem Dariusza Winka, głównego ekonomisty BGŻ, dynamika spadku depozytów przedsiębiorstw może wynosić w tym roku 5–9 proc. kwartalnie.
– Depozyty terminowe w ciągu I kwartału spadły o 6,9 proc., bieżące o 3,5 proc. Ta tendencja będzie się nasilać. Możliwości prostego cięcia kosztów w firmach są już bardzo ograniczone. Można oczekiwać dalszego spadku wartości depozytów, w II kwartale o około 8–9 proc. W III i IV ta dynamika wyniesie około minus 5 proc. – mówi Dariusz Winek.

Rosną zatory

Wraz z kurczeniem się poduszki płynnościowej będzie narastał problem zatorów płatniczych. Wątpliwości nie mają windykatorzy, którzy obserwują na bieżąco to zjawisko.
– W rozmowach niektórzy przedsiębiorcy mówią: mój kontrahent to najlepszy i najtańszy kredytodawca. Dotyczy to nie tylko najmniejszych podmiotów gospodarczych, ale również tych, które korzystają ze swojej dominującej pozycji na rynku – mówi Joanna Zawadzka, kierownik Działu Klientów Biznesowych firmy KRUK.
– W niektórych branżach poziom występujących zaległości nie jest jeszcze wysoki i sięga 15–45 dni po terminie płatności. Obserwujemy jednak rosnącą liczbę firm, w których poziom opóźnienia w spłacie kredytu kupieckiego zbliża się do 90 dni lub go przekracza – dodaje Andrzej Osiński, szef działu analiz Dun and Bradstreet.