Od 1 maja 2004 do 31 lipca 2008 r. pomoc publiczna udzielona Stoczni Gdańsk wyniosła ok. 700 mln zł w wartości nominalnej. Jest to łączna kwota wszystkich form wsparcia udzielonego stoczni - powiedziała PAP we wtorek Aneta Styrnik z biura prasowego UOKiK.

O kwocie 600-700 mln zł pomocy publicznej dla gdańskiej stoczni mówił podczas poniedziałkowej debaty w Gdańsku premier Donald Tusk. Szef rządu wyjaśnił, że składały się na nią umorzone zobowiązania wobec partnerów publicznych, np. Skarbu Państwa, urzędu miejskiego w Gdańsku czy izby skarbowej oraz poręczenia i gwarancje kredytowe w wysokości około 500 mln zł.

Po wysłuchaniu debaty wiceszef Solidarności w Stoczni Gdańskiej Karol Guzikiewicz zażądał powołania sejmowej komisji śledczej w sprawie prywatyzacji Stoczni Gdańskiej. Jego zdaniem, Tusk kłamał w czasie debaty ze związkowcami i podał nieprawdziwe informacje dotyczące pomocy publicznej dla stoczni. Według przedstawicieli Stoczni Gdańskiej cała pomoc wyniosła jedynie 80 mln zł.

Przewodniczący sejmowej komisji skarbu Tadeusz Aziewicz (PO) powiedział we wtorek PAP, że osobiście poprosił prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Małgorzatę Krasnodębską-Tomkiel, by wytłumaczyła wiceszefowi Solidarności w Stoczni Gdańskiej Karolowi Guzikiewiczowi, w jaki sposób liczy się pomoc publiczną.

"Łatwiej jest powiedzieć, że premier kłamie"

To właśnie prezes UOKiK - jak wynika z ustawy - jest zobowiązany do monitorowania pomocy publicznej udzielanej polskim firmom, opiniuje projekty pomocy, notyfikuje je w Komisji Europejskiej i reprezentuje polski rząd w postępowaniu przed KE i sądami europejskimi.

"Pani prezes uczyniła to na posiedzeniu komisji skarbu. Trudno mi powiedzieć, czy Karol Guzikiewicz nie chciał tego zrozumieć, czy nie potrafił. Łatwiej jest powiedzieć, że premier kłamie" - powiedział Aziewicz. Posiedzenie tej komisji miało miejsce we wrześniu 2008 r.

Dodał, że rozmowy nt. wysokości pomocy publicznej dla Stoczni Gdańsk toczyły się na posiedzeniach komisji skarbu.

"Ona jest decydentem w tej kwestii - co uznać za pomoc, jak liczyć ekwiwalenty od takiej pomocy, jak gwarancje kredytowe"

"Tam była mowa nie tyle o konkretnych kwotach, bo o ostatecznej wysokości pomocy publicznej tak naprawdę może wypowiedzieć się Komisja Europejska. Ona jest decydentem w tej kwestii - co uznać za pomoc, jak liczyć ekwiwalenty od takiej pomocy, jak gwarancje kredytowe. Do pomocy publicznej włącza się niejako rynkową wartość tych gwarancji, nawet, jeśli one nie były wykorzystane" - wyjaśnił.

Podkreślił, że Guzikiewiczowi były przekazywane kwestie dotyczące tego, iż pomoc publiczna to nie tylko pieniądze, które trafiły na konto stoczni, tylko "skomplikowany mechanizm".

"O tym wczoraj mówił premier Donald Tusk. Chodzi między innymi o zaniechania poboru pieniędzy przez Urząd Miasta Gdańsk. To wszystko jest elementem postępowania, które prowadzi Komisja Europejska. Ona zadecyduje o tym, jaka wysokość kwoty pomocy publicznej jest niezgodna z prawem europejskim" - tłumaczył Aziewicz.

Zdaniem UOKiK, pomoc publiczna może być udzielana przedsiębiorcom w różnych formach i tak było w przypadku Stoczni Gdańsk

Zdaniem UOKiK, pomoc publiczna może być udzielana przedsiębiorcom w różnych formach i tak było w przypadku Stoczni Gdańsk. Nie zawsze jest to forma prostej pomocy gotówkowej. Stosowane są również gwarancje, poręczenia, pożyczki i dokapitalizowanie.

UOKiK przeliczył wartość nominalną pomocy na tzw. ekwiwalent dotacji netto, na w kwotę, która stanowi realną korzyść uzyskaną przez stocznie z tytułu uzyskanej przez nie pomocy publicznej, zgodnie z orzecznictwem KE. W przypadku negatywnej decyzji, zwrot obejmowałby właśnie ten ekwiwalent. Jak wyjaśniła Styrnik, Stocznia w takiej sytuacji musiałaby zwrócić 135 mln zł.

W prawie wspólnotowym nie ma żadnego aktu, który jasno i precyzyjnie określałby sposób przeliczenia nominalnych kwot pomocy na ekwiwalent dotacji netto. Metodologia przeliczenia wynika z orzecznictwa KE.