W tyskiej fabryce Fiata trwa spór wokół pracy w niedzielę, czego wymaga pracodawca. Związki zawodowe protestują, domagając się też podwyżek. W niedzielę część pracowników za namową związkowców nie stawiła się w pracy.

Według rzecznika Fiat Auto Poland Bogusława Cieślara, na niedzielną zmianę nie przyszło jedynie ponad 3 proc. pracowników - 50 osób na 1500. Szefowa Solidarności w spółkach grupy Fiat Wanda Stróżyk mówi, że nie pracowało co najmniej 30 proc. pracowników, a efekty tego były odczuwalne również na pierwszej poniedziałkowej zmianie.

"Cieszymy się, że pracowników udało się wreszcie zmobilizować, wyrwać z zastraszenia. Nie godzimy się na pracę w niedzielę, pracodawca kieruje się wyłącznie chęcią zysku" - powiedziała w poniedziałek PAP Stróżyk.

Związkowcy zamierzają kontynuować akcję w kolejne weekendy.

"Obecna organizacja pracy w fabryce wiąże się z popytem na auta produkowane w Tychach"

Bogusław Cieślar poinformował dziś, że zakład zrealizował w 90 proc. zadania produkcyjne zaplanowane na niedzielną zmianę. Dodał, że w tym roku kierownictwo zakładu spotykało się kilkanaście razy ze związkami zawodowymi działającymi w Fiat Auto Poland i są zaplanowane następne spotkania w najbliższym czasie. Dyrekcja tłumaczy, że obecna organizacja pracy w fabryce wiąże się z popytem na auta produkowane w Tychach.

W ubiegłym roku tyska fabryka Fiata zanotowała ponad 30- procentowy wzrost produkcji. Z taśm tyskiej fabryki zjechało blisko 474 tys. sztuk samochodów tej marki. Na ten rok zakładany jest podobny poziom produkcji. Wraz z wytwarzanym w Tychach na zlecenie Forda nowym modelem tej marki, ubiegłoroczna produkcja wyniosła blisko 493 tys. pojazdów. Wzrost zanotowany w ubiegłym roku to przede wszystkim efekt rozbudowy fabryki i rozpoczęcia produkcji fiata 500. W Tychach powstaje też fiat panda, fiat 600 i ford ka.