Konstruowanie długoterminowego portfela inwestycyjnego jest zadaniem znacznie łatwiejszym w okresie hossy niż w czasie bessy
W pierwszym przypadku mamy zgodność celu długoterminowego i krótkoterminowego - portfel powinien zarabiać. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku, gdy rynek akcji notuje kolejne minima.
Przyjmijmy, że mamy do czynienia z osobą w wieku 35 lat, która zamierza oszczędzać na emeryturę i ma przeciętną skłonność do ryzyka. Opierając się na podstawowych kryteriach, czyli wieku i horyzoncie inwestycyjnym, a także profilu ryzyka, można określić udział akcji w portfelu na poziomie 50 proc. Portfel z taką alokacją - chociaż zbudowany zgodnie z zasadami sztuki - przyniósłby w ostatnich 12 miesiącach stratę wynoszącą prawdopodobnie ok. 20-25 proc. Pozostałe klasy aktywów: instrumenty rynku pieniężnego, których rentowność zależy od wysokości stóp procentowych, czy obligacje, których stopy zwrotu zależą od oczekiwań co do zmian w polityce monetarnej, nie byłyby w stanie zapewnić dodatniej stopy zwrotu z całego portfela. Stratę można byłoby ograniczyć poprzez większą dywersyfikację portfela, np. włączenie do niego surowców ujemnie skorelowanych z rynkiem akcji czy też nieruchomości. Kolejnym krokiem przy budowie portfela, gdy już określimy udział poszczególnych klas aktywów, jest dobór wehikułów, które zostaną wykorzystane przy inwestycjach: papierów wartościowych, funduszy, produktów strukturyzowanych czy instrumentów pochodnych.
Jednak czy charakter długoterminowy portfela przesądza o tym, że w krótkim terminie może on przynosić stratę? Akceptacja straty przez inwestora ułatwia co prawda pracę doradcy, ale z kolei zysk nawet minimalny już na starcie daje komfort i satysfakcję, a jednocześnie stwarza przestrzeń do modyfikacji. I tu pojawia się drugi ważny problem - czy długoterminowy charakter inwestycji oznacza, że w trakcie jej trwania alokacja nie powinna być zmieniana?
Rozwiązaniem może być zamiana podejścia do oszczędzania z długoterminowego na krótkoterminowe, przynajmniej w odniesieniu do części akcyjnej. Sprowadza się ono do zainwestowania w sposób płynny i bezpieczny części przewidzianej na zakup produktów związanych z rynkiem akcji i oczekiwania na wystąpienie przesłanek, które w sposób zdecydowany uzasadniałyby rozpoczęcie bardziej agresywnych inwestycji. W momencie gdy się one pojawią, można stopniowo rozpocząć akumulowanie akcji, pamiętając jednocześnie o kontroli strat. Taka postawa zmusza jednak do ciągłej obserwacji rynku i też nie jest wolna od ryzyka - tym razem rozpoczęcia akumulacji akcji zbyt późno.