Za pięć lat terminal LNG zapewni nam ciągłość dostaw gazu, przyczyni się jednak też do podwyżek jego cen. Dlatego wcześniej Gazprom może obniżyć cenę surowca, aby użytkowanie gazoportu stało się nieopłacalne.
Uruchomienie gazoportu w Świnoujściu spowoduje, że za zużywany gaz ziemny będziemy płacić więcej niż obecnie. Według niektórych analityków terminal LNG (skroplony gaz ziemny, dostarczany zazwyczaj drogą morską), choć pozwoli na częściowe uniezależnienie od rosyjskiego gazu, nie ma uzasadnienia ekonomicznego. Według Andrzeja Szczęśniaka, eksperta rynku, gaz LNG jest znacznie bardziej kosztowny niż ten, który dostarczany jest rurociągiem w ramach obecnego kontraktu jamalskiego. Choć skala podwyżki jest trudna do oszacowania (Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo nie zawarło jeszcze kontraktu na zakup LNG), to część analityków przekonuje, że i tak byłaby ona nieuchronna.
- Można domniemywać, że - gdyby terminal LNG nie powstał - trzeba byłoby liczyć się z prawdopodobnie jeszcze większymi podwyżkami ze strony Gazpromu - mówi Grzegorz Pytel, ekspert Instytutu Sobieskiego (IS).
- Mamy do czynienia z pozycją monopolistyczną Gazpromu w zaopatrzeniu Polski w surowiec. Jeżeli nie będziemy mieć terminalu LNG, to jest tylko kwestią czasu, kiedy Rosjanie wyśrubują ceny - twierdzi.
Według niego, posiadając terminal, możemy liczyć na bardziej atrakcyjne warunki zakupu, w tym z Rosji.
- Gazprom nie będzie podnosić wówczas cen, a wręcz będzie starał się je obniżyć, by pokazać, że terminal był nam niepotrzebny - tłumaczy nasz rozmówca.
- Oczywiście wówczas znajdzie się ktoś, kto przeliczy, jaka jest podwyżka naszych rachunków za gaz z tytułu terminalu LNG. Będzie to rachunek poprawny, ale oparty na fałszywych założeniach ekonomicznych. Budując gazoport, tworzymy bowiem konkurencję, a ta ma najlepszy wpływ na rynek - dodaje.
Zdaniem eksperta z IS obecnie Rosja prowadzi grę, która polega na tym, by śrubować ceny w górę na tyle, by była ona maksymalna i wciąż na tyle niska, by alternatywy w postaci terminalu LNG czy gazociągu Baltic Pipe były potencjalnie nieopłacalne.
- Im bardziej Gazprom będzie czuł, że w Polsce prowadzi się działania dywersyfikacyjne, tym bardziej będzie obniżać cenę, licząc na to, że zlikwiduje ekonomiczne podstawy tych projektów - przekonuje Grzegorz Pytel.
Po uruchomieniu w 2014 roku gazoportu do Polski rocznie będzie docierać 2,5 mld m sześc. gazu LNG. To 1/6 naszych potrzeb. Docelowo zdolność przeładunkowa terminalu wzrosnąć ma do 7,5 mld m sześc.