Poszukując okazji do inwestowania, trzeba zwracać uwagę na wielkość długów spółki. Duże kredyty to ryzyko dla akcjonariusza, jeśli spółce nie uda się zrealizować inwestycji, na które zaciągnęła kredyty.
Prawdopodobnie jeszcze w tym miesiącu Grupa Lotos pożyczy na inwestycje 1,75 mld dolarów, czyli ok. 3,82 mld zł. Będzie to jeden z największych kredytów zaciągniętych przez polską spółkę giełdową. Zarząd ogłosił nowelizację strategii, która zakłada zwiększenie wydatków inwestycyjnych w latach 2006-2012 z 7,3 mld zł do 12,9 mld zł. Dalsze plany wiążą się z kolejnymi pożyczkami.
Spadek kursu akcji Lotosu wkrótce po ogłoszeniu nowych planów wskazuje, że pierwsza reakcja giełdowych graczy na plany zarządu jest co najmniej ostrożna.
Czego mogą się obawiać posiadacze akcji spółek, które przymierzają się do realizacji bardzo dużych projektów finansowanych długiem? Na co powinni zwracać uwagę i na co mogą liczyć? Po pierwsze, trzeba obliczyć, jaka jest wysokość kredytu i zadłużenia ogółem w stosunku do aktywów spółki.
- Szacuję, że w przypadku Lotosu w 2010 roku dług netto będzie sięgał połowy kapitału własnego spółki. Zarząd zakłada, że wskaźnik ten może wynieść nawet 0,8. To dość dużo - mówi Ludomir Zalewski, analityk DM PKO BP.
- Tak duży kredyt zwiększa ryzyko dla akcjonariuszy, tym bardziej że spółka działa w branży, w której warunki zewnętrzne mają duży wpływ na bieżące wyniki - dodaje Kamil Kliszcz z DI BRE Banku.
W przypadku koncernu paliwowego, jak Lotos (czy PKN Orlen) zyski spółki zależą w dużym stopniu od kursu waluty, w której rozlicza się transakcje na podstawowym dla firmy rynku surowców (w tym przypadku dolar). Inne kluczowe czynniki makroekonomiczne to poziomy marż rafineryjnych oraz ceny ropy.
Drugim elementem, który trzeba wziąć pod uwagę oceniając perspektywy inwestowania w akcje spółki zaciągającej duże kredyty, są koszty obsługi zadłużenia.
- W obliczu rosnących stóp procentowych należy się spodziewać, że będą się one zwiększały - ocenia Ludomir Zalewski.
Dlatego kluczowym pytaniem jest to, czy spółkę będzie stać na obsługę tak dużego zadłużenia. Nie do końca możemy zawierzyć tu ocenie banków udzielających kredytów, gdyż te zazwyczaj zabezpieczają się na majątku spółki.
- Lotos dużą część pożyczek bierze pod zastaw swoich aktywów. Patrząc na wycenę rynkową spółki, można by odnieść wrażenie, że majątek spółki jest relatywnie niewiele wart w stosunku do kwoty kredytów. Jednak gdyby okazało się, że spółka nie jest w stanie spłacać zadłużenia, banki mogłyby za zastawiony majątek, instalacje, licencje, zapasy ropy otrzymać dużo więcej - mówi Kamil Kliszcz.
Trzecią, najtrudniejszą do oceny sprawą - nie tylko dla drobnego inwestora - jest to, czy spółka dobrze wyda pożyczone pieniądze i czy inwestycje okażą się rentowne.
- Lotos planuje, że zwrot na kapitale zaangażowanym ma wynieść co najmniej 12 proc. Licząc z grubsza i zakładając, że spółka płaci ok. 7 proc. odsetek, można przyjąć, że spółka zarobi na planowanych wydatkach - mówi Ludomir Zalewski.
Kupując akcje spółek, które przygotowują się lub są w trakcie realizacji inwestycji, trzeba pamiętać, że duże nakłady to małe dywidendy lub ich brak. Regułą jest, że w krótkim terminie duże programy inwestycyjne wpływają negatywnie na kurs spółki, w długim zazwyczaj sytuacja wygląda lepiej.
- Inwestycje budują wartość spółki, ale to niekoniecznie musi się przekładać na wzrost kursu. Inwestorzy nie zawsze od razu chcą dyskontować to, co będzie się działo w spółce w 2012 roku - podsumowuje Ludomir Zalewski.
- Z drugiej strony, decydując się na większe ryzyko i dłuższy okres oczekiwania oczekujemy wyższych zysków, gdy inwestycje zaczną przynosić efekty - dodaje Kamil Kliszcz.