Praktyki stosowane przez zarządców parkingów znajdujących się przy dyskontach mogą być nielegalne. Uważa tak prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) i obiecuje, że przyjrzy się tego typu działalności.
UOKiK poinformował wczoraj, że w 2019 r. wpłynęło do niego ponad sto sygnałów od konsumentów, które dotyczyły parkingów przy sklepach Biedronka i Aldi. W skargach zwracano uwagę na niejasne zasady korzystania z parkingu, złe oznakowanie oraz nieuzasadnione odrzucanie reklamacji.
Coraz częściej bowiem parkowanie przy popularnych sklepach jest bezpłatne wyłącznie dla klientów tego obiektu. Aby wykazać, że jest się osobą chcącą zostawić pieniądze, a nie jedynie „wyłudzić” bezpłatne parkowanie, należy pobrać bilet i umieścić go na desce rozdzielczej auta. Kto tego nie zrobi, musi zapłacić nawet 150 zł.
Sęk w tym, że wielu klientów wspomnianych sklepów twierdzi, iż o obowiązku pobrania biletu i umieszczenia go w widocznym miejscu za szybą auta nie wiedzieli. Z ich skarg wynika, że parkingi są niewłaściwie oznakowane. Często zdarza się też, że konsumenci drukują bilet, ale nie umieszczają go we wskazanym miejscu – na przykład zabierają go ze sobą. Ich reklamacja jest później rozpatrywana negatywnie, mimo że przesyłają firmie bilet i paragon ze sklepu.
– Konsument nie może być wprowadzany w błąd. Absolutnie niedopuszczalna jest sytuacja, gdy parking jest źle oznakowany i korzystający nie wie, czego się od niego wymaga. Oczekiwanie w takich sytuacjach płatności, zwłaszcza w dużej wysokości, jest nieprzyzwoite. Podstawowym prawem konsumenta jest prawo do informacji. W postępowaniu zweryfikujemy pod tym kątem regulaminy i praktyki zarządcy parkingów przy sklepach Biedronka i Aldi – zapowiada Tomasz Chróstny, prezes UOKiK, cytowany na stronie internetowej urzędu.
Na razie postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko konkretnemu przedsiębiorcy.