Spadający eksport i duże uzależnienie od państwowych pieniędzy to problemy, z jakimi boryka się środowisko startupowe.
Tylko 46 proc. start-upów sprzedaje obecnie swoje produkty lub usługi za granicą, a odsetek eksporterów pośród młodych firm spadł w ciągu trzech lat aż o 8 pkt proc. Co więcej, już 83 proc. sprzedaży trafia do dużych firm, to jest aż o 7 pkt proc. więcej niż przed rokiem. Takie wyniki – po przebadaniu 806 firm zaliczanych do tej kategorii – podaje fundacja Startup Poland w autorskim, corocznym raporcie. – Malejący udział eksporterów to efekt m.in. złudnego przeświadczenia, że niemal 38-milionowy rynek jest na tyle duży, że w zupełności wystarczy na start – komentuje dla nas Maciej Kołtoński, dyrektor ds. komunikacji i strategii w Startup Poland. – Rynki takie jak Estonia czy Izrael nie kierują się takim myśleniem. Mała liczba krajowych odbiorców wymusza na nich działanie globalne już od pierwszego dnia. Możemy więc mówić o pułapce dużego, polskiego rynku – dodaje.

Eksport bardziej opłacalny

To podejście przekłada się na strukturę przychodów młodych podmiotów – pośród eksportujących co piąta firma osiąga wpływy powyżej pół miliona złotych miesięcznie, wobec zaledwie 6 proc., które osiągają ten poziom, działając tylko na rynku krajowym. Co więcej, niemal jedna trzecia sprzedających za granicę notuje przychody w przedziale od 100 tys. do 500 tys. zł. Odsetek w tym przypadku jest o 12 pkt proc. większy niż w grupie, która sprzedaje lokalnie. Widać, że eksport gwarantuje młodej firmie dużo większe szanse na przetrwanie. Sześć na dziesięć start-upów mających zagraniczne kontrakty zarabia regularnie, podczas gdy ten komfort ma tylko co czwarty nieeksportujący, a 85 proc. zatrudnia pracowników, na co stać tylko 40 proc. firm działających wyłącznie w kraju. Wśród korzyści z międzynarodowej wymiany raport wskazuje m.in. większą wiarygodność w oczach kolejnych klientów, a także zwiększoną motywację zespołu.
Co ciekawe, według danych, co drugi eksporter zaczął sprzedawać za granicę na początku działalności – bez testowania produktu na rynku lokalnym. Autorzy zwracają też uwagę na zmianę kierunku sprzedaży poza Polską – na znaczeniu traci rynek amerykański, zyskuje natomiast europejski.
– Szeroki dostęp do informacji i wzrost świadomości konkurencji w biznesie międzynarodowym mogą powodować, że lokalne start-upy z większym respektem podchodzą do podmiotów zagranicznych. To może je wstrzymywać przed decyzją o internacjonalizacji – tłumaczy Wiktor Schmidt, prezes producenta rozwiązań cyfrowych Netguru, sprzedającego globalnie. – Tymczasem nie ma innej drogi, nie można odłożyć globalizacji na później – dodaje.
Jeśli już wysyłamy, to co? Produkty, które nie wymagają budowania skomplikowanego procesu logistycznego. „Chętniej za granicą sprzedają firmy z branży deep tech [technologii zaawansowanych – red.], aplikacji mobilnych i mediów społecznościowych” – czytamy w opracowaniu.
Trzeba jednak zauważyć, że na tle małych i średnich firm start-upy wyglądają – pod względem eksportu – rewelacyjnie. Z tegorocznego raportu Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości wynika, że w 2016 r. jedynie 4,4 proc. ogółu MSP sprzedawało za granicę wyroby, a co setna – usługi.

Informatyk cenniejszy niż prezes

W co piątym start-upie programista zarabia od 10 do 15 tys. zł netto, podczas gdy taką pensją może pochwalić się 17 proc. członków ich zarządów. Połowa specjalistów zarabia od 5 do 10 tys. zł, przy czym pensje na takim poziomie w przypadku kierownictwa zdarzają się w co trzeciej firmie. Stosunkowo dobrze zarabiają menedżerowie sprzedaży czy specjaliści od public relations. Najgorzej spośród badanych wypadają w start-upach kadrowcy – 73 proc. z nich zarabia do 5 tys. zł.
Młode podmioty uruchamiają coraz bardziej kreatywne formy płacenia pracownikom. 30 proc. badanych firm oferuje equity stock option plan (ESOP), czyli program wynagradzania pracowników udziałami. To bardzo dobry wynik, średnia europejska, jeśli chodzi o posiadanie przez pracowników udziałów w firmie, wynosi bowiem 22,5 proc.
W młodych firmach co czwarty zatrudniony jest obcokrajowcem. Ponad połowa to Ukraińcy, niemal co siódmy jest Amerykaninem lub Brytyjczykiem. Umiędzynarodowienie może się zwiększyć, bo Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości uruchomiła w tym roku program Poland Prize, który gwarantuje dofinansowanie nawet do 200 tys. zł i specjalną ścieżkę wizową, a także pomoc opiekuna w sprawach urzędowych dla zagranicznych przedsiębiorców, którzy zarejestrują swój start-up w Polsce.

Polskie pieniądze

Aż 40 proc. kapitału finansującego polskie start-upy pochodzi od instytucji publicznych, takich jak Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości i Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, które z kolei wspierają się pieniędzmi unijnymi. Również fundusze venture capital, mające 37-proc. udział w finansowaniu, sporo czerpią z kasy państwa i UE, co oznacza, że znaczna część pieniędzy w sektorze pochodzi ze środków publicznych. Co więcej, odsetek ten rośnie, a to poważne zagrożenie, już w 2020 r. zmieni się bowiem strategia finansowania i Bruksela przestanie tak intensywnie dotować programy mające pobudzić rozwój najmłodszych firm.
Struktura polskich start-upów / Dziennik Gazeta Prawna