Ministerstwo Zdrowia chce ujednolicić wielkość paczek wyrobów tytoniowych. Instytut Staszica przestrzega. Twierdzi, że to łamanie Konstytucji biznesu.



Wdrożenie rozwiązania przewidzianego w nowelizowanej ustawie o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych oznacza, że po 1 stycznia 2020 r. papierosy typu slim nie będą mogły być sprzedawane w dotychczasowych opakowaniach. Zdaniem resortu opakowania trzeba ujednolicić, bo na paczkach cienkich papierosów nie mieści się ostrzeżenie zdrowotne wymagane przez dyrektywę tytoniową. W zakończonych przed wakacjami konsultacjach społecznych do projektu nowelizacji branża sprzeciwiła się takiemu rozwiązaniu, bo nie ma ono uzasadnienia biznesowego ani zdrowotnego. Przeciw są też handlowcy.
Instytut Staszica przygotował raport o skutkach nowego rozwiązania. W ubiegłym tygodniu analiza została przesłana do ministerstw: przedsiębiorczości i technologii, rolnictwa, spraw zagranicznych i finansów. – Zwracamy uwagę, że gdyby nowe przepisy weszły w życie, polska branża tytoniowa musiałaby rozważyć wprowadzenie wielu niepraktycznych rozwiązań, aby sprostać nowym wymaganiom. Oferowanie cienkich papierosów w większych paczkach oznacza konieczność zastosowania w nich wypełnienia w postaci bibuły czy papieru, by produkty nie uległy uszkodzeniu. Przypomina to praktyki prywatnych operatorów pocztowych z okresu, gdy nie mieli prawa dostarczać przesyłek poniżej określonej wagi – wyjaśnia dr Dawid Piekarz, ekspert Instytutu Staszica, autor analizy.
Branża szacuje, że nowe rozwiązania będą wymagały od niej milionowych inwestycji. – Konieczne będzie nie tylko przestrojenie linii produkcyjnych, ale też zamówienie większych opakowań, wypełnienia do nich. Zapłacimy też więcej za transport – komentuje przedstawiciel jednego z koncernów tytoniowych.
Nowe paczki slimów mogą też wprowadzać konsumentów w błąd. Obecnie tylko po nich kupujący są w stanie odróżniać, jaki rodzaj papierosów kupują. Za sprawą obowiązującej od września 2016 r. dyrektywy tytoniowej producenci nie mogą bowiem używać na opakowaniach żadnych informacji na temat produktu. Zmianę przepisów mogą więc łatwo wykorzystać przestępcy, wprowadzając na rynek nielegalne wyroby, co zredukuje wpływy podatkowe do budżetu i przyczyni się do rozwoju szarej strefy.
– Za naszą wschodnią granicą jest mnóstwo fabryk, które są gotowe wyprodukować to, na co jest zbyt. Slimy to obecnie 30 proc. rynku – wylicza Dawid Piekarz, podkreślając, że już teraz budżet traci na produkcji i przemycie nielegalnych papierosów 6–7 mld zł.
Tego też obawiają się właściciele sklepów, którzy zwracają uwagę, że również stracą na wprowadzeniu nowej regulacji. W wielu z nich bowiem wyroby tytoniowe odpowiadają za 40 proc. rocznych obrotów. – Spodziewamy się, że nawet jedna trzecia rynku może trafić do szarej strefy – szacuje Maciej Ptaszyński, dyrektor Polskiej Izby Handlu, zrzeszającej małe sklepy. I powołuje się na badania przeprowadzone przed wakacjami przez instytut IBRIS. Wynika z nich, że prawie 85 proc. ankietowanych uważa za nieuczciwe wobec konsumenta sprzedawanie cienkich papierosów w zbyt dużych opakowaniach.
Rozwiązaniem mogłoby być wkładanie do większej paczki dwa razy tyle papierosów co teraz, czyli 40 sztuk. Sprzeciwiają się mu jednak handlowcy. Zwracając uwagę, że w ślad za tym pójdzie wzrost ceny o 100 proc., a na takie opakowania nie będzie zbytu.
Instytut Staszica zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt, z powodu którego ujednolicenie opakowań nie powinno zostać wprowadzone: łamie zasady Konstytucji biznesu, która mówi wprost, iż „prawodawca nie powinien wprowadzać regulacji ponad to, co jest konieczne do prawidłowego wdrożenia prawa unijnego, czy (…) nakładać na przedsiębiorców dodatkowych obowiązków ani rozwiązań surowszych, niż wymaga tego prawo, które podlega implementacji”.