Europejski biznes liczy, że koniec kryzysu przyjdzie nagle i brutalnie w ciągu 2010 roku; na razie firmy przygotowują się na bardzo ciężki 2009 rok - powiedział przewodniczący Konfederacji europejskiego biznesu i pracodawców "BusinessEurope" Ernest-Antoine Seilliere.

"Wyjście z kryzysu będzie bardzo brutalne. W pewnym momencie wszyscy powiedzą - to koniec, dotknęliśmy dna i wszyscy przyłożą się do wznowienia" - powiedział Seilliere. "Nie ma powodów, by to nie miało miejsca w ciągu 2010 roku, ale nie należy robić z końca 2009 roku jakiegoś absolutu. Nikt nie jest zdolny przewidzieć daty końca kryzysu, bo nikt jeszcze nie wie, czy już dotknęliśmy dna" - dodał.

Według Seilliere'a rok 2009 będzie dla firm i państw europejskich bardzo ciężki, gdyż za kryzysem finansowym i gospodarczym przyjdą poważne konsekwencje socjalne, jak spodziewana redukcja zatrudnienia o 5 mln miejsc pracy w UE. "Napięcia socjalne są nieuniknione, one są wpisane w kryzys" - przyznał. "Ale z drugiej strony w środowisku przedsiębiorców jest wiele nadziei, bo taki jest też temperament tej grupy, że kryzys się skończy, gdy tylko giełdy się odbiją" - dodał.

Seilliere za "absolutnie konieczne" uznał podejmowane przez UE i kraje członkowskie działania antykryzysowe, w tym przyjmowanie planów pobudzania gospodarki, nawet jeśli zwiększają one deficyty budżetowe.

"Jesteśmy przekonani, że kraje robią to, co muszą, odpowiadając na kryzys poprzez plany finansowe i pobudzania gospodarki. To absolutnie konieczne i wszystkie kraje europejskie, które mogą, właśnie tak powinny odpowiedzieć na kryzys" - dodał.



Jego zdaniem absolutnym warunkiem rozwiązania kryzysu jest wznowienie działań kredytowych systemu bankowego. "Potrzeba bardzo silnych interwencji rządowych, one zresztą mają miejsce oraz wsparcie EBC (Europejskiego Banku Centralnego), jeżeli chodzi o kraje euro. Wszyscy członkowie BusisnessEurope w całej UE cierpią, ale politycznie trzeba zapewnić, by w nowych krajach UE nie pojawiło się poczucie rozczarowania. Stąd potrzeba poszukiwania środków finansowych na wsparcie" - powiedział.

Podkreślił, że rozumie starania nowych państw UE, by przyspieszyć przyjęcie euro. Jego zdaniem nie ma jednak mowy o zmianie zasad wejścia do strefy euro, nawet jeśli w kryzysie kraje już będące członkami eurolandu łamią kryteria z Maastricht, znacznie przekraczając dozwolony 3 proc. limit deficytu.

"Nie będzie zgody na zmianę zasad gry, by wejść do euro, bo mamy takie problemy, jakie mamy... Konstrukcja walutowa nie może być improwizowana. Także w kryzysie musimy utrzymać procedury. Biznes rozumie, że teraz wiele krajów nie spełnia kryteriów z Maastricht. Ale szaleństwem byłoby myśleć, że z takimi deficytami da się żyć dłużej niż dwa, trzy lata... Dlatego konieczne będą reformy strukturalne" - powiedział Seilliere.

BusinessEurope reprezentuje ponad 20 mln małych, średnich i dużych przedsiębiorstw z krajowych federacji przedsiębiorców z 33 krajów. Ma silną pozycję w UE; Seilliere bywa zapraszany na szczyty przywódców państw UE. Polskim członkiem BusinessEurope jest PKPP Lewiatan.