Polski Fundusz Rozwoju przejmuje kontrolę nad bydgoską Pesą. Zainwestuje w nią 300 mln zł i pomoże zdobyć nowe kredyty.
Nowy właściciel ma pomóc Pesie wyjść z ogromnych kłopotów finansowych. Największy polski producent pociągów i tramwajów wpadł w nie, bo nie mógł wywiązać się z dużej liczby zleceń i musiał płacić kary. Bydgoska firma rozmawiała z różnymi potencjalnymi inwestorami, m.in. czeską Skodą i hiszpańskim CAF-em, ale ostatecznie wybrała państwowy Polski Fundusz Rozwoju. Wczoraj producent podpisał z nim umowę inwestycyjną.
– Oferta PFR była najlepsza. Nie można jednak mówić, że dostaniemy od państwa jakieś dotacje czy prezenty. To umowa biznesowa – stwierdził Zygfryd Żurawski, prezes Pesa Holding. Dzięki PFR producent otrzyma zastrzyk finansowy, który pozwoli mu kontynuować produkcję. Po pierwsze państwowy fundusz sam zainwestuje w spółkę 300 mln zł i przez to przejmie niemal 100 proc. udziałów. Po drugie pomoże zdobyć nowe kredyty na kwotę 700 mln zł i limity gwarancyjne na ok. 500 mln zł. Od dłuższego czasu Pesa prowadzi rozmowy z dużymi bankami i ubezpieczycielami, m.in. z PKO BP, Pekao i PZU. Szef PFR Paweł Borys mówi, że jest już wstępne porozumienie z tymi instytucjami.
W mediach pojawiły się jednak informacje, że niektóre banki boją się udzielać Pesie kredytu, bo pieniądze mogą trafić na poczet kolejnych kar, np. dla Deutsche Bahn, które miałoby żądać nawet 600 mln zł za opóźnienia w dostawie spalinowych pociągów Link. Szef Pesy Krzysztof Sędzikowski zapewnia jednak, że to kwoty wyssane z palca. Twierdzi, że temat kar nie jest podnoszony w rozmowach ze stroną niemiecką. Wspólnie z Pawłem Borysem zakładają, że ostateczna umowa z bankami zostanie podpisana w ciągu kilku tygodni.
Obaj przyznają, że realizacja kontraktu dla DB to teraz kluczowe wyzwanie dla firmy. Podpisana w 2012 r. umowa ramowa zakładała, że Pesa dostarczy nawet 470 spalinowych regionalnych pojazdów za ogromną kwotę 1,2 mld euro. Pierwsze składy miały dotrzeć do przewoźnika w połowie 2016 r., ale największym problemem okazało się uzyskanie w niemieckich urzędach odpowiednich homologacji, które dopuściłyby składy do ruchu. Ostatecznie udało się otrzymać dokumenty 31 maja tego roku i producent mógł zacząć dostawy. Na razie przekazano cztery krótsze, dwuczłonowe składy. Do końca października za Odrę ma trafić 20 pociągów. Kolejne dostawy będą uzgadniane z szefami DB.
Krzysztof Sędzikowski zapowiada też zmianę strategii rynkowej. Firma już nie będzie się rzucać na wszystkie przetargi, które ogłoszą przewoźnicy. Ma się skupić na tych zleceniach, które zagwarantują produkcję dłuższych serii. Oprócz składów regionalnych dla Niemiec firma zajmie się realizacją już zdobytych kontraktów, m.in. na dostawę 21 pociągów Elf 2 dla warszawskiej SKM-ki, składów regionalnych dla Kolei Śląskich czy tramwajów dla Kijowa.
Pojawiły się spekulacje, że Pesa połączy się teraz z innym producentem, który wpadł w państwowe ręce – firmą FPS Cegielski (zajmuje się głównie produkcją wagonów). Paweł Borys twierdzi, że na razie nie ma takich planów. Zaznacza jednak, że z czasem na rynku pewnie będzie konieczna konsolidacja. Liczy jednak, że Pesa przede wszystkim połączy się z nowosądeckim Newagiem. Nie wyklucza, że w takim wariancie do przedsięwzięcia doproszony byłby inny prywatny partner.
470 - nawet tyle spalinowych regionalnych pojazdów Pesa miała dostarczyć Deutsche Bahn w zamian za 1,2 mld euro
4 - tyle zdołała dotąd wysłać za Odrę
16 – kolejnych ma przekazać Niemcom do końca października. Następne dostawy będą uzgadniane z szefami DB