4-6 mld euro rocznie na zakup przez elektrownie uprawnień do emisji CO2, 60 mld zł na osiągnięcie 15-proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych i 20 mld zł na poprawę efektywności energetycznej - tyle pochłonie wprowadzenie unijnych przepisów.
W kwietniu pod obrady rządu ma trafić projekt ustawy o efektywności energetycznej przygotowywany przez Ministerstwo Gospodarki. Rozwiązania wpisują się w tzw. pakiet klimatyczny UE, który był jednym z najważniejszych punktów szczytu przywódców państw członkowskich przed kilkoma tygodniami.
W ramach tzw. programu 3x20, postanowili oni, że do 2020 roku nastąpi redukcja emisji gazów cieplarnianych - o 20 proc., zwiększenie efektywności wykorzystania energii - także o 20 proc. oraz zwiększenie wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych - do 20 proc.
Każdy z krajów członkowskich ma osiągnąć inne wskaźniki. Polska strona nie jest do końca zadowolona z przypisanych Polsce norm. Wiążące dyrektywy mają wejść w życie dopiero za rok, więc jeśli negocjatorzy się postarają, najbliższe miesiące mogą przynieść jeszcze pewne zmiany.

Kosztowne emisje CO2

Eksperci szacują, że na spełnienie stawianych wymagań w Polsce trzeba będzie przeznaczyć nawet 100 mld zł. Szczególnie kosztowna może być zmiana zasad przydziału uprawnień do emisji CO2. Od 2013 roku energetyka i inne firmy intensywne energetycznie 100 proc. uprawnień miałyby kupować w systemie aukcyjnym.
Z prognoz Societe Generale i Deutsche Bank wynika, że po roku 2013 ceny pozwoleń CO2 wyniosą około 35 euro/t lub nawet więcej. Przy takiej cenie CO2 polskie wydatki na zakup pozwoleń wyniosłyby 5,8 mld euro rocznie, a przy obecnej cenie - około 23 euro/t - 3,8 mld euro.
- System aukcyjny jest groźny dla polskiej gospodarki. W 2013 roku energia musiałaby zdrożeć o 70-100 proc. tylko z powodu praw do emisji gazów cieplarnianych - mówi prof. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej, ekspert ds. energetyki.
- Nie martwmy się na wyrost. W sprawie handlu emisjami jest dużo spekulacji, a trudno teraz rozsądzić, jak to wpłynie na ceny energii. Rosną ceny ropy, w grę wchodzi podwyżka cen gazu, ceny węgla też się zmienią i może to mieć większy wpływ na ceny energii niż wymogi środowiskowe - mówi Mirosław Bieliński, prezes gdańskiej Energi.
Ryzyko gwałtownego wzrostu cen jest jednak na tyle wysokie, że Polska chce, aby nasza energetyka stopniowo dochodziła do obowiązku zakupu 100 proc. uprawnień.

Zielona energia to więcej niż prąd

Polski rząd nie zgadza się też z propozycją, aby udział energii ze źródeł odnawialnych wynosił aż 15 proc. Choć eksperci twierdzą, że jest to do zrealizowania.
Grzegorz Wiśniewski, prezes zarządu Instytutu Energetyki Odnawialnej uważa, że osiągnięcie w 2020 roku 15 proc. energii odnawialnej w całkowitym zużyciu jest możliwe.
- Ale realizacja tego celu według naszych szacunków wymagałaby nakładów inwestycyjnych rzędu 60 mld zł - mówi Grzegorz Wiśniewski.
- Podstawowa bariera w osiągnięciu proponowanego nam celu to dostępność do sieci energetycznych. To sprawa kluczowa, bo bez ich rozwoju nie da się przyłączyć planowanych źródeł energii. Trzeba też zbliżyć rynek biomasy do energetyki, jego organizacja pozostawia wiele do życzenia - dodaje Maciej Stryjecki, dyrektor generalny Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej.
Specjaliści uważają, że nawet poprawa efektywności energetycznej nie uratuje przed podwyżkami cen energii. Nie jest w stanie zniwelować do końca finansowych skutków rozwoju energetyki odnawialnej i redukcji uprawnień do emisji CO2.
- Można zahamować wzrost cen przez efektywniejsze wykorzystanie energii. Ale to również najpierw będzie kosztować - mówi prof. Krzysztof Żmijewski.
Przygotowywana przez resort gospodarki ustawa o efektywności energetycznej powinna stworzyć warunki do oszczędzenia do 2016 roku 9 proc. energii (ponad 53 TWh), czyli więcej niż wyprodukowały w 2007 roku wszystkie elektrownie Polskiej Grupy Energetycznej.
Oszczędzanie energii ma wymusić wprowadzenie systemu tzw. białych certyfikatów. To mechanizm pozyskiwania, umarzania i obrotu świadectw potwierdzających oszczędności energii. Z szacunków zespołu prof. Żmijewskiego wynika, że w latach 2009 - 2020 system może kosztować ok. 20 mld zł., które poprzez białe certyfikaty byłyby przetransferowane od odbiorców końcowych do podmiotów oszczędzających energię. Zła wiadomość jest jednak taka, że to również wpłynie na wzrost cen energii, bo koszty certyfikatów sprzedawcy energii mają wliczać w ceny.
Do sprecyzowania pozostaje, co oznacza cel 20 proc. redukcji zużycia energii. Jako punkt odniesienia przyjęto prognozy zużycia do 2020 roku, tymczasem już obowiązuje przepis o zmniejszeniu zużycia o 9 proc. Na razie można jednak tylko szacować koszty tej dyrektywy.
OPINIA
ZBIGNIEW KAMIEŃSKI
p.o. dyrektora departamentu energetyki Ministerstwa Gospodarki
W przypadku udziału energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu energii do 2020 roku uważamy, że proponowany nam przez Unię 15-proc. udział jest mimo wszystko zbyt trudny do osiągnięcia i opowiadamy się za udziałem na poziomie 11-13 proc. Jeśli chodzi o propozycje wprowadzenia od 2013 roku aukcyjnego systemu nabywania uprawnień do emisji CO2, chcemy, aby proces ten następował stopniowo. Jeśli chodzi o efektywność energetyczną, szykujemy novum: będziemy starali się określić, co trzeba zrobić, żeby wzrost gospodarczy następował przy jak najmniejszym wzroście zużycia energii, a nawet kiedy rozwój gospodarczy nie będzie już wymagał dodatkowego zapotrzebowania na energię.