Dwa dni po zgłoszeniu od organu państwowego, a pięć po informacji od konsumenta, mają e-sklepy na usunięcie groźnych produktów. Tak uznała Komisja Europejska

Odpowiedzialność za produkty niebezpieczne co do zasady spoczywa na producencie, ewentualnie importerze lub dystrybutorze. Działać jednak muszą także sprzedawcy oraz platformy internetowe umożliwiające sprzedaż. Ich podstawowym zadaniem jest wycofywanie ze swych stron towarów, które mogą być niebezpieczne. Sęk w tym, że żaden przepis spośród dość szczegółowych regulacji unijnych nie mówi, w jakim czasie powinni reagować.

Dał nam przykład Alibaba

Z art. 14 dyrektywy o handlu elektronicznym wynika, że przedsiębiorcy dostarczający usługi społeczeństwa informacyjnego polegające na przechowywaniu informacji powinni podejmować „niezwłocznie odpowiednie działania w celu usunięcia lub uniemożliwienia dostępu do informacji”, które związane są z działalnością o bezprawnym charakterze. Należy zatem szybko i skutecznie eliminować ze sprzedaży niebezpieczne produkty. Jeśli któryś przedsiębiorca tego nie zrobi, naraża się na odpowiedzialność odszkodowawczą (klient, który się zrani kupioną zabawką, będzie mógł dochodzić odszkodowania nie tylko od producenta, lecz także od sprzedawcy). Ale co to znaczy szybko? Niektórzy prawnicy uważają, że to 24 godziny. Inni przekonują, że to nawet 30 dni.

– Unijna dyrektywa posługuje się pojęciem „niezwłocznie”. Było ono wielokrotnie wykładane przez polskie sądy, w tym Sąd Najwyższy. I nie ma jednej odpowiedzi na pytanie, co to znaczy „niezwłocznie” – zauważa Paweł Baran, associate w kancelarii LSW Leśnodorski Ślusarek i Wspólnicy.

Komisja Europejska długo wzbraniała się przed określeniem dokładnego terminu. I choć nadal go nie wskazała, to prowadzący e-sklepy i platformy internetowe (np. portale aukcyjne) dostali wreszcie wskazówkę.

25 czerwca 2018 r. operatorzy czterech dużych internetowych platform – Alibaba, Amazon, eBay oraz Rakuten – podpisali zobowiązanie do szybszego usuwania niebezpiecznych produktów sprzedawanych za pośrednictwem ich platform. Rozmowy wspierała Komisja Europejska.

W podpisanym dokumencie przedsiębiorcy zobowiązali się do udzielania odpowiedzi na pochodzące od organów państw członkowskich zgłoszenia produktów niebezpiecznych w ciągu dwóch dni roboczych oraz podejmowania działań w odpowiedzi na zgłoszenia od klientów w ciągu pięciu dni roboczych.

– Bezpieczeństwo konsumentów podczas zakupów w internecie powinno być tak wysokie jak w przypadku zakupów w tradycyjnym sklepie. Z zadowoleniem przyjmuję zobowiązanie do zapewnienia bezpieczeństwa produktów. Wzywam również inne internetowe platformy handlowe do przyłączenia się do tej inicjatywy – skomentowała podpisanie porozumienia Vĕra Jourová, komisarz UE do spraw sprawiedliwości, konsumentów i równouprawnienia płci.

Unijny wzorzec dla sądów

Komisja Europejska tym samym dała wyraźny sygnał: dwa dni na usuwanie produktów po zgłoszeniach od organów państwa oraz pięć dni po zgłoszeniach od konsumentów to odpowiedni czas na działanie dla przedsiębiorców. Unijni decydenci mają się przyglądać, czy inni przedsiębiorcy pójdą w ślad za największymi. Jeśli nie, rozważona zostanie inicjatywa legislacyjna doprecyzowująca przepisy.

Produkty niebezpieczne w unijnym systemie ostrzegania / Dziennik Gazeta Prawna

Poparcie dla inicjatywy przedsiębiorców wyrażone przez KE zapewne przyda się krajowym sądom. Te bowiem mierzą się ze sprawami, w których muszą ocenić, czy dany sprzedawca wystarczająco szybko usunął trefny produkt, by uwolnić się od odpowiedzialności.

– Zaprezentowane stanowisko może stanowić dobry materiał do analizy dla sądów; punkt wyjścia ich rozważań. Przestrzegałbym jednak przed przyjmowaniem automatyzmów – komentuje Paweł Baran. Jego zdaniem terminy 2- i 5-dniowy dla największych rynkowych graczy mogą być właściwe, ale nie znaczy to, że takie same byłyby odpowiednie w wypadku małych sklepów internetowych lub branżowych.

– Moim zdaniem w szczególności dwudniowy termin może być dla wielu przedsiębiorców zbyt krótki – uważa prawnik.

Od kilkunastu miesięcy zwalczanie nielegalnych treści w internecie – za jakie uznawane jest także oferowanie do sprzedaży produktów niebezpiecznych – jest oczkiem w głowie Komisji Europejskiej. We wrześniu 2017 r. zobowiązała się ona do monitorowania postępów w tej dziedzinie i ustalenia, czy potrzebne będą dodatkowe działania. Dziś już wiadomo, że pewne zmiany legislacyjne zostaną niebawem zaprezentowane. Nie wiadomo natomiast jeszcze, jak dalekie będą.