Problem zanieczyszczenia powietrza coraz częściej trafia na wokandę. Są nawet pierwsze wyroki, korzystne dla mieszkańców. Co powinni zrobić włodarze miast borykających się z największym smogiem? Odpowiedź jest prosta: zainwestować w drzewa.

Mieszkańcy zaczynają pozywać władze miasta za zanieczyszczenia. Według różnych szacunków, tylko do samych warszawskich sądów miało wpłynąć ponad 100 pozwów za nieskuteczną walkę ze smogiem. Jednak problem ten dotyczy nie tylko państw rozwijających się, lecz także wysokorozwiniętych gospodarek. Przykładowo, dwóch prokuratorów z Nowego Jorku i Connecticut wspólnie pozwało EPA - amerykańską agencję zajmującą się ochroną środowiska. Organizacja teoretycznie odpowiada za walkę z zanieczyszczeniami powietrza, ale za administracji Trumpa obniżyła swoje standardy, chociażby w certyfikacji przemysłu ciężkiego. Z tego względu, dla wielu walka o ochronę środowiska przeniosła się do sądów. Coraz częściej kończy się ona sukcesem obywateli, tak jak w przypadku mieszkańców Nowego Jorku i Connecticut.

Jedna z prokuratorów, Barbara Underwood, skomentowała: „Administracja Trumpa nieustannie naginała prawo. Postawiliśmy więc ich przed sądem i wygraliśmy. Nadal będziemy działać tak, aby chronić zdrowie i środowisko Nowojorczyków”. Walka z władzą w imię czystego powietrza będzie coraz częstsza.

Nic dziwnego, według Światowej Organizacji Zdrowia, aż 90 procent osób na świecie oddycha zanieczyszczonym powietrzem. Smog jest może niewidoczny i oddziałuje powoli, ale skutecznie: jak szacuje WHO, aż siedem milionów przedwczesnych zgonów rocznie jest spowodowanych zanieczyszczonym powietrzem. Zazwyczaj związane są one z chorobami nowotworowymi, niewydolnością układu krążenia czy atakami serca.

A będzie tylko gorzej. Wraz z dynamicznym wzrostem demograficznym (tegoroczny przyrost naturalny przekroczył liczbę ludności Polski i wyniósł ponad 39 milionów) rośnie ogólne zapotrzebowanie na energię, która w większości pochodzi i nadal będzie pochodzić z tradycyjnych, a nie odnawialnych źródeł. Dodatkowo, liczba użytkowników samochodów odnotowuje dynamiczny wzrost. Także w Polsce przybywa aut, ale głównie używanych (jedynie co trzeci rejestrowany samochód nad Wisłą wyjechał z salonu, a średni wiek samochodu w Polsce to 13 lat). Według danych GIOS, to transport samochodowy odpowiada w 5 procentach za zanieczyszczenie powietrza, czyli tyle co przemysł łącznie w całym kraju. Problem ten zwiększa się diametralnie w większych miastach. Przykładowo, w Warszawie transport drogowy odpowiada za 40 procent emisji PM10, 20 procent PM 2,5 oraz 15 procent benzo(a)pirenu.

Co mogą zrobić włodarze miast, aby przy swoim napiętym budżecie skutecznie zmniejszyć zanieczyszczenia? Z pewnością powinni zainwestować w drzewa. Jak podaje Obserwator Finansowy, wydatek ten przynosi ponad dwukrotny wzrost, czyli w każdego zainwestowanego dolara, należy spodziewać się zwrotu w wysokości 2,5 dolara. Skąd taki wynik? Takie rezultaty osiągnęli naukowcy badający wpływ zasadzonych drzew w tak zwanych mega miastach, czyli ośrodkach, w których mieszka ponad 10 milionów ludzi. Analizie poddano 10 miast na 5 różnych kontynentach. Wnioski były następujące: na kilometrze kwadratowym pokrywy drzewnej, każdy mieszkaniec (zarówno LA jak i Kairu) zyskiwał średnio około 83 dolarów oszczędności rocznie. Oczywiście, najważniejszą pozycję stanowią oszczędności powstałe w skutek przechwytywania dwutlenku węgla, które mają sięgać aż prawie 8 mln dolarów rocznie.

Ponadto, miasta oszczędziły 930 tysięcy dolarów na kosztach leczenia wynikłych z zanieczyszczenia powietrza, na energii używanej do chłodzenia i ogrzewania ponad połowę tej wartości - prawie 480 tysięcy, a na magazynowaniu nadmiernej wody około 20 tysięcy dolarów.

Problemem tych wyników jest jednak to, że bardziej pokazują jakie długotrwałe korzyści finansowe przynosi inwestycja w nasadzenia, a niekoniecznie znany nam tradycyjny zwrot z inwestycji. Nie można ich bowiem traktować sensu stricte w kategoriach księgowych. Chociaż badacze wyszli z poniekąd słusznego założenia, że w ekonomii to co niepoliczalne po prostu nie istnieje, zwłaszcza, że denialistów (ang. denialist - osoba negująca istnienie potwierdzonych naukowo zjawisk). Przykładowo, jednym z nich jest nie kto inny, a członek wspomnianej agencji EPA. Profesor Phalen z University of California, reprezentujący Air Pollution Health Effects Laboratory (sic!) uznał, że „współczesne powietrze za zbyt czyste dla optymalnego zdrowia”. Czy po wyroku sądu nadal uważa, że „dzieci powinny oddychać zanieczyszczonym powietrzem, aby się uodpornić”? Na razie nie wiadomo.