Prokuratura podąża śladami firm, które służyły byłemu prezesowi windykatora do wyprowadzania pieniędzy ze spółki, i tropi jego najbliższych współpracowników

Zarzuty w sprawie GetBacku mają już były prezes spółki Konrad K. oraz prezes współpracującego z nim podmiotu Piotr B. Obaj zdaniem prokuratury wyprowadzali ze spółki pieniądze. K. miał przywłaszczyć sobie ponad 15 mln zł, a B. ponad 7 mln zł. Grozi za to do 10 lat pozbawienia wolności.

Wczoraj rano do listy osób z zarzutami dołączyły dwie kolejne. Jedną z nich jest prezes Polskiego Domu Maklerskiego (PDM). Szczepanowi D.-M. prokurator zarzuca między innymi działanie na szkodę spółki wspólnie i w porozumieniu z byłym prezesem windykatora. Jest to zagrożone karą od roku do 10 lat więzienia.

PDM w sprawie GetBacku przewija się od samego początku. To jeden z podmiotów, który na masową skalę pośredniczył w sprzedaży obligacji windykatora w ofertach prywatnych. Wielokrotnie pytaliśmy brokera, jaka była nominalna wartość sprzedanych papierów. Ze względu na niepubliczny charakter emisji odmówił odpowiedzi. Jeszcze kilka tygodni temu na jego stronie internetowej widniała informacja, że do lipca 2017 r. wartość ofert, w których sprzedaży uczestniczył, wyniosła 281 mln zł. PDM korzystał nie tylko z własnej siatki sprzedaży, ale oferował papiery także we współpracy z Idea Bankiem.

PDM rozpoczął działalność w maju 2016 r. Wcześniej funkcjonował jako Dom Maklerski Consus i miał siedzibę w Toruniu. Wówczas jego jedynym udziałowcem była firma Consus. Zajmował się pośrednictwem na rynku gazu, energii elektrycznej i rynku carbon. W drugiej połowie 2016 r. broker przeniósł siedzibę do Warszawy. Jego udziałowcami zostały osoby fizyczne, poprzedni udziałowiec zachował niecałe 25 proc. akcji.

W DGP opisywaliśmy już dwa podmioty, które miały pośredniczyć w transferze danych klientów, którym oferowano papiery dłużne GetBacku pomiędzy Idea Bankiem a PDM. Chodzi o spółki MIA i Polski Marketing. Pierwsza w połowie czerwca została wpisana przez Komisję Nadzoru Finansowego na listę ostrzeżeń publicznych ze względu na prowadzenie działalności bez zezwolenia jako agent firmy inwestycyjnej (AFI). W tej sprawie do prokuratury trafiło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Śledczy podejrzewają, że MIA jest powiązana z byłym prezesem GetBacku i służyła mu do wyprowadzania pieniędzy ze spółki. Zarówno dom maklerski, którego prezes usłyszał wczoraj zarzuty, jak i spółki MIA oraz Polski Marketing mają ten sam warszawski adres co GetBack: ul. Moniuszki 1A. Z naszych informacji wynika, że wynajem powierzchni biurowej pod tym adresem załatwili dla PDM pracownicy GetBacku.

W tym samym budynku siedzibę ma kolejna firma powiązana z byłym prezesem windykatora i PDM – Kingsbridge.

Z Krajowego Rejestru Sądowego wynika, że gdy Kingsbridge zaczynało działalność, 90 proc. udziałów w nim miał Konrad K. Później udziałowcem została również Karolina Pelc. Była ona w zarządzie tej spółki, wcześniej zaś pracowała w innej firmie rodzinnej K. – More Gruppa. W 2016 r. dostała dyrektorskie stanowisko w GetBacku. Po przekształceniu Kingsbridge w spółkę akcyjną nadal zasiada w jej zarządzie. Razem z nią pracuje tam Mateusz Ostrowski, który w 2014 r. dostał stanowisko dyrektora sprzedaży GetBacku. Zajmował się m.in. przygotowaniem emisji obligacji windykatora. Wcześniej również pracował w More Gruppa, a z KRS wynika, że wciąż jest członkiem zarządu Kingsbridge. Ta spółka została wpisana do rejestru agentów firmy inwestycyjnej PDM. Formalnie nigdy nie zaczęła tej działalności.

Wielu pracowników na wysokich stanowiskach w GetBacku w przeszłości pracowało z K. Część z nich łączyła pracę dla windykatora ze stanowiskami w zarządach lub radach nadzorczych prywatnych firm powiązanych z Konradem K.

Tak było w przypadku Katarzyny M., drugiej z wczorajszych zatrzymanych. W firmie More Gruppa pracowała od 2013 r. W kwietniu 2015 r. przeniosła się do GetBacku na stanowisko asystentki. Dwa lata później utworzono dla niej stanowisko dyrektora departamentu wsparcia zarządu. Prokurator podejrzewa ją o niszczenie dokumentów spółki. W ten sposób miała zacierać ślady popełnionych przestępstw i pomagać ich sprawcom w uniknięciu odpowiedzialności karnej. Czyn ten jest zagrożony karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.

– Była prawą ręką w sprawach organizacyjnych byłego prezesa. Pilnowała jego kalendarza związanego z funkcjonowaniem GetBacku, ale i firm rodzinnych. Jej wiedza na temat tego, co się działo w firmie, jest duża, dlatego nowy zarząd rozstał się z nią dopiero niedawno – mówi nasz informator zbliżony do spółki.

Prokuratura nie wyklucza w tej sprawie kolejnych zatrzymań i zarzutów. Z naszych informacji wynika, że wciąż śledzona jest siatka firm, które należały do byłego prezesa spółki, i to, jak wyglądała ich współpraca z GetBackiem. Badane jest, czy nie służyły wyprowadzaniu pieniędzy ze spółki.

PDM oferował papiery także we współpracy z Idea Bankiem