Popyt na usługi pogotowia komputerowego jest tak duży, że właściciel serwisu, obsługując klientów indywidualnych i niewielkie firmy, może zarabiać więcej niż informatyk na etacie w dużym przedsiębiorstwie.
Choć Tomasz Werwiński z warszawskich Bielan, właściciel serwisu komputerowego IT-TOM, założył swą jednoosobową firmę dopiero rok temu, to już zarabia dużo więcej, niż kiedy pracował jako sprzedawca w sklepie komputerowym i dorabiał po godzinach naprawami sprzętu informatycznego. W najlepszych miesiącach jednoosobowa firma osiąga przychód w wysokości 8-9 tys. zł, przy kosztach nieprzekraczających półtora tysiąca złotych miesięcznie. Są one tak niskie, bo siedziba serwisu mieści się w prywatnym mieszkaniu, a jedyne wydatki to 300 zł na ZUS (to składka ulgowa, jak w przypadku każdej pierwszej rozpoczynanej działalności gospodarczej), 300 zł dla biura rachunkowego za prowadzenie księgowości, 200-300 zł miesięcznie na reklamę, wliczając w to utrzymanie strony internetowej. Do tego dochodzi kilkaset złotych na paliwo i telefon, które wrzuca w koszty i odlicza od podatku.
Tak duże przychody zawdzięcza dwóm okolicznościom. Po pierwsze, ma sporo zleceń od klientów indywidualnych (nawet ponad 50 miesięcznie) i wysokim stawkom za takie usługi. Najczęstsze zlecenie to instalacja lub reinstalacja systemu operacyjnego, za którą trzeba zapłacić 100-150 zł, ale już np. odzyskanie utraconych danych komputerowych kosztuje od 600 do nawet 14 tys. zł.
- Cena usługi zależy od tego, jak trudno to zrobić. Jeśli ktoś wrzucił dane do kosza w komputerze, a potem usunął je z niego, to odzyskanie ich kosztuje kilkaset złotych. Ale w przypadku uszkodzonego dysku cena może przekroczyć 10 tys. zł - mówi Tomasz Werwiński.
Drugi ważnym źródłem dochodu dla pogotowia komputerowego jest obsługa informatyczna niewielkich przedsiębiorstw (np. kancelarii prawnych), które często nie mają własnych informatyków i serwisowanie swej sieci komputerowej zlecają firmom zewnętrznym.

Nawet 300 zł za godzinę

Tomaszowi Werwińskiemu udało się pozyskać już dwóch takich klientów. Od każdego bierze miesięcznie po 1,5-2 tys. zł netto (150 zł od jednego stanowiska komputerowego), a poświęca im średnio po dwie godziny tygodniowo. W zamian za to w razie dowolnego problemu technicznego z komputerami - np. niedziałającej skrzynki poczty elektronicznej - w obsługiwanej firmie musi najpóźniej w ciągu dwóch godzin od wezwania przybyć na miejsce i usunąć usterkę. Ale w cenie są tylko trzy takie awaryjne wezwania w miesiącu. Za każdy kolejny przyjazd firma płaci dodatkowo, średnio 100 zł netto za godzinę pracy (w przypadku godzin wieczornych i nocnych i przy poważnych awariach ta stawka się podwaja, a w święta jest trzykrotnie większa).
Stawki za tego typu usługi są wysokie, bo jest na nie bardzo duży popyt.
Nie trzeba mieć ukończonych studiów ani kursów informatycznych. Większość właścicieli serwisów komputerowych to po prostu pasjonaci informatyki.
- Ja uczyłem się tej dziedziny, szukając informacji przez wyszukiwarkę, support techniczny Microsoftu, ze specjalistycznych forów internetowych i u znajomych interesujących się komputerami. Jeśli się to lubi, poświęca temu dużo godzin, to z czasem umiejętności przychodzą same - mówi Tomasz Werwiński.



Reklama przez link

Formalności przy zakładaniu serwisu komputerowego wymagają podstawowych działań: rejestracja działalności gospodarczej, załatwienie numeru REGON w GUS, zgłoszenie w ZUS i urzędzie skarbowym. Nie trzeba mieć żadnych certyfikatów, nie obowiązują żadne licencje. Choć oczywiście łatwiej pozyskiwać zlecenia, mając np. jeden z certyfikatów Microsoftu, który potwierdza, że umiemy naprawdę profesjonalnie serwisować sprzęt tej firmy. Żeby go zdobyć, trzeba zdać trudny egzamin w języku angielskim.

3 tys. zł wystarczy na sprzęt

Barierą wejścia w tę branżę nie jest także potrzebny kapitał. Na uruchomienie serwisu wystarczy kilka tysięcy złotych. Sam potrzebny sprzęt - komputer z oprogramowaniem, drukarka do faktur, wyciskarki i testery do kabli można kupić nawet za niecałe trzy tysiące złotych. Do tego trzeba dodać koszty reklamy, bo bez niej nie sposób mieć większej liczby zleceń (poczta pantoflowa do tego nie wystarczy). Tomasz Werwiński najwięcej wydaje na ogłoszenia drobne w lokalnym dodatku jednej z gazet ogólnopolskich, które zamieszcza tam codziennie.
- Okazało się, że to dla mnie najskuteczniejsza forma reklamy, dzięki niej zdobywam najwięcej zleceń, a kosztuje mnie to tylko 180 zł miesięcznie - mówi.
Korzysta też, jak inne pogotowia komputerowe, z linków sponsorowanych w popularnych wyszukiwarkach i portalach, ale i tzw. pozycjonowania swej strony internetowej. Rozczarowała go reklama w informacji o firmach 9494, bo w jego przypadku była mało profesjonalna i nieskuteczna. Po jakimś czasie więc zrezygnował z niej. Teraz zastanawia się nad promocją w którejś z książek telefonicznych, ale to ostatnio mocno podrożało. Stawka za taką reklamę, która byłaby efektywna, to 2,5 tys. rocznie, ale są pakiety nawet za 14 tys. zł.
- Mnóstwo klientów pozyskałem dzięki mojej dyspozycyjności, bo pracowałem w weekendy i święta - mówi Werwiński.
- A wiele serwisów w takie dni nie działa. Większe firmy nie zajmują się z kolei drobnymi usługami, takimi jak instalacja drukarki. Małe to robią i dzięki temu nie narzekają na brak zleceń. Równie ważne jest utrzymanie klienta, bo jeśli ktoś raz skorzysta i jest zadowolony, to potem wraca i poleca mnie swoim znajomym.
Dzięki takim rekomendacjom jego serwis zdobył jednego klienta instytucjonalnego.
Wiele serwisów komputerowych prowadzi działalność uboczną, żeby zapewnić sobie dodatkowe źródło dochodów. Dość często zajmują się np. sprzedażą sprzętu (bywa też odwrotnie: że firmy handlujące komputerami dokładają do tego serwis komputerowy).