Bank w najbliższym czasie kupi Union Investment i NN Investment Partners – wynika z naszych informacji.



ING BSK wejdzie do czołówki w branży zarządzania aktywami / Dziennik Gazeta Prawna
O tym, że specjalizujący się w zarządzaniu aktywami niemiecki Union Investment zamierza sprzedać swoją polską spółkę, z różną intensywnością rynek spekuluje od kilku miesięcy. Ostatnio prace nad sfinalizowaniem transakcji nabrały tempa.
– Byliśmy zainteresowani i mieliśmy kapitał, ale nie zostaliśmy dopuszczeni do rozmów. Intencją właściciela było, by sprzedać Union Investment większemu podmiotowi – mówi nam przedstawiciel jednego z TFI.
Z kilku źródeł usłyszeliśmy, że najbliżej kupna czołowego krajowego TFI były francuska grupa Amundi, która działa w Polsce od czterech lat, ale ma kłopoty z zebraniem odpowiedniej kwoty aktywów, i kontrolowany przez holenderski kapitał ING BSK. Ostatecznie wybór padł na ten drugi podmiot. Na tym jednak nie koniec. ING BSK kupi też innego gracza na rynku zarządzania aktywami – NN Investment Partners.
– Nigdy nie odnosimy się do takich doniesień, dlatego muszę odmówić komentarza – mówi Piotr Utrata, rzecznik ING BSK.
Podobną odpowiedź otrzymaliśmy od NN Investment Partners, Union Investment nie odniósł się do naszych pytań. Jeśli obydwie transakcje zostaną sfinalizowane, bank będzie zarządzał aktywami funduszy, które sprzedawane są inwestorom detalicznym, o wartości 27 mld zł. Stanie się graczem numer trzy w tym segmencie rynku, ustępując jedynie PKO BP i PZU.
– Z biznesowego punktu widzenia taka transakcja miałaby sens, choć kluczowym czynnikiem jest cena. W środowisku niskich stóp procentowych, kiedy zarabianie na tradycyjnych produktach bankowych jest utrudnione, bank mógłby lepiej wykorzystywać szeroką bazę klientów, którą dysponuje – mówi Michał Konarski, analityk DM mBanku.
W gronie największych krajowych banków ING BSK jest jedynym, który nie ma swojego TFI (formalnie nie ma go również mBank, ale fundusze banku „zaparkowane” są w Skarbiec TFI). Przeprowadzając obydwie transakcje w jednym ruchu, uzupełni swoją ofertą i jednocześnie osiągnie od razu odpowiednią skalę działania, która w tej branży ma duże znaczenie. Szczególnie że konkurenci się zbroją. Pod koniec zeszłego roku PKO BP przejął KBC TFI (obecnie Gamma TFI) i łączy je z PKO TFI. W tym samym czasie bank Pekao, kontrolowany przez PZU, odkupił pozostające w rękach włoskiej grupy UniCredit 51 proc. akcji Pioneer Pekao Investment Management. W ten sposób stał się jedynym właścicielem firmy zarządzającej funduszami Pioneera, a grupa PZU stała się liderem na rynku zarządzania aktywami.
– Nie jestem zdziwiony, że konsolidacja postępuje, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę trendy na rynku bankowym. Kolejny powód to niepewny status niezależnych TFI (działających poza grupą bankową lub ubezpieczeniową) głównie w obliczu możliwych regulacji dyrektywy MIFID II, których implementacja przymknie drzwi do rozwoju tzw. multifunduszowych kanałów sprzedaży w bankach. Natomiast chęć przejęcia dwóch TFI na raz przez ING Bank Śląski, przy obecnej skali działania obu firm jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Zwracam uwagę, że w obydwu przypadkach z rynku wychodziłby kapitał zagraniczny działający bez banku w ramach grupy w Polsce – podkreśla Michał Duniec, prezes Analiz Online, firmy monitorującej rynek funduszy.
Ostatnio mieliśmy dwie takie transakcje – grupa General Electric sprzedała BPH TFI, a Legg Mason TFI zostało wykupione przez pracowników.
Dla ING BSK kupno TFI byłoby powrotem do biznesu, w którym działał jeszcze przed czterema laty. Nie pozbył się go dobrowolnie. Holenderski właściciel banku, który w trakcie kryzysu finansowego z lat 2008– –2009 skorzystał z pomocy państwa, zmuszony został wtedy do wydzielenia działalności inwestycyjnej i ubezpieczeniowej. W ten sposób powstała Grupa NN. Jej częścią jest także NN Investment Partners TFI. Jeszcze trzy lata temu firma działała jako ING TFI.
Powrót pod kontrolę banku wydaje się uzasadniony jeszcze przynajmniej z dwóch powodów. Ze względu na wspólną przeszłość duża część pieniędzy zgromadzonych w funduszach to środki klientów banku. Dla ING oznacza to, że nie powinien zapłacić zbyt dużo, bo kupuje niejako „swoje” aktywa. I ma gwarancję, że po zmianie właściciela klienci nie odpłyną z funduszy. W przypadku tej transakcji brak jest też jednego z ważnych czynników ryzyka, jakim są ewentualne różnice w kulturze korporacyjnej łączących się firm.