Mimo największych w historii rynku problemów ze spłatą obligacji przez czołową firmę windykacyjną inwestorzy nie przestali kupować długu przedsiębiorstw.
Afera GetBack spowodowała odpływ kapitału z funduszy inwestujących w obligacje przedsiębiorstw / Dziennik Gazeta Prawna
Szybko rozwijający się w ostatnich latach rynek obligacji korporacyjnych nie ma ostatnio dobrej passy. Z czołówek gazet wciąż nie schodzi sprawa GetBacku, który na początku miesiąca złożył do sądu wniosek o przeprowadzenie przyspieszonego postępowania układowego. Czołowa spółka na krajowym rynku obrotu wierzytelnościami ma do wykupienia obligacje o wartości 2,3 mld zł. To ok. 3 proc. wszystkich papierów dłużnych krajowych przedsiębiorstw (bez obligacji banków). Szanse, że ponad 9 tys. indywidualnych inwestorów, którzy są posiadaczami obligacji GetBacku, odzyska zainwestowane pieniądze, z tygodnia na tydzień maleją. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby tak duży emitent nie zwrócił inwestorom pieniędzy.
– Zaufanie inwestorów do rynku obligacji korporacyjnych spadło, ale jeśli w najbliższym czasie nie powtórzy się historia na podobną skalę, to w ciągu kilku kwartałów sytuacja wróci do normy – twierdzi Jarosław Sadowski, główny analityk oferującej produkty finansowe firmy Expander.
Spadek zaufania znalazł odbicie w saldzie wpłat i wypłat z funduszy specjalizujących się w lokowaniu środków w obligacje korporacyjne. W ostatnich latach regularnie przeważały wpłaty. W marcu i kwietniu trend się odwrócił. Z tej grupy funduszy odpłynęło ponad 400 mln zł.
Coraz szersze grono inwestorów dostrzega, że obligacje korporacyjne nie są tak bezpieczną formą lokowania kapitału, jak dotąd uważano. Dowodzą tego kłopoty z wykupieniem długu, jakie ma także kilka innych, znanych giełdowych spółek.
Pieniędzy nie otrzymali w terminie m.in. posiadacze obligacji Próchnika. W tym wypadku chodzi o niecałe 12 mln zł. Obligacji o wartości 40 mln zł nie wykupiło pod koniec zeszłego roku Sygnity. Firma, w przeszłości jeden z liderów krajowej branży informatycznej, ma szansę przetrwać, bo po kilkumiesięcznych negocjacjach udało jej się zawrzeć porozumienie z wierzycielami. Już w listopadzie zeszłego roku obligacje o wartości niemal 2 mln zł wykupić powinna spółka Arrinera. Firma, znana z prowadzonego przez dekadę projektu budowy polskiego superauta, wciąż negocjuje z ich posiadaczami warunki spłaty. Pieniądze mają trafić do inwestorów do 19 czerwca.
Kłopoty spółek ze spłatą długów mogą się wydawać zaskakujące, biorąc pod uwagę dobrą gospodarczą koniunkturę.
– Nasz indeks niewypłacalności jest blisko historycznego minimum. Ale błędy w zarządzaniu firmami, co w skrajnych przypadkach prowadzi do upadłości, zdarzają się zawsze, bez względu na koniunkturę – mówi Emil Szweda, założyciel portalu Obligacje.pl.
Z jego obliczeń wynika, że w ciągu 12 miesięcy zakończonych w marcu niewykupione zostały obligacje o wartości 197 mln zł. To 2,1 proc. wartości nominalnej zapadającego w tym czasie długu. Gorzej wyglądają statystyki w odniesieniu do niewielkich emisji, których wartość nie przekracza 10 mln zł. W tym przypadku do inwestorów nie wraca co piąta złotówka. Obliczenia dotyczą jedynie papierów z giełdowego rynku Catalyst, na którym notowana jest niewielka część wyemitowanego przez firmy długu. Ale według Szwedy przekrój obecnych na nim emitentów sprawia, że dobrze oddaje on trendy na całym rynku.
– Rynek obligacji korporacyjnych to tak naprawdę nie więcej niż 3 tys. w miarę już doświadczonych, świadomych ryzyka i potrzeby dywersyfikacji portfela inwestorów. Oni się nie odwrócą, nawet jeśli ponieśli straty na GetBacku. Bo dobrze wiedzieli, za co spółka potrafiła płacić odsetki nawet na poziomie 14 proc. rocznie. Problem w tym, że te papiery, głównie za sprawą dystrybucji w bankach, trafiły też do dużej grupy przypadkowych inwestorów – ocenia Szweda.
Nawet biorąc pod uwagę przejściowy spadek zaufania do rynku, kłopotów ze znalezieniem nabywców na swoje obligacje nie mają emitenci, których kondycja finansowa nie budzi wątpliwości. Na początku miesiąca Orlen 4-letnie obligacje oprocentowane według 6-miesięcznej stawki WIBOR powiększonej o 1,2 pkt proc. marży (łącznie daje to 2,98 proc. w pierwszym okresie odsetkowym, w porównaniu z 2,4 proc. zysku, który dają obligacje Skarbu Państwa o tym samym okresie zapadalności) o wartości 200 mln zł sprzedał w ciągu jednego dnia. Spółka zamierza iść za ciosem i już 21 maja ruszają zapisy na kolejną emisję, również o wartości 200 mln zł. W kwietniu kłopotów ze sprzedażą obligacji o wartości 50 mln zł nie miało także działające w branży deweloperskiej Echo Investment.