Waszyngton odwraca się od wolnego przepływu towarów, a Bruksela podpisuje kolejne porozumienia.
Najnowszym osiągnięciem brukselskich negocjatorów jest dopięcie umowy o wolnym handlu z Meksykiem. Negocjacje były napięte, bo na początku lipca w kraju odbywają się wybory prezydenckie (jak wiadomo, nowa administracja może mieć inne priorytety), a kilka kwestii do samego końca budziło duże kontrowersje. Wśród nich m.in. zapisy dotyczące reguł pochodzenia oraz ochrony towarów regionalnych.
Równie ambitnym projektem, nad którym pracuje Bruksela, jest umowa o wolnym handlu z krajami Ameryki Łacińskiej zrzeszonymi w bloku Mercosur, czyli Argentyną, Brazylią, Paragwajem i Urugwajem. W tym przypadku terminy też są napięte, bowiem w największym kraju kontynentu w październiku odbędą się wybory prezydenckie i parlamentarne.
Podczas gdy Europa wciąż stawia na wolny handel, administracja Donalda Trumpa pracuje nad sztandarowym projektem prezydenta w dziedzinie handlu międzynarodowego, czyli nad renegocjacją Północnoamerykańskiego Układu Wolnego Handlu. Trump jeszcze w kampanii obwiniał NAFTA o szkodliwy wpływ na amerykańską gospodarkę; jego zdaniem renegocjacja zasad ma zmienić niekorzystne zapisy. Za Atlantykiem trwa właśnie kolejna runda rozmów w tej sprawie. Według portalu Bloomberg mogą się one zakończyć w ciągu kilkunastu dni; jeśli nie, na drodze mogą znów stanąć wybory prezydenckie w Meksyku.
O tym, że głębszy sceptycyzm Waszyngtonu względem handlu nie przyjął się na świecie, niech świadczy fakt, że pod koniec ub.r. dopięto negocjacje w sprawie Partnerstwa Transpacyficznego – gigantycznego układu między dwunastoma krajami regionu, z którego Trump wycofał USA jedną ze swoich pierwszych decyzji. Pomimo tego rozmowy udało się zakończyć pod przewodnictwem Japonii i Kanady. Układ czeka na ratyfikację.
W wolny handel wierzy również Afryka, gdzie trwają prace nad porozumieniem obejmującym cały kontynent. Ostatnia runda rozmów odbyła się niedawno w Kigali, stolicy Rwandy, gdzie osiągnięto porozumienie w sprawie przepływu towarów. Czarny Ląd wierzy, że zapewni to afrykańskim krajom lepszą pozycję negocjacyjną z Unią Europejską – co niechybnie nastąpi, sądząc po zapowiedziach z Brukseli.
Wolny handel może mieć uboczne skutki dla lokalnych gospodarek, nie zmienia to jednak faktu, że kraje często przemycają w nich ważne dla siebie zapisy. Dla Unii Europejskiej takim warunkiem jest ochrona europejskich produktów regionalnych i znaków towarowych – tak, aby na półkach sklepowych w krajach związanych umowami nie stały szampany nie z Szampanii i oscypki nie z południa Polski. Takie zapisy przeforsowano zarówno w umowach z Kanadą, jak i Meksykiem. Stanowią również element rozmów z blokiem Mercosur.
Dotychczas to Stany Zjednoczone były największym orędownikiem wolnego handlu, w związku z czym ich obecne stanowisko w tej materii wciąż stanowi pewne novum. Z tego względu temat handlu międzynarodowego i nowych zjawisk z nim związanych pojawi się podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Wśród uczestników debat poświęconych sprawom międzynarodowym będzie m.in. Cecilia Malmström, komisarz UE ds. handlu.