Dobra koniunktura nieco pudruje faktyczny stan finansów publicznych. Ciąży im systemowe zwiększenie wydatków.
Deficyt sektora rządowego i samorządowego w Polsce (w proc. PKB) / Dziennik Gazeta Prawna
W tym roku deficyt sektora rządowego i samorządowego – czyli ten liczony unijną metodą – ma wynieść 2,1 proc. PKB. Tak przynajmniej zakłada aktualizacja programu konwergencji przygotowana przez Ministerstwo Finansów. To dokument, w którym polski rząd przedstawia Komisji Europejskiej stan naszych finansów publicznych, w tym postęp w wypełnianiu unijnych zaleceń.
Deficyt nieco wzrośnie w porównaniu z rekordowo dobrym wynikiem z poprzedniego roku (1,5 proc. PKB), ale nadal będzie dużo poniżej poziomu, z którego rozlicza nas Bruksela (3 proc. PKB).
Obraz finansów publicznych nabiera jednak szarych kolorów, gdy sprawdzimy, jak ma się kształtować deficyt strukturalny. To wynik oczyszczony z wpływu wzrostu gospodarczego. W tym roku też ma być wyższy niż w ubiegłym – tyle że wyniesie dużo więcej, bo 2,8 proc. PKB.
Polska jest daleko od wypełnienia unijnego zalecenia dotyczącego średniookresowego celu budżetowego. Chodzi o to, że zdaniem ekspertów Komisji – z czym nasz rząd się zgadza – deficyt strukturalny nad Wisłą nie powinien przekraczać 1 proc. PKB. Tylko wtedy polskie finanse publiczne bez większych problemów powinny sobie radzić z jakimś potencjalnym kryzysem, a najważniejszy miernik pokazujący ich stabilność, czyli wynik sektora finansów, nie powinien spaść poniżej minus 3 proc. PKB. W ten sposób nawet w kryzysowych czasach powinno udać się utrzymać fiskalne kryterium konwergencji – czyli deficyt sektora nie większy właśnie niż 3 proc. PKB. Ministerstwo Finansów zakłada, że do celu średniookresowego Polska zbliży się w 2021 r., wtedy deficyt strukturalny ma wynieść 1,3 proc. PKB.
Na zestawieniu danych o deficycie sektora i deficycie strukturalnym widać jasno, że nie byłoby rekordowo dobrych wyników w 2017 r. i bezpiecznego poziomu w 2018 r., gdyby nie bardzo dobra koniunktura w gospodarce. Bo strukturalnie od dwóch–trzech lat sytuacja w finansach jest bardziej napięta. Od 2017 r. deficyt strukturalny jest znowu wyższy od nominalnego. Taką sytuację mieliśmy w latach 2007–2011, kiedy to dokonano wielu zmian trwale zmniejszających dochody: obniżki składek rentowych, zmiany w systemie PIT (dwie niższe stawki zamiast trzech i ulga na dzieci), nowe korzystne dla podatników mechanizmy rozliczeń VAT (np. skrócenie czasu oczekiwania na jego zwrot). Teraz przyczyną jest zwiększenie wydatków, przede wszystkim transferów socjalnych (program „Rodzina 500 plus”). I dlatego choć program konwergencji wytycza jasny cel – czyli zmniejszenie deficytu strukturalnego do 1,3 proc. w 2021 r. – to droga do niego będzie wyboista.
Wzrost deficytu strukturalnego w tym roku do 2,8 proc. PKB z 2,1 proc. PKB w 2017 r. oznacza, że cały wysiłek w zagęszczaniu fiskalnego sita zostanie zniwelowany przez strukturalne zwiększenie wydatków. Bo do programu „Rodzina 500 plus” dojdą jeszcze efekty zmian w systemie emerytalnym. Chodzi przede wszystkim o obniżenie wieku emerytalnego oraz waloryzację emerytur i rent. Obie te pozycje oznaczają większe spodziewane obciążenie systemu ubezpieczeń społecznych. Wydatki na emerytury i renty mają w tym roku wynieść 10,4 proc. PKB i będą o 0,3 pkt proc. większe niż w 2017 r. Całe transfery mają kosztować 17,1 proc. PKB i dopiero w 2021 r. koszt ten ma spaść do 16,2 proc.