Tylko w 30 proc. przypadków ocena skutków regulacji jest przeprowadzana w sposób prawidłowy – wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Ma to negatywny wpływ na gospodarkę.
Kontrola objęła 20 procesów legislacyjnych przeprowadzonych w latach 2015–2016 przez ministerstwa: finansów, rodziny, pracy i polityki społecznej, rolnictwa oraz rozwoju (łącznie te cztery resorty procedowały w tym okresie 125 projektów ustaw i założeń).
Tylko w sześciu przypadkach NIK nie miała zastrzeżeń do przeprowadzonej oceny skutków regulacji. W kolejnych sześciu OSR ograniczała się do znajdowania danych pasujących do poprzednio przyjętych rozwiązań i projektów. W pozostałych ośmiu przypadkach w ocenach tych wykryto braki i uchybienia.
– Prawo zbyt często powstaje na polityczne zamówienie bez odpowiedniej oceny jego skutków – mówi Przemysław Polaczek, partner zarządzający z firmy Grant Thornton, która od kilku lat monitoruje stabilność otoczenia prawnego w Polsce w ramach projektu „Barometr Prawa”. – Dlatego często przepisy te trzeba bardzo szybko nowelizować – dodaje.
Badania Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) oraz Banku Światowego pokazały, że ocena skutków regulacji może mieć istotne znaczenie dla gospodarki, ponieważ nieadekwatne regulacje obniżają poziom wewnętrznych i zewnętrznych inwestycji, hamują wzrost gospodarczy i zmniejszają konkurencyjność gospodarki.
Krzysztof Izdebski z fundacji ePaństwo zwraca uwagę, że szczególnie ważny jest pierwszy etap analizy, w którym stwierdza się, czy regulacja w danej kwestii jest w ogóle potrzebna, czy nie można problemów rozwiązać w ramach istniejących przepisów. – Wśród polityków wciąż panuje przekonanie, że na wszystko odpowiedzią jest nowa ustawa – wskazuje ekspert.
W raporcie NIK zwrócono też uwagę, że w procesie legislacyjnym jedynie w ograniczony sposób korzystano z możliwości, jakie dają konsultacje publiczne, a ocenę skutków działania prawa po jego przyjęciu prowadzono tylko sporadycznie.
– Zbyt często głos przedsiębiorców nie jest należycie uwzględniany, nie bierze się pod uwagę specyfiki poszczególnych branż, realizując z góry przyjęte cele polityczne – zauważa Przemysław Polaczek. – Tracą na tym głównie mali przedsiębiorcy, których nie stać na zatrudnienie odpowiednich doradców.