Nawet firmy zajmujące się eksportem część komponentów do produkcji muszą sprowadzać z zagranicy. Szczególnie niezadowolone ze spadku wartości złotego są na pewno firmy paliwowe i te, które są zadłużone w walutach obcych. Przedsiębiorcy otwarcie mówią, że wzrost kosztów zakupu towarów importowanych przełoży się na ceny ich produktów.



Budownictwo

Spadek wartości złotego nie spowodował problemów firm związanych z budownictwem ani wzrostu cen materiałów budowlanych. W czasie spowolnienia gospodarczego import gotowych materiałów jest minimalny. W większej skali tzw. wsad importowy jest tylko w produkowanych w Polsce wyrobach chemii budowlanej. Dotyczy to niektórych klejów, fugi i zaprawy. Krajowi producenci muszą teraz płacić więcej za surowce sprowadzane z zagranicy.
- Niektóre wyroby chemii budowlanej z powodu spadku wartości naszej waluty mogą podrożeć o 7-10 proc. - mówi Zbigniew Bachman z Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa.
W gorszej sytuacji są np. firmy specjalizujące się w budownictwie drogowym, które muszą kupić za granicą maszyny i urządzenia. Po ostatnich zmianach kursowych są one droższe nawet o 40 proc.
- W tej sytuacji, by zmniejszyć koszty, firmy nie będą raczej kupowały maszyn, tylko będą je wypożyczać, dzierżawić lub wezmą je w leasing - mówi Zbigniew Bachman.
Potwierdza to Konrad Jaskóła, prezes Polimeksu-Mostostal.
- Kupujemy tylko to, co jest konieczne. Jeśli możemy, to maszyny bierzemy w leasing - mówi Konrad Jaskóła.
Generalnie przedsiębiorstwa budowlane są zadowolone, że złoty jest coraz tańszy, bo ich towary i usługi świadczone za granica stają się relatywnie tańsze.

Informatyka

Gwałtowne osłabnie złotego, szczególnie wobec dolara, negatywnie odbija się na dystrybutorach sprzętu IT. Większość produktów, które oferują oni w Polsce, jest produkowana na Dalekim Wschodzie. Spółki muszą za nie płacić dolarami. Tymczasem ta waluta umocniła się od sierpnia 2008 r. w stosunku do złotego o ponad 70 proc.
- W takiej sytuacji jedynym wyjściem jest dopasowanie cen produktów do kursu dolara - mówi GP Tomasz Dutkiewicz z Vobis, szczecińskiego dystrybutora sprzętu IT.
Nie można jednoznacznie określić, o ile zdrożał sprzęt IT, bo na kurs dolara nakłada się szybkie starzenie się produktów i co za tym idzie, spadek ich cen. Ale należy oczekiwać, że ceny nowości komputerowych mogą wzrosnąć nawet o 30 proc.
Pod koniec ubiegłego roku dystrybutorzy sprzętu IT wycofali się z kilku przetargów na dostawę sprzętu IT. Szacowali oni, że na skutek wzrostu kursu dolara koszty realizacji niektórych projektów skoczyły właśnie o 30 proc. Zwycięzcy w przetargach musieliby do nich dopłacić.

Paliwa

Niekorzystna relacja złotówki do dolara w największym stopniu odbije się na koncernach paliwowych.
- One mają kontrakty w dolarach, wszelkie transakcje na rynku ropy i paliw dokonywane są właśnie w tej walucie. Kurs wpływa więc w zasadniczy sposób na zyski tych firm. Orlen i Lotos z pewnością boleśnie to odczują - podkreśla Maciej Janiec, niezależny analityk rynku paliw.
Według Pawła Burzyńskiego z BZ WBK, słaby złoty bardzo niekorzystnie odbije się na poziomie wyników raportowanych, co już zniechęca inwestorów do inwestowania w walory tych firm.
- Odpisy z tytułu rewaluacji zadłużenia i rewaluacji zapasów sprowadzą wyniki PKN Orlen i Grupy Lotos do skrajnie niskich poziomów. Dodatkowo w Lotosie w IV kwartale pojawią się straty na hedgingu walutowym - wyjaśnia.
Analitycy spodziewają się skrajnie niekorzystnych wyników finansowych obu spółek w porównaniu do tych raportowanych po dziewięciu miesiącach 2008 r. W przypadku Lotosu spodziewają się 500 mln zł kosztów finansowych.
- Z tego 175 mln zł z hedgingu walutowego i 320 z rewaluacji zadłużenia walutowego - informuje Paweł Burzyński.
W PKN strata z tytułu rewaluacji zadłużenia szacowana jest na 1,89 mld zł.
Co ciekawe, wynik operacyjny będzie lepszy. Jak podkreślają analitycy DM PKO BP, osłabienie złotego w stosunku do dolara wpłynie pozytywnie na zyski firm handlujących ropą naftową. Marża rafineryjna jest wyrażona bowiem w dolarach.



Transport

Ze słabnącego złotego cieszą się przewoźnicy międzynarodowi, którzy kontrakty rozliczają najczęściej w euro oraz dolarach.
- Tani złoty pozwala nam jeszcze walczyć na rynku ogarniętym kryzysem - mówi Tadeusz Wilk z Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych i podaje przykład.
- W połowie ubiegłego roku kontrakt za 1 tys. euro wart był w Polsce 3,2 tys. zł. Obecnie za wykonanie tej samej pracy przewoźnik dostaje do kieszeni niemal 4,5 tys. zł. To niemal o 30 proc. więcej - mówi Wilk.
Ale tani dla międzynarodowych przewoźników oznacza też wyższe rachunki za paliwo kupowane za granicą - to aż 40 proc. kosztów działalności firm transportowych. Firmy narzekają też, że podaż masy towarowej na giełdach spadła o 30 proc. w ostatnich miesiącach, a to oznacza generalnie mniejsze zyski, których nie rekompensuje słaba złotówka.

AGD

Branża AGD w Polsce już odczuwa osłabienie złotego względem euro, mimo że nasz kraj jest drugim po Włoszech producentem sprzętu AGD w Europie.
- Obecna, trudna sytuacja dla producentów jest konsekwencją faktu, że Polska jest wciąż poza strefą euro. Słabość złotówki wobec waluty europejskiej powoduje, że firmy muszą więcej płacić za komponenty i surowce, m.in. miedź, stal kupowane poza Polską. To z kolei podraża koszty produkcji - podkreśla Zygmunt Łopalewski z Indesit Company Polska.
Jak dodaje, z tego właśnie powodu firma była zmuszona na początku stycznia podnieść ceny produktów. Wzrosły one o 3-4 proc. Wcześniej na podwyżkę cen zdecydowały się Whirlpool i Electrolux. To było tez spowodowane tym, że w latach poprzednich rynek AGD rósł w tempie kilkunastu procent rocznie, a ceny produktów spadały. Niewykluczone, że dalsze umacnianie się euro może zaowocować kolejnymi kilkuprocentowymi zwyżkami cen produktów AGD.

Sektor spożywczy

Osłabiający się złoty ma zarówno pozytywny, jak i negatywny wpływ na polską branżę. Plusem są spadające koszty eksportu. Do tego producenci mogą zaoferować na zagranicznych rynkach swoje towary po atrakcyjniejszej cenie niż lokalna konkurencja. Spada jednak import, m.in. w branży mięsnej czy rolnej, gdzie w ubiegłym roku więcej importowano, niż eksportowano. Nadal jednak duża część surowców do produkowanych w kraju artykułów spożywczych pochodzi z importu. Należy więc oczekiwać, że ich ceny w tym roku pójdą w górę. Szacuje się, że wzrosną o około 7 proc. Największe podwyżki obejmą produkty przetworzone, luksusowe.
Wśród branż, które na pewno odczują osłabienie się złotego, jest sektor bakalii, bo surowce do ich produkcji pochodzą głównie z importu, co przekłada się na koszty wytworzenia.
- Są podstawowym składnikiem produktu finalnego, co powoduje, że koszty z tytułu wyższej ceny ich zakupu producenci są zmuszeni przerzucić na klientów - wyjaśnia Marian Owerko, prezes Bakallandu.
Do tego, jak dodaje, w tym roku mamy do czynienia z nieurodzajem na niektóre produkty, co dodatkowo powoduje wzrost ich cen. Przykładem mogą być orzeszki pistacjowe, na które cena w hurcie wzrosła z powodu wymienionych powodów z 17 do 27 zł. Można jednak przyjąć, że cena bakalii na sklepowych półkach w Polsce wzrośnie średnio o 15 proc.

Motoryzacja

Dla dostawców części do fabryk umacniające się euro to spory problem.
- Część z nich ma stałe umowy, w których producent auta będzie płacił za dostawy po określonym kursie, niższym niż obecnie - mówi Rafał Orłowski, z AutomotiveSuppliers.
Dla tych, którzy korzystają z importowanych surowców, np. stali czy granulatów, obecna sytuacja oznacza straty na dostawach. Renegocjowanie takich umów może być trudne, bo producenci mają swoje problemy i nie należy się spodziewać, że w imię dobrej współpracy ulżą trochę dostawcom. W nieco lepszej sytuacji są ci, którzy wysyłają swoje towary za granicę, choć oni też muszą kupować coraz droższe surowce.
Słaby złoty to też problem dla importerów aut i dealerów.
- Jeśli obecny kurs utrzyma się, podwyżki cen nowych aut w salonach są nieuchronne - mówi Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Dodaje jednak, że ich skala będzie łagodzona przez ostrą konkurencję i obawy przed znacznym spadkiem sprzedaży. Ponieważ importerzy płacą za auta zwykle według kursu z momentu dostawy samochodów z fabryki, pozwala im to obecnie sprzedawać auta z rocznika 2008 dużo taniej, niż te sprowadzone w ostatnim czasie. Można jednak zakładać, że auta z rocznika 2009 będą już droższe o 10-20 proc.



Telekomunikacja

Słabnąca złotówka ma spory wpływ na wydatki inwestycyjne telekomów. Budżety są planowane w złotych, zaś sprzęt do budowy sieci kupowany jest za dolary lub euro. W praktyce oznacza to, jak mówił GP Jarosław Bauc, prezes Polkomtelu, że za te same pieniądze firmy kupią w tym roku mniej sprzętu niż w 2008 roku.
Kurs złotego ma też wpływ na złotówkowe ceny telefonów komórkowych. Operatorzy kupują je za waluty (głównie euro), a sprzedają za złotówki. Na dodatek spora część telefonów, zwłaszcza tych z niskiej lub średniej półki, sprzedawana jest abonentom podpisującym lub przedłużającym umowę z dotacjami. Aby kosztowały 1 zł, dotacja ze strony operatora musi być wyższa. Inne wyjście to wzrost ceny.
Tak postępuje Polska Telefonia Cyfrowa w przypadku sprzedawanych bez umowy iPhone. W sierpniu 2008 r. iPhone 3G z pamięcią 8GB kosztował w sklepach sieci iSpot 1899 zł. Dziś kosztuje 2459 zł. W sieci Orange cena iPhone poza promocją się nie zmieniła i wynosi 1799 zł.

Branża odzieżowa

Branża odzieżowa, która nie tylko sprowadza, ale też produkuje za granicą swoje towary, bardzo dotkliwie odczuwa ciągłe osłabianie się złotego względem obcych walut. Rosną bowiem nie tylko ceny surowców wykorzystywanych do produkcji sprzedawanej w Polsce odzieży, ale również i koszty pracy.
Producenci już zapowiadają, że kolekcje wiosna/lato 2009 r. będą droższe o około 10 proc. w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego. Istnieje więc obawa, że popyt, który już spadł z powodu obserwowanego w kraju spowolnienia gospodarczego, jeszcze się obniży. Dlatego wielu polskich producentów postanowiło postawić na tańszą odzież. Taki plan ma spółka LPP, właściciel takich marek jak Reserved czy Cropp, która zmienia ofertę w kierunku prostszych, mniej kosztownych w produkcji kolekcji.
DOLAR MOCNY, ZAKUPY NIE SŁABNĄ
Jeszcze w połowie 2008 roku, gdy dolar kosztował około 2 zł, Polacy dużo kupowali przez internet za granicą, szczególnie w amerykańskim serwisie eBay. Dziś, choć dolar jest o ponad 1/3 droższy, niewiele się zmieniło. Zdaniem Karola Świtały, rzecznika eBaya w Polsce, mimo umocnienia dolara wciąż obserwujemy import towarów z USA. eBay dla wielu sprzedawców w Polsce jest tradycyjnym źródłem zaopatrzenia, z wciąż konkurencyjnymi cenami.
Umocnienie dolara zrównoważyły ogromne obniżki cen towarów w USA po załamaniu popytu. Wiele towarów kupić można o wiele taniej niż w Polsce. Na przykład woda toaletowa męska Eternity Calvina Kleina kosztuje dziś w USA 155 zł, podczas gdy w Polsce - 240 zł. Męska koszulka polo La Coste w Polsce kosztuje 299 zł, w USA - 81 zł. Za komputer MacBook 13 cali zapłacić trzeba w Polsce 3,8 tys. zł, a w USA - niecałe 2,9 tys. zł. Karol Świtała dodaje, że jeśli jednak dolar nadal będzie się umacniać, sprzedawcy w Polsce pogodzą się z niższymi marżami lub ceny produktów w lokalnych serwisach wzrosną.
DGP
ST