Działanie Polskiej Miedzi jest szkodliwe dla żywności i zdrowia mieszkańców – uważa stowarzyszenie Pro-Natura.
Kością niezgody jest pozwolenie zintegrowane, czyli dokument, który zapalił zielone światło dla Huty Miedzi Głogów należącej do KGHM Polska Miedź. Koncern zobowiązuje się w nim, że będzie funkcjonował tak, by nie skazić środowiska. Zdaniem rolników ze Stowarzyszenia Pro-Natura, które od lat walczy ze spółką, robi jednak za mało.
– Wszystkie instalacje hutnicze KGHM posiadają wymagane prawem pozwolenia. Spełniają rygorystyczne normy dotyczące emisji zanieczyszczeń do atmosfery. Huta Miedzi Głogów pracuje od 2007 r. w oparciu o bezterminowe pozwolenie zintegrowane – mówi nam rzeczniczka Polskiej Miedzi Justyna Mosoń. Pozwolenie wojewody może być aktualizowane przez urząd marszałkowski, jeśli dojdzie do zmian technicznych. Spośród 14 takich aktualizacji Pro-Natura oprotestowała tę z lipca 2017 r., która wprowadzała parametry dwóch inwestycji: suszarni koncentratu miedzi i pieca prażalniczego.
Resort środowiska podtrzymał zaskarżoną decyzję, więc rolnicy odwołali się do wojewódzkiego sądu administracyjnego. Rozprawa 13 marca. – Powodem odwołania do resortu był brak przeglądu ekologicznego w Hucie Miedzi Głogów. Ale marszałek nie może go nakazać, gdy pracujemy w oparciu o pozwolenia zintegrowane. Ich uzyskanie wymaga szerszej informacji o hucie niż przegląd ekologiczny – tłumaczy Mosoń. I dodaje, że jeśli WSA zgodzi się z zarzutami rolników, KGHM będzie się odwoływać, a huta będzie pracować w oparciu o wcześniejszą wersję pozwolenia.
To kolejna batalia Pro-Natura z Polską Miedzią. W 2011 r. stowarzyszeniu udało się wygrać z KGHM. Sąd uchylił decyzję dotyczącą pozwolenia zintegrowanego. Pro-Natura wskazywało wtedy na ryzyko zwiększenia emisji niebezpiecznych dla zdrowia mieszkańców pierwiastków. „Sąd nie zakwestionował samego pozwolenia, ale ze względów formalnych uchylił decyzję Ministra Środowiska” – czytamy w odpowiedzi resortu środowiska. Ostatecznie w 2013 r. KGHM wygrał sprawę w NSA. W międzyczasie – jak przekonuje Jarosław Klus z Pro-Natura – obiecał wprowadzenie zmian, ale słowa nie dotrzymał.
– Rolnicy mogliby się przestawić z produkcji rolno-spożywczej na przydatną do wykorzystania w biogazowniach, gdyby takie powstały w okolicznych gminach – mówi Klus. Według naszego rozmówcy KGHM obiecał zainwestować w instalacje, ale obietnicy nie spełnił. – Trujące metale ciężkie dostają się do organizmu głównie przez żywność – tłumaczy Klus. A ta nie jest badana, nawet jeśli pochodzi z okolic huty.
Głogowskie starostwo zapytane, dlaczego nie bada produktów rolnych, przekonuje, że nie musi, bo zgodnie z przepisami badania skażenia gleb i roślin prowadzi wyłącznie na terenach zdegradowanych i zdewastowanych na obszarach ograniczonego użytkowania. A kto ustala, co jest takim obszarem? Starostwo. W ten sposób koło się zamyka, bo urząd twierdzi, że badania gleb i wody nie wykazały żadnych zagrożeń. Zapytaliśmy też resort rolnictwa, dlaczego godzi się na brak badań płodów rolnych z tego regionu. Odpowiedzi brak.
Sytuacja niepokoi mieszkańców Głogowa, którzy pod koniec 2017 r. zażądali od samorządowców wyjaśnień. Chodziło głównie o wysokie stężenie arsenu, który obok kadmu i rtęci został uznany przez UE za najbardziej toksyczny pierwiastek. Tydzień temu pisaliśmy, że w 2017 r. jego stężenie w Głogowie zostało przekroczone czterokrotnie. A realne stężenie arsenu w atmosferze mogło być jeszcze wyższe, bo mierzony poziom dotyczy jego zawartości w pyle zawieszonym PM10 (pomiary od kilku lat są obowiązkowe).
– Za ponadnormatywne stężenia może być odpowiedzialna emisja związana z procesami produkcyjnymi metali nieżelaznych – przyznaje Michał Nowakowski, rzecznik dolnośląskiego urzędu marszałkowskiego. – Niezbędne wydaje się również zdiagnozowanie emisji arsenu w formie gazowej, która zgodnie z polskim prawem nie jest uwzględniana w decyzjach administracyjnych. W pozwoleniach zintegrowanych wielkość emisji jest określana wyłącznie dla arsenu w pyle zawieszonym PM10 – dodaje.
Skąd jednak niechlubny rekord, skoro nowoczesny piec zawiesinowy w założeniu miał poprawiać jakość powietrza? KGHM bierze na siebie odpowiedzialność za 30 proc. emisji. „Największym źródłem arsenu jest emisja punktowa z powiatu głogowskiego. Głównym źródłem pierwiastka jest działalność KGHM” – czytamy tymczasem w piśmie z urzędu marszałkowskiego do jednego z mieszkańców.
Jak informowaliśmy, Głogów sfinansował badania moczu 2 tys. mieszkańców. U co piątego stwierdzono przekroczenia normy. Dalsze badania sfinansuje KGHM. Szczeciński genetyk prof. Jan Lubiński mówił nam niedawno, że dzięki zmianom w diecie można obniżyć poziom arsenu, co pozwoliłoby zmniejszyć ryzyko nowotworu. Z projektem odtruwania pracowników KGHM zgłosił się do koncernu, ale kontakt się urwał. – Nie wykluczamy żadnej możliwości. Obecnie jednak koncentrujemy się na pogłębionych badaniach na mocy umowy z miastem Głogów – mówi Mosoń.
– Za emisję arsenu na pewno odpowiada huta, bo jest on obecny w rudzie miedzi. Poza tym badania w innych miejscach nie pokazały przekroczeń, czyli emisja nie pochodzi z wydobycia rudy. Ale gdy tak wielka instalacja jak nowy piec jest w trakcie rozruchu i doboru parametrów, wszystko może się zdarzyć. Gdy je osiągnie, powinno być lepiej – uspokaja Łucja Strzelec, szefowa legnickiej delegatury WIOŚ. I dodaje, że po kontrolach KGHM pracuje nad ustaleniem dokładnego miejsca emisji w hucie, co powinno się przełożyć na jej ograniczenie.
Dwaj byli prezesi Polskiej Miedzi twierdzą jednak, że to za mało, bo za zwiększoną emisję może odpowiadać także koncentrat używany przy produkcji miedzi. – Nowa technologia zawiesinowa ma lepsze parametry niż pieców szybowych. Pytanie jednak, jaki wsad był używany w nowym piecu – mówi DGP Herbert Wirth. – Nie wiem, jakich koncentratów używa KGHM, ale możliwe, że te, które przychodzą z zagranicy, mają więcej arsenu – dodaje Krzysztof Skóra. Spółka przekonuje, że bazuje głównie na wsadzie krajowym, ale kwestia mieszanek jest tajemnicą przedsiębiorstwa.