Od 2019 r. Polacy mają zarabiać dzięki rodzimym funduszom inwestującym w nieruchomości.
Pomysł stworzenia w Polsce reguł dla istnienia funduszy inwestycyjnych specjalizujących się w rynku wynajmu nieruchomości (REIT, real estate investment trusts) ma już blisko dwa lata. Pierwsze przymiarki do ustawy były w 2016 r., a nowe regulacje miały przełamać monopol zagranicznego kapitału, który w ponad 90 proc. kontroluje polski rynek nieruchomości komercyjnych. Taki był plan, ale ustawa do dzisiaj nie została uchwalona, zaś opór wobec niej zgłosił m.in. prezes NBP Adam Glapiński. Z informacji DGP wynika, że resort finansów zamierza wrócić do napisania ram prawnych dla REIT.
„Trwają prace analityczne oraz konsultacje związane z treścią tego projektu. Pogłębiona analiza projektu jest konieczna ze względu na zgłoszone w ramach konsultacji przez podmioty zainteresowane uwagi do projektu ustawy o spółkach typu REIT” – potwierdza biuro prasowe Ministerstwa Finansów. Projekt ma powstać pod skrzydłami Pawła Gruzy, wiceministra odpowiadającego za kwestie podatkowe. REIT to standard w globalnym świecie finansów. Tego typu fundusze kupują, sprzedają i zarządzają nieruchomościami. Ich właściciele zarabiają na wynajmie nieruchomości, a większość zysków przekazują akcjonariuszom w postaci dywidend.
MF robi kolejne podejście do „polskich REIT”, bo to jedno z głównych narzędzi, które miało służyć do budowania długoterminowych oszczędności. Premier Mateusz Morawiecki jeszcze jako szef resortów finansów i rozwoju jako jeden z priorytetów obrał budowę kapitału krajowego, którym miałby być finansowany rozwój. Bez oszczędności długoterminowych trudno oczekiwać sukcesu tej strategii. Stąd powołanie Publicznych Funduszy Nieruchomości (PFN) znalazło się na jednym z poczesnych miejsc rządowej Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Na długoterminowym oszczędzaniu premierowi Morawieckiemu zależy na tyle mocno, że początkowo proponował zachęty podatkowe dla niego, a same „polskie REIT”, jak wszędzie, miały być zwolnione z CIT.
PFN miałyby być jednym z narzędzi do oszczędzania na emeryturę ze względu na swoją specyfikę. Tak jak w przypadku wszystkich REIT, inwestorzy mieli zarabiać na dywidendzie, a profil ryzyka takiej inwestycji również był odpowiedni: zwykle inwestowanie w nieruchomości jest bezpieczne pod warunkiem, że jest długoterminowe. W zamierzeniach twórcy SOR „polskie REIT” miały otworzyć Polakom drzwi do inwestowania na rynku nieruchomości.
W tym przypadku pierwszym założeniem było przeznaczanie na dywidendę minimum 80 proc. zysku, a wypłaty miały się odbywać w cyklu kwartalnym, półrocznym lub rocznym. REIT miały działać w formule spółek akcyjnych notowanych na giełdzie. Dlatego pomysłowi przyklasnęli uczestnicy rynku kapitałowego. Początkowo publiczne fundusze nieruchomości miały inwestować nie tylko w mieszkaniówkę, ale też w nieruchomości komercyjne (np. biura czy galerie handlowe). Teraz – jak informuje MF – regulacjami zostanie objęty jedynie rynek nieruchomości mieszkalnych.
Głównym hamulcowym projektu był do tej pory bank centralny, który wskazywał szereg ryzyk z brakiem należytej ochrony inwestorów indywidualnych na czele. Eksperci NBP mieli obawy o oferowanie inwestycji w fundusze działające na rynku nieruchomości komercyjnych, uważanym za sektor wysokiego ryzyka. Bank apelował o przemyślenie formuły REIT w Polsce. Plany MF mają te uwagi uwzględniać, szczególnie jeśli chodzi o doprecyzowanie regulacji chroniących inwestorów indywidualnych i ograniczenie działania REIT jedynie do rynku mieszkaniowego.