– Zastanawiamy się, czy będzie taki moment, gdy pojawią się jakieś napięcia na rynku pracy. Na razie nic takiego nie ma – mówił po zakończonym wczoraj posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego. Podkreślał, że sytuacja na rynku pracy ma dla banku centralnego kluczowe znaczenie. Gdyby presja na wzrost płac znacząco wzrosła, groziłoby to wzrostem inflacji. NBP musiałby temu przeciwdziałać, podnosząc stopy procentowe.
– Okazało się, że na rynku pracy są dodatkowe rezerwy. Wzrasta aktywność zawodowa, szczególnie kobiet. Aktywizują się różne grupy, ludzie młodzi. Sygnały, żeby z Ukrainy czy Białorusi malał napływ, na razie się nie potwierdzają. Jesteśmy wyczuleni na sytuację na rynku pracy, bo to właśnie tam mogą się pojawić napięcia – tłumaczył dziennikarzom Glapiński.
Według wstępnych danych resortu rodziny, w styczniu stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła 6,9 proc. wobec 6,6 proc. w grudniu. Minister Elżbieta Rafalska tłumaczy to zakończeniem prac sezonowych.
Wczoraj RPP pozostawiła stopy procentowe bez zmian. Główna, od której zależy oprocentowanie pożyczek międzybankowych, co przekłada się na stawki płacone przez klientów od marca 2015 r., wynosi 1,5 proc. – Brak zmian stóp bardzo dobrze działa w polskich warunkach. To stabilizuje oczekiwania inflacyjne. Bardzo dobrze byłoby to utrzymać – ocenił Glapiński. Według niego przynajmniej do końca 2018 r. nie ma powodu do podwyżek stóp.
Co oprócz sytuacji na rynku pracy może skłonić nasz bank centralny do działania? – Najważniejsze jest to, co dzieje się w strefie euro. Gdyby np. Europejski Bank Centralny zaczął podnosić stopy procentowe, odpowiednio byśmy zareagowali – zadeklarował szef NBP. Na razie główna stopa EBC jest na poziomie zerowym. Równocześnie bank strefy euro wciąż prowadzi program ilościowego luzowania polityki pieniężnej.
Mimo to z EBC dochodzą głosy, że frankfurcki bank może wkrótce zmienić swoje nastawienie. Sprzyja temu dobra koniunktura w Eurolandzie. Ubiegły rok przyniósł najszybszy od dekady wzrost gospodarczy – na poziomie 2,4 proc. Komisja Europejska spodziewa się, że w tym roku będzie to 2,3 proc.
Wczoraj KE podniosła tegoroczną prognozę wzrostu PKB Polski do 4,2 proc. W szacunkach opublikowanych jesienią spodziewano się wyniku na poziomie 3,8 proc.