Już ponad 20 mld zł z budżetu i kontrolowanych przez PiS spółek poszło na bezpośrednie interwencje w gospodarkę.
Nowych pomysłów na budowanie gospodarczych struktur kontrolowanych przez państwo i zasilanych publicznymi pieniędzmi rządowi PiS nie brakuje. Po repolonizacji sektora bankowego i energetycznego, powołaniu do życia Polskiej Grupy Górniczej, utworzeniu zajmującej się projektem samochodu elektrycznego spółki Electromobility Poland, stworzeniu Polskiej Fundacji Narodowej ostatnio pojawił się plan zbudowania Polskiej Grupy Lotniczej. Kwota już poniesionych lub zadeklarowanych wydatków przekroczyła 20 mld zł.
– Można usprawiedliwić wydawanie przez państwo niewielkich kwot w innowacyjnych branżach, w które obawia się wejść sektor prywatny. Żeby przetrzeć szlaki, zbudować sieć powiązań, zachęcić innych. Pozostałe inwestycje trudniej jest uzasadnić – uważa Maciej Bitner, główny ekonomista ośrodka analitycznego WiseEuropa.
Nowe struktury, nowe pieniądze
Do tej kategorii Bitner zalicza między innymi inwestycję w Polską Grupę Górniczą. Powstała przed dwoma laty na bazie Kompanii Węglowej i otrzymała (za pośrednictwem kontrolowanych przez państwo spółek) 1,5 mld zł. Kolejny miliard trafił do firmy w zeszłym roku, przy okazji włączenia do struktur Katowickiego Holdingu Węglowego. Bez zastrzyku kapitału ze strony państwa PGG nie miałaby szans przetrwać. Za uzyskane w ten sposób pieniądze ma kupić czas potrzebny na restrukturyzację.
Połowę kwoty przeznaczonej na ratowanie górnictwa rząd zamierza wyłożyć na kapitał zakładowy Polskiej Grupy Lotniczej. W skład holdingu wejdą PLL Lot oraz spółki zajmujące się serwisowaniem samolotów i obsługą pasażerów na największych polskich lotniskach. Zainwestowane przez rząd 1,2 mld zł posłużyć ma przede wszystkim stworzeniu Lotniczego Funduszu Leasingowego, który będzie kupował i leasingował maszyny. Na początku przede wszystkim Lotowi, a w przyszłości także innym przewoźnikom. PGL ma stanowić zaplecze finansowe dla polskiej branży lotniczej, dzięki czemu jej pozycja w starciu z konkurencją będzie silniejsza.
– Inwestowanie kwot liczonych w miliardach złotych w dojrzałe już branże, które wymagają przede wszystkim restrukturyzacji, nie ma większego sensu. Z tym zadaniem lepiej poradzi sobie sektor prywatny – komentuje Maciej Bitner.
Ambitnych planów jest jednak więcej. Pomóc w realizacji części zamierzeń zapisanych w rządowej Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju ma holding spółek działających w branży spożywczej. Temu projektowi patronuje Ministerstwo Rolnictwa. Z kolei w resorcie infrastruktury kierowanym przez Andrzeja Adamczyka powstała koncepcja skupienia w jednym podmiocie hoteli i ośrodków wczasowych znajdujących się w strukturach kontrolowanych przez państwo spółek.
– Postrzeganie roli państwa w gospodarce mocno się zmieniło w ostatnich latach. W wielu krajach, nawet takich jak Stany Zjednoczone, jest przyzwolenie na zwiększenie tej roli. Byle tylko państwo jej nie nadużywało i nie dyktowało warunków gry na rynku – mówi Sławomir Horbaczewski, menedżer, który doradzał m.in. prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
Nie wszystko już było
Ingerencja państwa w gospodarkę i kapitałowe wsparcie dla wybranych branż także w Polsce nie jest niczym nowym. Zarówno górnictwo, jak i sektor lotniczy mogły liczyć na przychylność rządu także za czasów poprzedniej koalicji. Rząd PO–PSL w 2012 r. wyłożył pieniądze na ratowanie Lotu, a w 2014 r. „nakłonił” kontrolowaną przez państwo Jastrzębską Spółkę Węglową, żeby ta odkupiła od Kompanii Węglowej kopalnię Knurów-Szczygłowice za 1,49 mld zł. To za poprzednich rządów powstały Polska Grupa Zbrojeniowa, skupiająca kilkadziesiąt firm z branży zbrojeniowej, stoczniowej i transportowej, czy też grupa Azoty, w której znalazły się największe kontrolowane przez państwo spółki z branży chemicznej.
Ale PiS idzie jeszcze dalej – nie tylko tworzy kolejne holdingi, lecz także nie żałuje pieniędzy na ich dokapitalizowanie. Wykłada środki z budżetu, ale role wehikułów inwestycyjnych pełnią także kontrolowane przez państwo spółki. To na nie i ich akcjonariuszy spadły najbardziej kosztowne wydatki związane z repolonizacją sektora finansowego i energetycznego. Państwowe PZU i Polski Fundusz Rozwoju wyłożyły ponad 10 mld zł na kupno przeszło 30 proc. akcji Banku Pekao. PGE, lider branży energetycznej, wydał 4,5 mld zł na nabycie aktywów od francuskiego koncernu EDF.
– Dla państwowych firm, urzędów i agend pracują coraz lepsi menedżerowie, którzy bez trudu poradziliby sobie także w sektorze prywatnym. To sprawia, że jakość zarządzania w sektorze publicznym nie musi być niższa niż w prywatnym – zwraca uwagę Horbaczewski.
Nowe pola aktywności
Aktywność gospodarcza państwa wkracza w nowe obszary. Przykład – spółka Electromobility Polska, zajmująca się projektem budowy samochodu elektrycznego. Na jej funkcjonowanie kontrolowane przez państwo koncerny energetyczne wyłożyły 10 mln zł, ale rząd planuje dokapitalizowanie firmy kwotą 1 mld zł.
– Bardzo często firmy, które są pionierami w danej branży, nie odnoszą sukcesu, udaje się to dopiero ich następcom. Jednak nawet gdyby tak było w tym przypadku, to nie uznałbym zainwestowanych pieniędzy za stracone. Jeśli ktoś musiał je stracić, to z punktu widzenia całej gospodarki nie ma większego znaczenia, czy jest to kapitał państwowy, czy prywatny – zwraca uwagę Horbaczewski.