W ostatnim miesiącu 2017 r. deficyt budżetowy mógł się zwiększyć o co najmniej kilkanaście miliardów złotych. Od dłuższego czasu wiadomo było, że Ministerstwo Finansów zamknie w 2017 r. budżetowe rachunki w dobrym nastroju.
Dziennik Gazeta Prawna
Ekonomiści od wielu miesięcy przewidywali, że dzięki poprawie koniunktury gospodarczej i uszczelnieniu systemu podatkowego dziura budżetowa może być nawet o połowę niższa niż zapisane w ustawie blisko 60 mld zł. Wydawało się, że będzie nawet lepiej, bo po październiku notowaliśmy 2,7 mld zł, a po listopadzie zaledwie 2,4 mld zł deficytu.
MF mimo utrzymującej się przez pięć miesięcy nadwyżki, studziło optymizm, wskazując, że na koniec roku i tak pojawi się deficyt. W ubiegłym tygodniu potwierdziła to nowa szefowa resortu Teresa Czerwińska, mówiąc w TVP Info, że wyniósł on ok. 30 mld zł. To oznacza, że jest o ponad połowę niższy niż ustawowy limit. Jednak widać wyraźnie, że solidne pogłębienie dziury w publicznej kasie nastąpiło dopiero w ostatnim miesiącu roku. Na szczegółowe informacje o wykonaniu budżetu za 2017 r. – tak jak w ubiegłych latach – trzeba będzie poczekać do lutego. Jednak już dziś na podstawie słów minister finansów widać, że tylko w grudniu miesięczny deficyt mógł być najwyższy w historii i wynieść ponad 20 mld zł. Co się złożyło na tak wielkie wydawanie z końcem roku?
– Zrealizowano plan wydatków na grudzień, a w poprzednich miesiącach 2017 r. wydatki były przez cały czas poniżej planu. Do tego dołożyło się zwiększenie wydatków związanych z nowelizacją budżetu plus rozdysponowano część oszczędności z poprzednich miesięcy. Podobnie jak w ubiegłym roku, także teraz resort obrony zrealizował swój budżet – mówi nam osoba z MF.
Zgodnie z harmonogramem budżetu państwa na sam grudzień zaplanowano ponad 41 mld zł wydatków i 28,3 mld zł dochodów. Deficyt w tym miesiącu powinien więc sięgnąć 12,9 mld zł, co po dołożeniu deficytu po listopadzie powinno dać dziurę w kasie państwa na poziomie ponad 15 mld zł. Realnie jednak pewnie mniejszą, bo w tym roku dochody budżetowe też w każdym miesiącu okazywały się lepsze do planu. Jeśli jednak dodamy do tego ponad 9 mld zł, które MF zdecydowało się wydać poprzez nowelę, ponad 5 mld zł przyspieszonych zwrotów VAT i to, że dysponenci budżetowi przepychali tyle wydatków, ile się da, to skutkiem jest pojawienie się tak wyraźnego deficytu. Podobny scenariusz rząd przerobił w 2016 r., który zamknął się przeszło 46 mld zł deficytu, z tego 18,6 mld zł przyniósł ostatni miesiąc roku.
O tym, że wydatki wyraźnie rosły w ostatnim miesiącu roku, świadczy też duży ubytek pieniędzy na rachunkach budżetu państwa. Gromadzone na nim zaskórniaki są potrzebne na wypadek niespodziewanych zaburzeń płynności w budżecie. Ale w 2017 r. ten zapas był wyjątkowo duży, osiągając w czerwcu rekordowe 85 mld zł. Ostatecznie na koniec grudnia spadł do 25,9 mld zł. Tylko w ciągu jednego miesiąca zasób gotówki zmalał o 31,5 mld zł. I to właśnie jeden z argumentów na potwierdzenie tezy, że pod koniec 2017 r. nastąpiło wielkie wydawanie. Dla porównania w 2016 r. w grudniu wartość środków na rachunkach zmniejszyła się o 19,6 mld zł, rok wcześniej było to 23,3 mld zł, a w grudniu 2014 r. niecałe 11 mld zł.
Wydawanie wcześniej zgromadzonych pieniędzy przyspieszyło, mimo że MF miało w trakcie roku kilka pozytywnych niespodzianek zmniejszających potrzeby pożyczkowe. Na przykład do końca listopada resort zyskał ponad 4,2 mld zł na zarządzaniu płynnością instytucji sektora publicznego. To środki funduszy celowych i agencji niewykorzystywane a zgromadzone na rachunkach zarządzanych przez MF. Ministerstwo może finansować nimi swoje bieżące potrzeby (oczywiście jeśli fundusz chciałby wykorzystać środki dostaje ich zwrot).
W tym roku zarządzanie pieniędzmi jednostek budżetowych ma dać ministerstwu ok. 1,5 mld zł. Ale też i przyszłoroczne potrzeby pożyczkowe mają być wyższe niż w tym roku. Netto mają wynosić 63,3 mld zł w porównaniu do 55,5 mld zł w 2017 r. Wynika to z przyjętej prognozy deficytu budżetowego, który w 2018 r. ma wynieść prawie 42 mld zł. O pozytywną niespodziankę w tym przypadku może być nieco trudniej niż w 2017 r. choćby ze względu na większy koszt obniżenia wieku emerytalnego. Lepiej powinna wyglądać też realizacja innych wydatków, choćby tych na współfinansowanie projektów unijnych. Do końca ubiegłego roku udało się zakontraktować około połowy pieniędzy z obecnej perspektywy finansowej UE.