Podważyć zaufanie do tradycyjnego pieniądza, porównać z popularnym bitcoinem i pokazać finansową rewolucję – tak dzisiaj łowi się inwestorów w Polsce.



„Chciwość jest dobra”. To jeden z bon motów Gordona Gekko, bohatera kultowego filmu „Wall Street”. Chciwość napędza w nim młodych maklerów do działania, a samego inwestycyjnego guru prowadzi do więzienia. Film ma już 30 lat, ale mechanizmy rządzące rynkami się nie zmieniły.
Celebryci nie przyszli, inwestorzy tak
Sobotnie popołudnie w Centrum Targowo-Kongresowym przy ul. Marsa w Warszawie – spotkanie pod hasłem „Cryptocurrency and Blockchain Seminar Event”, czyli o bitcoinach i nowych technologiach w świecie finansów. Konferencja ma rozmach. Wielka sala z telebimem wielkości boiska do koszykówki, setki krzeseł dla słuchaczy, darmowe bilety wstępu po wcześniejszej rejestracji w internecie i wielka sala z cateringiem, mogącym wyżywić ponad tysiąc osób.
To, że frekwencja dopisze, było pewne. Szczególnie gdy popatrzymy, jak zachowuje się najsłynniejsza kryptowaluta świata. Kurs bitcoina w ubiegły czwartek ustanowił rekord, przekraczając 7 tys. dol. Tylko w ciągu miesiąca zdrożał o ponad 2 tys. dol. Na tej popularności jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne kryptowaluty i instrumenty, które mają je udawać. Fala zainteresowania niesie się coraz dalej, bo każdy chce gdzieś ulokować nadwyżki finansowe, a świat ultraniskich stóp procentowych i wspomnienie ostatniego kryzysu skłaniają do szukania nowych szlaków do milionów.
Zaproszenie na seminarium okraszono nazwiskami kilku celebrytów: Agnieszki Hyży, Krzysztofa Ibisza czy Rafała Maseraka. Nie przyszli. Tylko Maciej Dowbor pojawił się na telebimie z nagraną wcześniej uliczną sondą pokazującą, co Kowalski wie o bitcoinie.
Całe seminarium ma pokazać, że na bitcoinie świat się nie kończy. Jest bowiem jeszcze DasCoin, który na koniec spotkania okaże się być alternatywą dla tych, którzy na bitcoinową hossę się nie załapali. Wcześniej jednak przez kilka godzin trwa budowanie wrażenia, że kryptowalutowa hossa potrwa.
Najpierw trzeba podważyć zaufanie
Na początek krótka historia, jak to było z pieniądzem. Wersja skrócona, czyli mamy złoty kruszec, na podstawie którego powstał standard złota, a później emisję pieniądza wzięły na siebie banki centralne i jest on gwarantowany. Jak niestabilny to system przekonywała Jean Foo, stała prelegentka spotkań związanych z DasCoin. Puenta wystąpienia to pokazanie, jak niepewny w dzisiejszych czasach jest scentralizowany system, w którym funkcjonuje pieniądz, i że naturalnym etapem rozwoju świata jest pojawienie się kryptowalut. Ziarno niepewności zostało już na grunt rzucone, więc czas na psychologiczną podbudowę.
To zadanie wziął na siebie Rafał Ohme, ekspert w dziedzinie emocji, komunikacji i zarządzania. Jego wystąpienie to historia dynamicznie zmieniającego się świata, w którym to, co jeszcze dekadę temu było niewyobrażalne, dzisiaj jest normalnością. Oswajanie słuchaczy ze zmianą i ryzykiem podsumował swoim ulubionym cytatem: „Statek jest bezpieczny, kiedy stoi w porcie, ale nie po to buduje się statki”.
Gdy już wiesz, że świat tradycyjnego pieniądza się kończy, a ten nowy wymaga pewnego ryzyka, czas przejść do bardziej praktycznych aspektów, czyli głos zabiera praktyk kryptowalut. W tej roli obsadzono Tomasza Sychowskiego. Opowiadał o swoich początkach z bitcoinem, o tym, jak się poruszać w świecie kryptowalut i dlaczego cały system jest lepszy od tego, w którym dzisiaj obracamy pieniądzem. Pytał sam siebie: „Czy warto ufać bankom?”. I odpowiadał: „Moim zdaniem nie”. Łańcuch wystąpień wzbogacił się o kolejne ogniwo.
Słuchacz wie, że system bankowy może zawieść jak w Grecji, że szukanie nowych dróg wymaga odwagi i oswojenia się z ryzykiem oraz że świat nie znosi próżni, a tę wypełniają dzisiaj bitcoiny i ich kolejne mutacje. Czas na pierwsze występy artystyczne i catering. Można przetrawić nie tylko jedzenie, ale i wiele opcji, jakie się przed nami pojawiają.
Jeśli nie bitcoin, to co?
Punkt kulminacyjny to wystąpienie Michaela Mathiasa, prezesa DasCoin. Wtedy już wiadomo, że cała reszta była zaledwie supportem. Jak na koncercie rockowym miała rozgrzać publiczność. Przy okazji zaś stworzyć wrażenie, że DasCoiny to nowe bitcoiny. Jeśli zaś zainwestowaliście w te drugie i wytrzymaliście gwałtowne wahania kursu, to pewnie wyszło wam to na dobre, więc czemu nie pójść dalej. Mathias nie składa oferty, nie agituje i nic nie sprzedaje. Roztacza wizję i porusza się w świecie abstrakcji. Buduje poczucie uczestnictwa w wielkiej rewolucji technologicznej. Do odważnych świat należy.
Pomnażać pieniądze nie jest łatwo. W bankach to trudne, na giełdzie można stracić, pamięć o Amber Gold jest wciąż żywa, a na bitcoinie urosła już chyba bańka, która zaraz pęknie. Co mi zostaje? Usiąść przed komputerem i poszukać nowych opcji.
– Czy się nie boję kryptowalut? A czego się bać, kilka lat temu ludzie obawiali się kart kredytowych i przelewów internetowych. Zobaczę, czy DasCoin da mi zarobić tak jak bitcoin – mówi nam jeden z uczestników spotkania.
Czym jest DasCoin? Ustawia siebie w jednym szeregu z innymi kryptowalutami i chce się kojarzyć z bitcoinem. Dobrej prasy jednak nie ma. W DGP opisywaliśmy już jak działa mechanizm.
Jak każda kryptowaluta, aby być cokolwiek warta, musi być wymienialna na pieniądze lub towary. Na co można wymienić DasCoina? Na nic. Mimo to w internecie wciąż są setki stron zachęcających do wykupienia licencji na wydobywanie tej wirtualnej waluty. Zysk ma zapewnić przyszły wzrost wartości licencji. Kurs bitcoina jest jednak wypadkową prawa popytu i podaży, w przypadku DasCoina wycenę tworzy twórca systemu.
Tuż przed sobotnim seminarium rzecznik KNF Jacek Barszczewski na Twitterze przypomniał, że chociaż „znani i lubiani namawiają”, to nadzór i bank centralny ostrzegają przed zakupem walut wirtualnych. Wpis podało dalej dziewięć osób. Słuchaczy seminarium, które w teorii miało wprowadzać w świat kryptowalut, było lekko licząc ponad tysiąc.
Rynkami wciąż rządzi chciwość, jak w czasach Gordona Gekko