Adam Gawęda, śląski senator PiS, liczy, że w porozumieniu z kilkoma resortami uda się zablokować handel antracytem, z którego zyski trafiają do kieszeni prorosyjskich separatystów z Zagłębia Donieckiego.
Adam Gawęda, śląski senator Prawa i Sprawiedliwości, ekspert w dziedzinie polityki surowcowo-energetycznej / Dziennik Gazeta Prawna

Sprawę wjazdu do Polski antracytu z Zagłębia Donieckiego, o której piszemy od dwóch tygodni, określa pan mianem poważnej.

Bo to bardzo poważny i bardzo trudny temat. Nie mam pełnego rozeznania, jednak uważam, że problem jest. Nie wiem, jakie są ilości tego surowca, gdzie on jest legalizowany czy raczej pseudolegalizowany. W moim przekonaniu tą sprawą powinny się zająć właściwe służby i bardzo dokładnie to zbadać. I to w porozumieniu z instytucjami unijnymi, bo przecież nie jest to tylko kwestia polskiego rynku. To szerszy kontekst bezpieczeństwa w Europie, nie tylko surowcowego.
Czy Polska powinna w takim razie zainteresować unijne instytucje tym problemem i być inicjatorem takiej dyskusji?
Raczej tak, jednak nie mogę rozstrzygać, jaki kierunek przyjmie Ministerstwo Spraw Zagranicznych w porozumieniu z pozostałymi resortami w kwestii tego importu, choć ten proceder trudno tak nazywać. Z różnych powodów na naszym rynku krajowym brakuje węgla i być może to też jedna z jego przyczyn. Ale opisywana przez DGP katowicka firma Doncoaltrade działa już od kilku lat. Obecny deficyt węgla może być dla takich firm okazją, by nie do końca legalnie wprowadzić węgiel na nasz rynek czy inne rynki państw członkowskich Unii Europejskiej, szukając możliwości na pograniczu prawa lub – mówiąc wprost – poza prawem. To jest temat, który będę chciał poruszyć na najbliższym posiedzeniu Senatu (18–20 października – red.) i podczas prezydium, i na posiedzeniu komisji. Musimy o tym porozmawiać, niezależnie od tego, jaka ilość tego surowca do nas trafia. Nasz rząd na pewno nie będzie przymykał oczu na jakiekolwiek wspieranie jakichś samozwańczych republik i grup separatystycznych, i bogacenie w ten sposób czyichś prywatnych kieszeni. To wykluczone.
Po naszej stronie nie dochodzi do złamania prawa, co podkreślaliśmy. Embargo unijne obowiązuje towary z Krymu i Sewastopola. A donbaski węgiel w większości przyjeżdża do nas jako rosyjski.
Właściwe służby mogą jednak zbadać, jakie jest prawdziwe pochodzenie tego surowca. I my wcale nie musimy takiego paliwa do Polski kupować.
No tak, ale kupują go firmy prywatne, a nie kontrolowane przez Skarb Państwa. Co zrobić w tej sytuacji?
Nie podam dzisiaj na to gotowej recepty, bo na razie jej po prostu nie mam. Jestem jednak przekonany, że trzeba poszukać rozwiązań. Ten problem zagraża bezpieczeństwu całej Unii Europejskiej i nie możemy się temu biernie przyglądać. Zastanawiam się jednak, jaka powinna być tu nasza rola jako państwa. Musimy dobrze zdiagnozować problem, by resort spraw zagranicznych wypracował jak najlepsze stanowisko. Ja niczego mu nie mogę narzucać. Mogę tylko zaproponować i zainicjować dyskusję. I to mam zamiar zrobić. Dla Ukrainy to ogromny problem, bo nie mają kontroli nad terenami, które są w rękach separatystów, ani nad przepływem towarów stamtąd przez ich granicę. Są więc w ekstremalnie trudnej sytuacji, jednak są partnerem do tego, by wspólnie ten problem rozwiązać.