Kumulacja kontraktów i dotkliwy brak rąk do pracy mogą oznaczać problemy z budową kluczowych ekspresówek i remontami głównych tras kolejowych.
Branżę budowlaną czeka w najbliższych latach wielki wzrost zamówień. Firma doradcza Deloitte podliczyła, że w kolejnictwie wydatki wzrosną z ponad 4 mld zł w 2016 r. do blisko 12 mld zł w 2019 r. Duży skok szykuje się też w drogach – z 15,7 mld zł do 24,5 mld zł. Mimo rozwiązania worka z kontraktami branża patrzy w przyszłość z niepokojem. Głównie z powodu rosnącego problemu braku rąk do pracy i presją wzrostu płac.
Zapłacić karę czy mieć stratę – oto jest pytanie
– Już dziś koszty pracy są średnio o 8–16 proc. wyższe niż w 2016 r. – szacuje Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB).
W końcu czerwca budownictwo dawało pracę 422 tys. ludzi, nie wliczając w to firm zatrudniających do dziewięciu osób. A według wyliczeń PZPB niedobory pracowników wynoszą 150–200 tys.
Obawy branży potwierdza świeży raport Narodowego Banku Polskiego, który wskazuje, że mimo rosnącej sprzedaży zyski sektora budowlanego w II kwartale spadły. Między innymi z powodu rosnących kosztów pracy oraz cen surowców. Rentowność obrotu netto firm ankietowanych przez NBP spadła w ciągu roku z 9,1 proc. do 4 proc.
Budownictwo: Mocno rosną produkcja i wynagrodzenia / Dziennik Gazeta Prawna
Efekt jest taki, że firmy zaczynają się zastanawiać, czy bardziej opłaca się im zapłacić karę za zejście z budowy, która zwykle sięga 10 proc. wartości kontraktu, czy umowę kontynuować, ale ryzykować jeszcze większe straty. Bo trzeba oferować coraz większe zarobki. To zwłaszcza problem kontraktów podpisywanych w 2016 r., kiedy nikt nie prognozował aż tak dużych problemów z zatrudnieniem.
– Chcemy działać racjonalnie i bierzemy na siebie na przykład zakupy części materiałów. Jesteśmy otwarci na negocjacje stawek, ale to nie jest prosta sprawa. Potrzebujemy mocnych dowodów, że podwyżki są potrzebne, bo to oznacza rezygnację z części naszej marży, ale też prawdopodobnie podwyżki cen mieszkań – tłumaczy jeden z deweloperów.
Gdzie ci obcokrajowcy
W nowych przetargach budowlańcy mocno podnoszą stawki. Oferowane teraz ceny budowy metra kwadratowego np. w mieszkaniówce w stolicy są średnio o nawet 300–400 zł wyższe niż w latach ubiegłych, kiedy wynosiły ok. 3,5 tys. zł.
– Wykonawcy wyceniają ryzyko braku znalezienia pracownika na pełen czas wykonania kontraktu – tłumaczy Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Efekt jest taki, że z branży budowalnej sypie się lista próśb do rządu.
– Powinniśmy stworzyć system zachęt do ściągania ludzi z zagranicy. Trzeba także próbować zatrzymać na dłużej obcokrajowców, głównie Ukraińców, którzy przyjeżdżają tylko na kilka miesięcy. Problemem jest uzyskanie pozwolenia na pracę na dłuższy okres – mówi Dariusz Blocher, prezes Budimeksu, największej firmy budowlanej w Polsce.
Teraz pozwolenia na pracę sezonową dla pracowników spoza UE są wydawane na pół roku, a od 2018 r. pojawi się nowy typ pozwolenia – na nie dłużej niż dziewięć miesięcy w roku kalendarzowym. Natomiast firmy opowiadają się za pozwoleniami nawet na dwa lata.
Premiować za rzetelność
Budowlańcy chcą też rozmawiać o premiowaniu w przetargach wyższymi stawkami wykonawców, którzy w przeszłości rzetelnie wykonywali zlecenia. I o waloryzacji wartości kontraktów w przypadku znacznego wzrostu kosztów.
– Zamierzamy oficjalnie wystąpić do rządu i GDDKiA. Omawiane problemy mają najwyższy priorytet i mogą walnie przyczynić się do osłabienia kondycji firm – przekonuje Styliński.
Jego zdaniem, jeśli elastyczność zleceniodawców co do stawek kontraktów się nie zwiększy lub nie otworzymy szerzej drzwi dla cudzoziemców, firmy budowlane mogą nie udźwignąć nowych zleceń i inwestycje staną.
Budownictwo mocno niepokoi też katastrofalna sytuacja z przewozem kruszyw, jednym z głównych materiałów potrzebnych do budowy dróg i modernizacji torów. Nie da się go sprawnie dostarczać, bo zamknięte zostały długie odcinki linii kolejowych z Warszawy do Poznania i z Warszawy do Lublina.
– Od wielu tygodni poziom realizacji podstawień wagonów wynosi jakieś 40 proc. w stosunku do potrzeb – pisze w liście do ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka Barbara Dzieciuchowicz, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa, prosząc o interwencję. I ostrzega, że bez sprawnych przewozów dojdzie do dużych opóźnień na budowie tras ekspresowych i przy modernizacji głównych linii PKP.
Generalna Dyrekcja Dróg potwierdza, że problemy dotyczą zwłaszcza tras S5 i S17. – W najbliższym czasie Ministerstwo Infrastruktury planuje spotkanie w sprawie usprawnienia transportu kolejowego związanego z inwestycjami infrastrukturalnymi – zapowiada Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA.