Powszechnie używane kalki, puste slogany, a może maksymy, które trafnie opisują rzeczywistość – skąd pochodzą i co faktycznie oznaczają barwne powiedzenia ekonomistów.
Dziennik Gazeta Prawna
Ale jak to? Niemożliwe! Skąd wiedziałeś, żeby nie chwytać spadającego noża? Ja zawsze kupowałem, kiedy lała się krew.
– Nie zazdroszczę! To nie pamiętasz, że nawet zdechły koń się odbije, gdy go zrzucić z Empire State Building.
– Czekaj! Przecież nie włożyłem wszystkich jajek do jednego koszyka.
– No to jest szansa, że wrócisz na Wszystkich Świętych.
Tak właśnie mogłaby wyglądać rozmowa dwóch doświadczonych inwestorów. Zbiór aforyzmów, przysłów i powiedzonek. Jedni powiedzą, że to prawdy objawione, inni – że zwykłe truizmy. Większość z nas dobrze je zna i od razu gotowa jest dorzucić kolejne przykłady. „Gdy Ameryka kicha, cały świat ma katar”, „Drzewa nie rosną do nieba” albo „Byki wchodzą schodami, a niedźwiedzie wyskakują oknem”. Przecież same wpadają w ucho („Kupuj tanio, sprzedaj drogo”). Są przy tym obrazowe („Zawsze wracaj do domu z chłopcem, z którym wyszłaś na randkę”). I, co nie mniej ważne, operują humorem („Kiedy wieje wiatr, nawet indyki latają”).
W rzeczywistości jednak niejednego (wytrawnego) gracza wywiodły w pole – choćby powiedzenie „Trend is your friend” („Trend jest twoim przyjacielem”). Bowiem co ono oznacza? Kupować akcje firm, które notują nagłe i gwałtowne wzrosty w danym sektorze rynku? Zainwestować w spółki o solidnych fundamentach, które mają długookresowy trend wzrostowy? W spółki z WIG20? Czy może po prostu nie zachowywać się inaczej niż reszta graczy? Pytania się mnożą. Odpowiedzi nie ułatwia też fakt, że większość rynkowych prawideł wzajemnie się wyklucza; przykładów także w tym przypadku nie trzeba długo szukać. To np. „Kupuj, kiedy leje się krew” i „Nigdy nie chwytaj spadającego noża”. – Innymi słowy: skupuj akcje tylko tych spółek, które tracą na wartości i – drugie – niech ci to nawet nie przyjdzie do głowy – tłumaczy w rozmowie z DGP dr Piotr Maszczyk, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej. – Trik polega na tym, że jeśli weźmiemy konkretną sytuację z rynku, to zawsze jeden, dwa, a nawet więcej sloganów z łatwością da się do niej dopasować. Banalnych, prostych, głębokich i trudnych do rozszyfrowania, to nie ma znaczenia. Liczy się ich barwność i nośność. To dlatego na swoich wykładach nierzadko radzę ironicznie: naucz się 10–20 bon motów i rzucaj nimi losowo. Wtedy wszyscy będą myśleli, że doskonale znasz się na ekonomii.
Powszechnie używane kalki, puste slogany, a może maksymy, które trafnie opisują rzeczywistość? Sprawdzamy, jacy autorzy, historie i ukryte znaczenia stoją się za barwnymi powiedzeniami ekonomistów.
Zasady ogólne
Konia z rzędem temu, kto w prosty i jednoznaczny sposób potrafi wyjaśnić zawiłości rynku i prawa nim rządzące. O formułowaniu prognoz i tendencji rynkowych nie wspominając, skoro – jak zauważa Paul A. Samuelson (laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 1970 r.) – do tej pory „przewidziano 9 z ostatnich 5 recesji”. Jak nie zgubić się wśród informacji, analiz i raportów?
„Na dłuższą metę wszyscy będziemy martwi"
Słynne powiedzenie amerykańskiego ekonomisty Johna Maynarda Keynesa, twórcy i zwolennika interwencjonizmu państwowego, datowane na 1923 rok. Od tego czasu bywa różnie interpretowane – jako pochwała zrównoważonego rozwoju lub długoterminowego myślenia o inwestycjach na wolnym rynku. Prawdziwy sens powiedzenia widoczny jest dopiero w dłuższej wersji cytatu, kiedy Keynes przywołuje historię kapitana statku, który wpłynął w burzę: „Przecież ta »odległa perspektywa« prowadzi nas na manowce. Na »dłuższą metę« wszyscy będziemy martwi. Ekonomiści za bardzo ułatwili sobie robotę, nie bardzo użyteczną zresztą, skoro w burzliwych czasach potrafią nam powiedzieć jedynie tyle, że kiedy sztorm przeminie, powierzchnia morza znów będzie płaska”. O co dokładnie chodzi? Keynes przekonuje, że działanie w krótkim okresie jest równie istotne, co aktywność długofalowa. Liczy się (także) to, co pozwoli tu i teraz zminimalizować skutki negatywnych zjawisk, a po tym, jak te już miną, cieszyć się (względnym) spokojem i dobrobytem.
Ostatnio „Na dłuższą metę wszyscy będziemy martwi” stało się mottem zwolenników dokonywania wielu operacji na akcjach; niedziałania w myśl zasady „kup i trzymaj”.
„Przypływ podnosi wszystkie statki”
Lecz również: „Fala przypływu podnosi wszystkie łodzie”. Powiedzenie przypisywane prezydentowi USA Johnowi F. Kennedy’emu – miał je wypowiedzieć w 1960 r. – jednak nie ma co do tego zgodności. Inne źródła podają, że to stara maksyma Wall Street, a jeszcze inne – tytuł jednego z artykułów w amerykańskiej prasie. Jedno jest pewne: to zasada, która na dobre wpisała się w główny nurt ekonomii liberalnej. Dlaczego? Bo zakłada, że na rozwoju gospodarczym kraju skorzystają wszyscy obywatele, i to bez wyjątku. Nie będzie grupy, której poziom życia i realne dochody nie poszłyby w górę – to tylko kwestia czasu. Bo o ile najpierw wzbogacić mieliby się najbogatsi, o tyle prędzej czy później byłyby to także niższe warstwy społeczne. Do dziś to maksyma bardzo kontrowersyjna, bo jak zauważa Warren Buffett, powszechnie uważany za jednego z największych inwestorów na świecie, „bogaci zawsze będą mówić: daj nam więcej pieniędzy, a my pójdziemy i wydamy je, a one potem spłyną w dół do reszty was, ale to nie działa i opinia publiczna zaczyna to rozumieć”.
„Gdy Waszyngton śpi, gospodarka rośnie”
Maksymę zawdzięczamy Williamowi Rees-Moggowi, dziennikarzowi i urzędnikowi brytyjskiemu. Co dokładnie oznacza? Że im mniej państwa w gospodarce, tym lepiej.
„Nie ma darmowych obiadów”
Nie można ustalić, kto jest autorem tego powiedzenia – spopularyzował je w latach 60. poczytny pisarz science fiction Robert A. Heinlein, a w 1975 r. posłużyło Miltonowi Friedmanowi za tytuł zbioru jego esejów „There’s No Such Thing as a Free Lunch”. Odwołuje się do popularnego pod koniec XIX wieku w Ameryce zwyczaju dawania darmowych posiłków klientom barów – pod warunkiem że zamówili coś do picia. Warto przy tym zaznaczyć, że dania były bardzo słone, z kolei napoje – bardzo drogie. W efekcie właściciel lokalu zarabiał podobne kwoty jak przy założeniu, że za posiłek klienci musieliby sami płacić.
Zasada ta bywa zapisywana jako skrótowiec – TANSTAAFL od angielskiego „There Ain’t No Such Thing As A Free Lunch” („Nie ma takiej rzeczy jak darmowy lunch”) lub polskiego ZWTP („Za wszystko trzeba płacić”). Zakłada, że wszystko ma swoją cenę; że za jakiekolwiek subsydia, czy to dofinansowania, czy zasiłki – przyjdzie zapłacić, np. w postaci wyższych podatków, to jedna z interpretacji. Inna mówi, że kiedy zużywamy konkretne zasoby, to kosztem będzie wszystko to, co w danym czasie mogłoby powstać (siłą rzeczy jednak nie powstanie).
Ryzyko i nagroda
Kiedy znamy już zasady ogólne rządzące gospodarką, warto przyjrzeć się też samym strategiom inwestycyjnym. Temu jak i kiedy inwestować. A to zadanie trudne i nierzadko budzące skrajne emocje – wielu próbowało, niewielu się udało. Z drugiej strony może lepiej byłoby zamiast tego postawić na niezależne myślenie i intuicję? Przecież jedna z maksym mówi też „Arkę zbudował samotny amator, Titanica – zespół zawodowców”.
Jak
„Dywersyfikacja to ochrona przed ignorancją”
Dłuższa wersja powiedzenia: „Dywersyfikacja to ochrona przed ignorancją. Ma ona wielki sens dla tych, co nie wiedzą, co czynią”. To znów cytat z Warrena Buffetta – oznacza skoncentrowaną strategię działania (ekonomiści powiedzą w tym miejscu: silnie skoncentrowany portfel). A to zdaniewywodzi się z osobistych doświadczeń mil.
W początkowych latach inwestowania na giełdzie Buffet skupiał się na kilku dużych graczach, przy czym największy udział w jego portfelu miały te spółki, które – jego zdaniem – były najbardziej perspektywiczne i których modele biznesowe dobrze znał i rozumiał. Do tych zaliczał American Express czy np. koncern Coca-Cola; z czasem także m.in. IBM. Wierzył, że tylko skupiając się na (dalszej) pogłębionej analizie, można odnieść rynkowy sukces. Nieinwestowanie w nie byłoby marnotrawstwem środków. Tyle teoria. W praktyce pierwszą sztandarową inwestycją Buffetta był zakup pakietu akcji GEICO. Przeznaczył na niego niemal wszystkie swoje środki, co w latach 70. szybko uczyniło z niego gracza wagi ciężkiej. Wcześniej jednak przy koniaku i na kawie szczegółowo wypytał prezesa firmy o najważniejsze przewagi konkurencyjne, w tym marżę zysku, wycenę rynkową i dochody. Buffett nie podzielał tym samym opinii swojego nauczyciela Benjamina Grahama, który wyznawał zasadę, że brak dywersyfikacji to spekulacje, a nie inwestowanie („Należy zdać się na dywersyfikację w celu uśrednienia skutków nieprzewidywalnych przyszłych zdarzeń w przypadku poszczególnych spółek”).
Podobne znaczenie do maksymy Buffetta mają też powiedzenia Petera Lyncha: „Nigdy nie inwestuj w pomysły, których nie możesz narysować ołówkiem” i „Nigdy nie inwestuj w coś, czego nie rozumiesz”.
„Nie wkładaj wszystkich jajek do jednego koszyka”
Autor nieznany. Powszechna na parkiecie reguła mówiąca, by rozkładać ryzyko, nie inwestować w walory jednej spółki, dzielić środki pomiędzy różne inwestycje, bo jedynie to pozwoli ograniczyć ryzyko (możliwych) strat, a nawet bankructwa. Szczególnie wtedy, gdy łatwo pomylić wyobrażenia z rzeczywistością. Innymi słowy: dywersyfikacja portfela inwestycyjnego to konieczność; jedyna bezpieczna strategia. Z czasem maksyma doczekała się innej wersji, odmiennej od pierwowzoru – Mark Twain miał powiedzieć: „Włóż wszystkie jaja do jednego koszyka. I pilnuj koszyka!”.
Kiedy
„Kupuj, kiedy leje się krew”
Lub dokładniej „Kupuj wtedy, gdy ulicami płynie krew”. Za autora tego powiedzenia uznaje się londyńskiego bankiera Nathana Rothschilda (to jeden z założycieli międzynarodowego banku Rothschildów). Finansista miał je wypowiedzieć w przeddzień bitwy pod Waterloo – mając na myśli nie tyle czerwony kolor indeksów, ile bezpośrednie odniesienie do ofiar walk. Dziś oznacza to zalecenie, by kupować, kiedy rynkiem rządzi strach.
„Nigdy nie chwytaj spadającego noża”
Autor nieznany. Bon mot sprowadza się do rady: nie kupuj akcji firmy, jeśli widzisz, że jej notowania spadają; a dokładnie są w długotrwałym trendzie spadkowym. Bardzo prawdopodobne jest, że będą nadal tracić na wartości – zamiast spodziewanych zysków, możesz oczekiwać dużych strat.
W tym samym duchu utrzymana jest też maksyma: „Kupuj, kiedy inni kupują, sprzedawaj, kiedy inni sprzedają”.
„Wystrzegaj się odbicia
zdechłego kota”
Inna wersja maksymy brzmi: „Nawet zdechły koń się odbije, gdy go zrzucić z Empire State Building” lub „Kiedy wieje wiatr, nawet indyki latają”. Autor nieznany. To nic innego jak pochwała wstrzemięźliwości, wynikająca z przekonania, że krótkotrwała zwyżka nie powinna być odczytywana jest zapowiedź dalszych wzrostów. Podrożeć może każda spółka, nawet ta na progu upadłości. Innymi słowy: zwyżka to możliwe wahanie kursu akcji, szczególnie w sytuacji firm z problemami i w złej sytuacji finansowej.
„Sprzedaj w maju, wróć na Wszystkich Świętych”
Czyli angielskie: „Sell in May go away, stay away till Halloween day” lub jak mawiano jeszcze w czasach wiktoriańskich: „Sell in May and go away and don’t come back until St. Leger Day”. O co dokładnie chodzi?
To nawiązanie do historii II połowy XIX w., kiedy zamożni inwestorzy udawali się w maju do swoich domów i tym samym opuszczali Londyn na dobrych kilka miesięcy. Wracali do niego dopiero we wrześniu/listopadzie (na jedną z odbywających się tam regularnie gonitw). Tyle historia, teraz reguła ta oznacza, że miesiące letnie w porównaniu z zimowymi (od listopada do kwietnia włącznie) są mniej atrakcyjne dla akcjonariuszy. Zmiany kursów co do zasady są niewielkie, wykresy kluczowych indeksów płaskie, a obroty niskie.