Wtorkowe prognozy MFW dla Polski są optymistyczne i realistyczne - powiedziała PAP prof. Elżbieta Mączyńska z SGH, szefowa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że wzrost PKB Polski w 2017 r. wyniesie 3,8 proc., a w 2018 r. 3,3 proc. - wynika z październikowej edycji World Economic Outlook. W kwietniu ekonomiści funduszu oczekiwali, że dynamika PKB w 2017 r. wyniesie 3,4, a w 2018 r. będzie na poziomie 3,2 proc. MFW przewiduje również, że inflacja na koniec 2017 r. wyniesie 1,9 proc., a na koniec 2018 r. 2,6 proc., czyli odpowiednio o 0,4 pkt. proc. niżej i 0,2 pkt. proc. wyżej niż w prognozach kwietniowych.

"To są bardzo dobre wiadomości. Jeszcze raz potwierdzające, że międzynarodowe instytucje są skłonne zaniżać prognozy dla Polski. Zwykle są one na początku bardzie ostrożne i mniej korzystne, potem się poprawiają. I tym razem stało się tak samo" - oceniła szefowa PTE. Według niej bardzo dobrze, że Fundusz uznał za potrzebę urealnienie prognozy z kwietnia.

Ekonomistka przypomniała, że "te podwyżki, poprawy prognozy" trwają od pewnego czasu. "Jeżeli cofniemy się do prognoz MFW do stycznia, to one ciągle są podwyższane. To jest bardzo dobra wiadomość. I te prognozy są realistyczne, ponieważ polska uruchamia potencjał, który w 2006 r. był nieco przyblokowany, uruchamia przede wszystkim potencjał inwestycyjny" - wskazała Mączyńska.

Profesor podkreśliła, że ruszają inwestycje. "Przedsiębiorcy też będą zmuszeni do inwestowania, ponieważ płace rosną, a płace wymuszają inwestycje pracooszczędne, innowacyjne" - zaznaczyła. Dodała, że na to będzie też wpływało spadające bezrobocie.

Ekspertka zwróciła uwagę, że w prognozach MFW została "nieco podniesiona inflacja". "Ale ta inflacja oscyluje w granicach 0,1 pkt. proc. ponad inflację docelową" - powiedziała. Zaznaczyła, że jej ostateczna wartość będzie zależała od tego, jak będzie wyglądała konsumpcja. "O inflacji decydują bowiem nie tylko koszty, ale przede wszystkim popyt" - wyjaśniła.

Zaznaczyła jednak, że inflacja nie jest groźna w warunkach, kiedy mamy do czynienia z sytuacją gospodarki nadmiaru. "Cały świat ma problem gospodarki nadmiaru, czyli popyt nie nadąża za podażą. W Polsce jest to mniej odczuwalne, ponieważ stymuluje się popyt np. poprzez program 500 plus, i Polska jest krajem na dorobku. Wobec tego napęd ze strony konsumpcji tempa wzrostu PKB jest ciągle wysoki" - oceniła.

Dodała jednak, że również w Polsce odczuwane są już problemy gospodarki nadmiaru - czyli luki popytowej. "Wystarczy wejść do sklepów, żeby się przekonać, że półki się uginają. Handlowcy i producenci coraz bardziej agresywnie szukają odbiorców swoich towarów, co widzimy w uprzykrzającej nam życie reklamie" - powiedziała.

W jej ocenie w sytuacji gospodarki nadmiaru, "inflacja nie jest tak groźnym zjawiskiem".