PPL ostatecznie nie zgodziły się, by port wyemitował obligacje umożliwiające niezbędne remonty.
W czarnym scenariuszu wyniki wczorajszego zgromadzenia udziałowców mogą nawet prowadzić do zamknięcia lotniska, o czym pisaliśmy w zeszłym tygodniu. Do ostatecznych rozstrzygnięć pewnie nie dojdzie prędko, ale pewne jest, że port na razie nie będzie w stanie przeprowadzić niezbędnych inwestycji: kompleksowego remontu dróg kołowania i rozbudowy zapychającego się terminalu.
W czasie walnego zgromadzenia udziałowców głosowano uchwałę w sprawie emisji obligacji za 60 mln zł. Z tego 20 mln zł miało być przeznaczone na modernizację dróg kołowania, a 40 mln zł na budowę kolejnych segmentów terminalu. Pomysł poparło trzech udziałowców – Agencja Mienia Wojskowego, samorząd Mazowsza i miasto Nowy Dwór Mazowiecki. Czwarty, Państwowe Porty Lotnicze, wstrzymał się od głosu. – De facto oznacza to sprzeciw, bo w przypadku lotniska w Modlinie przy głosowaniach obowiązuje zasada jednomyślności. Okazało się, że PPL sabotuje rozbudowę portu i niezbędne inwestycje – denerwuje się Marek Miesztalski, szef rady nadzorczej portu i skarbnik Mazowsza. – Przypomnę, że według rządu do momentu oddania Centralnego Portu Lotniczego Modlin powinien być rozbudowany – dodaje.
Szef PPL Mariusz Szpikowski o powodach sprzeciwu wobec propozycji władz lotniska mówił w tym tygodniu na konferencji prasowej. Według niego emisja obligacji sprawiłaby, że port nie mógłby brać kolejnych kredytów, bo obciążają go już starsze emisje papierów dłużnych na kwotę 130 mln zł. Według Szpikowskiego już teraz trzeba zacząć przygotowania do budowy za niemal 200 mln zł nowego pasa startowego, bo ten istniejący wytrzyma tylko kilka lat. Stwierdził, że spora część dużych pieniędzy zainwestowanych w Modlin trafia do Ryanaira – jedynego przewoźnika korzystającego z portu, który wynegocjował wyjątkowo korzystne stawki opłat lotniskowych. – Wciąż nie ma pomysłu na przyciągnięcie kolejnych przewoźników – dodał.
PPL przed wakacjami zaproponowały inny scenariusz. Uznały, że mógłyby dokapitalizować port, ale pod warunkiem że przejmą nad nim kontrolę (51 proc. udziałów). Nie chciały jednak przejąć odpowiedzialności za wyemitowane wcześniej obligacje.
Na zmianę układu sił w spółce na takich warunkach nie chciał się zgodzić samorząd Mazowsza. – Wtedy prokurator mógłby nam zarzucić niegospodarność – mówi Marek Miesztalski.
Zdaniem PPL pas wytrzyma jeszcze ok. 10 lat i najpewniej nie trzeba będzie budować nowego, tylko wyremontować stary bez konieczności przerywania operacji lotniczych.
Nowa część terminalu potrzebna jest nie tylko do lepszej obsługi rosnącej liczby podróżnych. Miało się tam znaleźć więcej punktów handlowych i gastronomicznych. Dzięki nim port miałby środki na spłatę kredytów.
Na razie władze Modlina z własnych środków próbują wygospodarować ponad 10 mln zł na pilny remont dróg kołowania, zalecony przez Urząd Lotnictwa Cywilnego. Lotnisko będzie zatem walczyć o przetrwanie, ale o rozwoju i poprawie warunków obsługi pasażerów na razie nie ma mowy.