Michel Temer ma plan, jak jednocześnie zmniejszyć deficyt i pozbyć się nierentownych przedsiębiorstw. Brazylia liczy na chińską pomoc w wychodzeniu z kryzysu gospodarczego. Prezydent Michel Temer podczas wizyty w Chinach zachęca inwestorów z Państwa Środka do zakupu prywatyzowanych brazylijskich przedsiębiorstw.



Pod koniec sierpnia Temer ogłosił plan sprzedaży udziałów w 58 firmach z całkowitym lub większościowym udziałem skarbu państwa, co powinno poprawić kondycję budżetu, bo spora część z nich przynosi straty. Do kupienia są m.in. Electrobras – największy w całej Ameryce Łacińskiej producent i dystrybutor energii, operatorzy portów lotniczych w Sao Paulo i Rio de Janeiro, terminali morskich, autostrad, linii wysokiego napięcia, pola naftowe, loteria państwowa, a nawet mennica.
Chiny mogą być jednym z dużych inwestorów w naszym planie prywatyzacyjnym. Możemy sprowadzić więcej chińskiego kapitału i w ten sposób przyspieszyć tworzenie nowych miejsc pracy i zwiększyć dochody brazylijskich pracowników – oświadczył Temer przed wylotem do Pekinu. Brazylijski prezydent od niedzieli bierze udział w odbywającym się w Xiamen szczycie państw BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA), ale przed jego rozpoczęciem prowadził dwustronne rozmowy z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem o potencjalnych inwestycjach. Już ogłoszono, że Chińczycy rozbudują największy brazylijski port towarowy – Porto de Itaqui, wybudują port w Ilheus, którym będzie eksportowana ruda żelaza oraz przejmą 30 proc. udziałów w lotnisku Galeao w Rio de Janeiro.
Temer, który objął urząd prezydenta 31 sierpnia 2016 r. po impeachmencie Dilmy Rousseff, próbuje wyprowadzić brazylijską gospodarkę na prostą po potężnej recesji. W 2015 i 2016 r. PKB tego kraju skurczyło się o odpowiednio 3,8 i 3,6 proc. W tym roku gospodarka ma wprawdzie znów być na plusie, ale wynoszącym zaledwie 0,3 proc. PKB, poza tym jedną z pozostałości po kryzysie jest ogromny deficyt budżetowy. Według prognoz przekroczy on w tym roku 9 proc. PKB. Stąd właśnie pomysł prywatyzacji. Administracja Temera liczy, że za jednym zamachem osiągnie dwa cele – zmniejszenie deficytu budżetowego (rząd chce uzyskać ze sprzedaży 14 mld dol.) oraz zaprzestanie dokładania do deficytowych przedsiębiorstw. Przykładem takiego jest Electrobras, który za czasów Rousseff sztucznie utrzymywał zaniżone ceny energii, by w ten sposób osłabiać inflację. W zeszłym roku budżet państwa musiał dołożyć do tej firmy 4,3 mld reali (4,8 mld zł), zaś jej całe zadłużenie wynosi 48 mld reali (prawie 54 mld zł).
To, że Temer zachęca Chińczyków do zaangażowania inwestycyjnego, nie dziwi. Chiny już od kilku lat są największym partnerem handlowym Brazylii, zarówno eksportowym, jak i importowym. Według brazylijskiego ministerstwa handlu zagranicznego, w zeszłym roku obroty handlowe między obydwoma państwami osiągnęły 58 mld dol.
– Chińskie zaangażowanie inwestycyjne w Brazylii, tak jak w całej Ameryce Południowej, pokrywa się obecnie z chińskim importem. Ameryka Południowa jest dla Chińczyków zapleczem surowcowym, więc inwestują głównie w przemysł surowcowo-wydobywczy. Ale tendencja jest taka, żeby te inwestycje były bardziej zaawansowane technologicznie, tak by tworzyły większą wartość dodaną – mówi nam Damian Wnukowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zajmujący się gospodarką rynków wschodzących.
Przykładem bardziej zaawansowanej technologicznie inwestycji może być dokończenie przez chińską firmę CNNC budowy elektrowni atomowej na południe od Rio de Janeiro. Przedsięwzięcie ciągnie się już od trzech dekad, według obecnych planów powinno się zakończyć w 2023 r., ale do tego brakuje 16 mld reali (18 mld zł).
Rosnące chińskie inwestycje w Ameryce Południowej siłą rzeczy przekładają się na wpływy polityczne w regionie, który od dziesięcioleci był strefą wpływów Stanów Zjednoczonych. – Chiny wykorzystują to, że USA trochę zaniedbują Amerykę Południową. Mają szybciej rozwijającą się gospodarkę, w której zapotrzebowanie na surowce prędko nie ustanie, a udział państwa powoduje, że mogą oferować korzystne warunki kredytów. Próbą odzyskania inicjatywy przez USA było np. Partnerstwo Transpacyficzne (TPP), z którego jednak za sprawą Donalda Trumpa się wycofały – mówi Damian Wnukowski.
Jedną z pozostałości po kryzysie jest ogromny deficyt budżetowy.