Po przejściu największego żywiołu od 2005 r. cena benzyny w Stanach Zjednoczonych wzrosła do najwyższego poziomu od dwóch lat. Ale wiele wskazuje na to, że to tylko chwilowy skok.
„Harvey” przeszedł nad Zatoką Meksykańską i w piątek wieczorem zaatakował Teksas. W tym regionie wydobywa się i przerabia najwięcej ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych. Huragan, którego siła oszacowana została na cztery w pięciostopniowej skali, zmusił do wstrzymania pracy w rafineriach odpowiadających za ponad 10 proc. mocy przerobowych Stanów Zjednoczonych. Zamknięty został m.in. zakład w Baytown należący do koncernu Exxon Mobil. To druga pod względem produkcji paliw rafineria w USA, zdolna przetworzyć każdego dnia 560 tys. baryłek ropy. Obawy o zmniejszoną podaż doprowadziły do wzrostu kursów paliw na giełdzie w Nowym Jorku. Kiedy w poniedziałek po południu rozpoczęły się notowania, benzyna była droższa niż na zakończenie piątkowej sesji o ponad 4 proc. Za galon (3,8 l) trzeba było zapłacić ponad 1,73 dol., najwięcej od dwóch lat.
– O tym, czy ten wzrost ma trwały charakter, przekonamy się w najbliższych dniach, kiedy będzie można lepiej ocenić szkody wyrządzone przez huragan. Jednak scenariusz, w którym ceny nadal będą rosły czy nawet utrzymają się na obecnym poziomie, jest mało prawdopodobny. Zapasy benzyny w USA są na wysokim poziomie i zagrożenia ciągłości dostaw nie ma. Nic też na razie nie wskazuje, żeby zniszczenia w teksaskich rafineriach miały wstrzymać przerób ropy na dłużej – ocenia Urszula Cieślak, analityk firmy Reflex.
Najbliższy weekend wyznacza koniec sezonu urlopowego w Stanach Zjednoczonych, w którym Amerykanie częściej korzystają z samochodów i zużywają więcej benzyny. Już we wrześniu popyt na paliwa za Atlantykiem tradycyjnie jest niższy.
Wzrost cen w USA nie pozostał bez wpływu także na notowania benzyny w Europie. Wprawdzie w poniedziałek instytucje finansowe w Londynie, gdzie koncentruje się obrót, były nieczynne, ale w notowaniach pozasesyjnych (handluje się tu z wykorzystaniem elektronicznej platformy, bierze w nich udział z reguły ograniczona liczba inwestorów) kursy paliw podskoczyły niecałe 2 proc. To punkt odniesienia także dla polskiego rynku. Nie jest więc wykluczone, że za zniszczenia spowodowane przez huragan także w Polsce zapłacimy wyższymi rachunkami na stacjach benzynowych. A i tak w ostatnich kilku tygodniach ceny paliw nad Wisłą wzrosły. Z danych firmy E-petrol wynika, że w porównaniu z początkiem lipca cena etyliny 95 podniosła się o 3,5 proc., do 4,47 zł za litr. Olej napędowy podrożał w tym czasie o 4 proc., do 4,28 zł za litr.
– W dalszym ciągu umacnia się złoty, co w znacznym stopniu niweluje ewentualne wzrosty cen paliw na rynkach zagranicznych. Nic też nie wskazuje, żeby „Harvey” miał doprowadzić do istotnego spadku wydobycia ropy naftowej, co przełożyłoby się na wyższe ceny surowca i końcowych produktów – komentuje Urszula Cieślak.
Na początku poniedziałkowej sesji ropa naftowa potaniała w Stanach Zjednoczonych o ponad 1 proc. Baryłka gatunku WTI kosztowała ok. 47 dol. za baryłkę i była najtańsza od dwóch tygodni. Od początku roku surowiec potaniał ponad 10 proc., pomimo ograniczenia wydobycia przez Organizację Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC). Kartel wspólnie z 12 innymi państwami, w tym produkującą najwięcej ropy na świecie Rosją, stara się w ten sposób doprowadzić do wzrostu cen. Starania nie przyniosły efektów także dlatego, że produkcję ropy regularnie zwiększały Stany Zjednoczone. „Harvey” przejściowo zatrzymał pracę w instalacjach odpowiadających za 11 proc. amerykańskiego wydobycia.