Centralne projekty z dofinansowaniem UE są bardziej zaawansowane niż regionalne. Ponoć dlatego, że rząd nasyłał na samorządy CBA
Dziennik Gazeta Prawna
EUROFUNDUSZE
Choć relacje rząd PiS – Komisja Europejska (KE) są bardzo napięte, to mało kto wierzy, że wskutek sporów np. o stan praworządności w Polsce Unia zawiesi nam wypłatę eurofunduszy. Większe obawy urzędników budzi to, czy wszystkie przyznane nam pieniądze zdążymy wydać.
Teoretycznie nie jest źle
Z ostatnich danych Ministerstwa Rozwoju (MR) wynika, że w tej perspektywie budżetowej (2014–2020) podpisano już ponad 20,5 tys. umów o dofinansowanie na kwotę prawie 183 mld zł. Z tego Unia ma dołożyć 117,3 mld zł, co stanowi nieco ponad 38 proc. przyznanych nam w tej perspektywie funduszy. To może wydawać się niewiele, ale z czasem kontraktacja środków zwykle przyspiesza.
Optymistycznie wyglądają także rozliczenia z Komisją Europejską. Do końca czerwca wypłaciła nam (w ramach płatności okresowych) 4,2 mld euro z polityki spójności. Nominalnie to najlepszy wynik w Unii. Według MR otrzymaliśmy co trzecie euro wydane przez KE. Resztę, prawie 8,35 mld euro, rozdzielono pomiędzy pozostałych 27 krajów członkowskich.
Gorzej sytuacja wygląda, gdy przejdziemy do szczegółów. Eurofundusze wydajemy w ramach krajowych programów operacyjnych (zarządzanych przez Ministerstwo Rozwoju) oraz regionalnych (RPO, za które odpowiedzialni są marszałkowie województw) i o te ostatnie najbardziej obawia się resort rozwoju.
– Występują spore dysproporcje między stanem zaawansowania RPO i programów krajowych – przyznał wiceszef MR Jerzy Kwieciński podczas spotkania z dziennikarzami. Dodał, że sytuacja jest niepokojąca, bo doszło do odwrócenia stałego trendu. – W podobnym okresie poprzedniej perspektywy unijnej 2007–2013 podpisywane umowy i wydatki w ramach programów regionalnych były prawie dwukrotnie większe niż w programach krajowych – stwierdził Kwieciński.
Teraz w ramach krajowych programów operacyjnych zakontraktowane mamy już 40 proc. środków, a w ramach wniosków o płatność (składanych, gdy inwestycja czy projekt są zakończone i gotowe do rozliczenia z UE) – 10 proc. W przypadku RPO jest to odpowiednio: 35 proc. oraz 5 proc.
Skąd to opóźnienie w regionach
– To zależy od sprawności instytucjonalnej, od ludzi, którzy tam pracują. Nie można tego tłumaczyć otoczeniem, bo ono jest wszędzie podobne – twierdzi minister Kwieciński.
Urzędy marszałkowskie mają inne zdanie. W nieoficjalnych rozmowach przypominają, że obecna perspektywa budżetowa UE rozpoczęła się z poślizgiem (wskutek przedłużających się negocjacji z Brukselą). A samorządy województw przez ostatnie miesiące miały na głowie agentów CBA sprawdzających zrealizowane już projekty unijne. – To spowodowało paraliż decyzyjny – twierdzą urzędnicy. Niektórzy sugerują, że przedstawiciele MR wykorzystują temat funduszy do uderzania w marszałków, w większości związanych z opozycją.
Nerwowość byłaby mniejsza, gdyby nie fakt, że wkraczamy w okres pierwszych rozliczeń z KE. Jeszcze w tym roku w odniesieniu do części programów operacyjnych, które zostały zatwierdzone przez Brukselę i ruszyły w 2014 r. (5 krajowych i 7 regionalnych), zacznie działać unijna zasada n+3. Przyznaną przez KE w roku „n” transzę państwo członkowskie musi rozliczyć trzy lata później. Jeśli złoży wnioski o płatność na kwotę mniejszą niż przyznana transza (bo np. zrealizowanych zostanie mniej inwestycji niż zakładano), traci różnicę. W tym roku powinniśmy rozliczyć ponad 2,3 mld euro (programy krajowe – 1,73 mld, regionalne – ponad 600 mln). Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że plan zakłada przekroczenie tej kwoty we wnioskach o płatność.
Dla pozostałych programów (1 krajowego i 9 regionalnych) zasada n+3 zacznie działać od przyszłego roku.
Stawką jest 5 mld euro rezerwy
Kluczowy będzie też rok 2019. Wtedy KE określi, które kraje najefektywniej wykorzystywały eurofundusze i to im przyzna bonus, czyli rezerwę wykonania. – Przydział odbędzie się na podstawie sprawozdań, które państwa dostarczą do czerwca 2019 r. – odpowiedziały nam służby prasowe KE.
W przypadku Polski mowa o 5,13 mld euro. – Jeśli nie osiągniemy wskaźników, to pewne programy będą mogły pożegnać się z tą rezerwą – przestrzegł minister Kwieciński. Efektywność wykorzystania środków jest dla Polski kluczowa, bo będzie miała wpływ na wysokość unijnych funduszy po 2020 r. ⒸⓅ