Miliardy płynące do funduszy odzwierciedlających notowania akcji podsycają obawy o kolejny krach.
ETF to obecnie najgorętszy produkt inwestycyjny na światowym rynku kapitałowym. Tylko w I połowie 2017 r. zgromadzone w nich aktywa wzrosły o rekordowe 605 mld dol. Według szacunków ETFGI, brytyjskiej firmy konsultingowej, na koniec czerwca były one warte w sumie ponad 4 bln dol.
ETF (exchange traded funds) to w skrócie otwarte fundusze inwestycyjne notowane na giełdzie, które naśladują zmiany indeksów akcji, obligacji czy rynku towarowego. Pozwalają one inwestować w całe indeksy czy portfele akcji bez konieczności samodzielnego odzwierciedlania ich składu. Jest to także opcja bardzo atrakcyjna pod względem kosztów. Opłaty za zarządzanie w skali roku wynoszą w nich zwykle dużo mniej niż 1 proc., najczęściej 0,1–0,5 proc. wartości aktywów. W klasycznie zarządzanych funduszach akcji opłata jest zwykle kilka razy wyższa.
Jak podaje ETFGI, cały rynek ETF i ETP (pozostałych produktów strukturyzowanych, których cena zależy od notowań wybranego instrumentu bazowego) po I kw. był pod względem wielkości aktywów o niemal 850 mld dol. większy niż rynek funduszy hedgingowych.
ETF we wrześniu 2010 r. pojawiły się także na warszawskiej giełdzie. Najpierw był to fundusz odzwierciedlający zachowanie WIG20, najważniejszego indeksu warszawskiej giełdy. W 2011 r. doszły ETF na niemiecki DAX i amerykański S&P 500. Obroty na tych instrumentach i wartość aktywów zgromadzonych w nich przez inwestorów wskazywałyby, że w Polsce, w przeciwieństwie do reszty świata, zupełnie się nie przyjęły. Obroty na ETF z GPW w ciągu całego roku wynoszą tyle, ile na akcjach średniej wielkości spółki w ciągu kilku, kilkunastu sesji. Z danych Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych wynika, że wartość instrumentów ETF zgromadzonych na kontach depozytowych prowadzonych przez tę instytucję wynosiła na koniec czerwca łącznie zaledwie 139,8 mln zł.
To jednak nie cały obraz. W rzeczywistości ETF mają się w krajowych domach maklerskich coraz lepiej. Tyle że nie te notowane w Warszawie, ale na rynkach zagranicznych. W DM BOŚ udział obrotów funduszy ETF w obrotach instrumentami na giełdach zagranicznych wynosi ok. 30 proc. U tego brokera inwestorzy mają dostęp do kilku tysięcy funduszy ETF notowanych na rynku amerykańskim, niemieckim oraz brytyjskim. Tylko w USA jest ich ponad 2000. Z kolei w Domu Maklerskim mBanku dostępnych jest prawie 300 ETF notowanych w Nowym Jorku, Londynie oraz Frankfurcie.
– Zainteresowanie ETF wśród klientów stale rośnie. W I półroczu 2017 r. ich sprzedaż stanowiła prawie połowę naszej sprzedaży na rynkach zagranicznych – informuje Kamil Szymański z DM mBanku.
W DM BZ WBK liczba transakcji na zagranicznych ETF w 2017 r. już dwukrotnie przekroczyła liczbę transakcji zawartych w 2016 r. – Klienci coraz częściej dokonują transakcji na ETF zagranicznych ze względu na ich dostępność, szeroką ofertę oraz większą płynność – tłumaczy Michał Zwoliński z PKO BP. Dom maklerski tego banku poza bezpośrednim dostępem do ETF na zagranicznych rynkach 3 lipca uruchomił usługę doradztwa inwestycyjnego opartą na portfelach modelowych, w których portfel globalny w 100 proc. oparty jest na ETF notowanych w Nowym Jorku.
Także inne biura szykują się do rozszerzenia oferty w zakresie ETF. – Wkrótce umożliwimy naszym klientom dostęp do szerokiej listy ETF notowanych na rynkach zagranicznych – zapowiada Krzysztof Polak, dyrektor BM Alior Banku. Teraz można w nim handlować tylko trzema funduszami indeksowymi z warszawskiego parkietu.
Konkretne daty podaje BM BGŻ BNP Paribas. Choć broker obecnie daje dostęp do kilku tysięcy instrumentów typu ETF notowanych poza Polską, mają go tylko klienci bankowości prywatnej. – Od początku 2018 r. planowane jest udostępnienie usługi wszystkim klientom biura maklerskiego – zapowiada Damian Zemlik, kierownik zespołu ds. obsługi rynku wtórnego w BM BGŻ BNP Paribas.
Popularność funduszy indeksowych zaczyna jednak wzbudzać obawy na światowych rynkach. Ogromne napływy do funduszy – w I półroczu do ETF i ETP trafiło do nich niemal 350 mld dol., prawie trzy razy więcej niż rok wcześniej – to jeden z ważnych powodów wzrostów na największych giełdach w ciągu ostatniego roku. Część zarządzających wskazuje jednak, że te pieniądze to w dużej mierze kapitał krótkoterminowy. Został przyciągnięty niskimi opłatami, ale w razie pogorszenia sytuacji na giełdach będzie się z nich szybko wycofywał, pogłębiając tempo wyprzedaży akcji. Bank of America Merrill Lynch szacuje, że teraz aż 24 proc. obrotu amerykańskimi akcjami przechodzi przez ETF.
Do tego dochodzi ryzyko związane z płynnością. Pokazały to sytuacje, w których na rynkach akcji dochodziło do niespodziewanych zmian w kierunku notowań. Jeden ze znamiennych przykładów to 24 sierpnia 2015 r., kiedy na światowych giełdach doszło do gwałtownych spadków notowań. Indeksy w USA straciły wtedy w kilka minut po kilka procent. Skala i tempo spadków spowodowały, że wstrzymany został handel ponad 20 proc. ETF notowanych w Stanach Zjednoczonych.
Rynek wart 4 biliony dolarów / Dziennik Gazeta Prawna