Pilotażowy program zadziałał. Teraz czas na przepisy, które zapewnią informatorom ochronę i być może wynagrodzenie.
675 telefonów i ponad 380 e-maili – tyle zgłoszeń trafiło do nas od kwietnia, gdy uruchomiliśmy pilotażowy program dla sygnalistów. Jak widać, zgłoszeń naprawdę jest sporo – mówi nam Marek Niechciał, prezes UOKiK. Przyznaje jednak, że większość dotyczy indywidualnych problemów konsumenckich, a nie działań firm prowadzących do powstania nielegalnego kartelu. – Ale i tak z pilotażu jesteśmy zadowoleni. Wzbudził pewne poruszenie na rynku. I – co więcej – w tej masie różnych sygnałów już pojawiło się kilkanaście spraw, które są bardzo interesujące i wokół których UOKiK zaczyna pracę – mówi Niechciał.
Urząd nie chce zdradzić, jakich firm ani nawet jakich branż dotyczą sygnały, bo sprawy są na wczesnym etapie. – Ale pokazują nam, jakie znaczenie mogą mieć informacje od ludzi z wewnątrz instytucji i firm – dodaje Marta Skrobisz z departamentu ochrony konkurencji UOKiK.
Sygnaliści (od ang. whistleblower – dmiący w gwizdek na alarm) to pracownicy, wspólnicy, czasem członkowie zarządów firm, instytucji publicznych, którzy wiedząc, że dochodzi w nich do łamania prawa, zawiadamiają o tym organy ścigania, instytucje kontrolne lub po prostu opinię publiczną. Na Zachodzie mają ugruntowaną prawną pozycję. W 2002 r. tygodnik „Time” tytuł Człowieka Roku przyznał trzem pracownicom FBI, WorldComu i Enronu za ich udział w nagłośnieniu afery związanej z fałszowaniem dokumentacji finansowej tego ostatniego przedsiębiorstwa.
W Polsce o instytucji sygnalisty mówi się od mniej więcej dekady. Impulsem była sprawa mobbingu w sieci Biedronka i jej nagłośnienie przez pracowników. Wciąż jednak nie ustanowiono żadnego prawa regulującego status osób ujawniających nieprawidłowości, mimo że instytucje kontrolne korzystają z ich pomocy. Tak jest choćby w przypadku prowadzonego przez UOKiK postępowania wyjaśniającego, czy Allegro faktycznie faworyzuje swoje własne wewnętrzne oferty w stosunku do ofert zewnętrznych przedsiębiorców.
– Jesteśmy przekonani, że takich informacji i takich ludzi, którzy wiedzą, że dzieje się coś złego, może być więcej. Dlatego właśnie rozważamy prace nad zmianą przepisów tak, by na trwałe wprowadzać instytucję sygnalistów do prawa antymonopolowego – mówi prezes Niechciał. UOKiK uważa, że byłoby to skuteczniejsze niż nowa duża ustawa o sygnalistach.
Inaczej widzi to Marcin Waszak z Fundacji im. Stefana Batorego, która przez lata prowadziła program prawnej ochrony whistleblowerów i przygotowała nawet założenia do ustawy o ochronie osób sygnalizujących nieprawidłowości w środowisku zawodowym. – Legislacja w stosunku do jednej grupy sygnalistów to oczywiście pozytywny, ale raczej gest niż poważna zmiana prawna. Niezbędne jest całościowe uregulowanie prawne. W innym wypadku będziemy mieli do czynienia z sytuacją, w której potencjalni informatorzy z różnych instytucji, branż czy z wiedzą o innych problemach niż zmowy cenowe lub przetargowe będą różnie traktowani – dodaje Waszak.
– Wprowadzenie takiego dużego prawa może być po prostu bardzo trudne logistycznie – uważa jednak prezes UOKiK. Urząd jest obecnie po przeglądzie ustawodawstwa i stanu faktycznego w Europie i najbardziej inspirują go rozwiązania brytyjskie i węgierskie. W obu instytucje kontrolne płacą whistleblowerom za sygnały, które doprowadziły do ukarania winnych zmów. – Na Węgrzech to 1 proc. od wysokości nałożonej kary, ale nie więcej niż 165 tys. euro, w Wielkiej Brytanii te nagrody są czysto uznaniowe. To urząd decyduje, czy i ile należy wypłacić. Sygnalista nie może się od tej decyzji odwoływać, co więcej, o tym, czy, ile i jakiej wysokości takie nagrody wypłacono, wie tylko nieliczne grono osób w urzędzie – opowiada Marta Skrobisz.
UOKiK nie podjął jeszcze decyzji, czy w zmianach ustawy antymonopolowej znajdzie się przepis zakładający także płacenie sygnalistom. Wszystko zależy od Ministerstwa Finansów. Za to jest pewne, że ważnym elementem nowego prawa miałoby być zapewnienie informatorom lepszej ochrony, w tym szczególnie anonimowości. – Choć anonimowy telefon czy e-mail gwarantują to w pewnym stopniu, to jednak dla pełnej ochrony potrzebna jest specjalna platforma szyfrująca dane – podkreśla prezes UOKiK.