Kolejny kandydat Mateusza Morawieckiego może mieć problemy z objęciem fotela prezesa warszawskiego parkietu. Chyba że Komisja Nadzoru Finansowego przyjmie korzystną dla niego interpretację przepisów.
Bezkrólewie na GPW zaczęło się 4 stycznia. Wtedy ze stanowiska prezesa odwołano Małgorzatę Zaleską (formalnie zakończyła pracę kilka tygodni później). Od tej pory spółka nie ma szefa z wymaganą zgodą Komisji Nadzoru Finansowego. W fotelu prezesa nie udało się usiąść Rafałowi Antczakowi, który jako pierwszy został wskazany przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Bez skutku czekał 68 dni na zielone światło od nadzoru i złożył rezygnację. Z naszych informacji wynika, że przesądziła o tym negatywna opinia departamentu prawnego KNF, która mogła spowodować, że nie uzyska pozytywnego wyniku głosowania.
Ale z nieoficjalnych informacji DGP wynika, że problemy ze zgodą nadzoru mogą mieć również nowy kandydat na szefa GPW Marek Dietl oraz Jarosław Grzywiński, do niedawna p.o. prezes giełdy, a dzisiaj ubiegający się o stanowisko w jej zarządzie.
– Wszystko rozbija się o absurdalne przepisy. To, jak zostaną zinterpretowane, zależy w dużej mierze od dobrej woli KNF, a tak naprawdę prezesa NBP Adama Glapińskiego, którego wpływy w tej instytucji są bardzo silne – mówi nam osoba z otoczenia wicepremiera. Przypomina, że relacje na linii Morawiecki – Glapiński nie są dzisiaj najlepsze. Ocieplić je mogłoby zaakceptowanie kandydatów wicepremiera do kierowania giełdą. Sam Dietl przekonywał już szefa banku centralnego, że jest kompromisowym kandydatem.
Nadzór odrzuca zarzuty, że jakiekolwiek kwestie poza merytorycznymi mają wpływ na podejmowane decyzje.
– Jeśli dana osoba spełnia wymagania ustawowe, to zgodę komisji na objęcie funkcji na pewno dostanie. Opinie wyrażane przez anonimowe źródła, jakoby w proces decyzyjny komisji wplecione były motywy polityczne, oparte o pozaprawne kryteria, nie mają żadnego poparcia w rzeczywistości – mówi DGP Marek Chrzanowski, przewodniczący KNF.
Najwięcej trudności kandydatom sprawia wypełnienie art. 25a ustawy o obrocie instrumentami finansowymi. Zgodnie z nim „w skład zarządu spółki prowadzącej rynek regulowany powinny wchodzić osoby posiadające wykształcenie wyższe, co najmniej trzyletni staż pracy w instytucjach rynku finansowego oraz nieposzlakowaną opinię w związku ze sprawowanymi funkcjami”. Diabeł tkwi w tym, jak KNF rozumie pojęcie instytucji rynku finansowego.
Prawnej definicji nie ma, więc KNF przygotowała wykładnię. Żeby spełnić wymogi, konieczna jest praca w podmiotach nadzorowanych lub instytucjach nadzorujących rynek finansowy, np. w bankach, ubezpieczycielach czy funduszach emerytalnych. Antczak przekonywał urzędników nadzoru, że od ponad 20 lat działa na rynku finansowym. Podpierał się opinią prawną prof. Stanisława Sołtysińskiego z kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak, która dowodziła, że KNF źle interpretuje przepisy, a kandydat wymogi spełnia. W swoim CV mógł się pochwalić m.in. pracą w zarządzie firmy konsultingowej Deloitte, w charakterze głównego ekonomisty PZU czy doradzaniem prezesowi banku centralnego Ukrainy. KNF to jednak nie przekonało.
– To nie są jednak instytucje nadzorowane zgodnie z wykładnią KNF. Natomiast kasjerka w banku z trzyletnim stażem już wymóg spełnia – ironizuje nasz rozmówca.
Czy podobne problemy będzie miał Marek Dietl? Jego biografia wygląda równie imponująco jak poprzedniego kandydata. Jest doktorem i adiunktem w Szkole Głównej Handlowej, członkiem zarządu Instytutu Sobieskiego oraz społecznym doradcą prezydenta. Przez cztery lata był menedżerem w Krajowym Funduszu Kapitałowym, zasiadał w kilkudziesięciu komitetach inwestycyjnych i radach nadzorczych, m.in. w radzie GPW.
Nasi rozmówcy zbliżeni do GPW wskazują, że mimo to i on może mieć problem z udokumentowaniem stażu pracy w „instytucjach rynku finansowego”. – Sam kandydat musi mieć tego świadomość, skoro tak długo zwlekano ze złożeniem w KNF odpowiednich dokumentów – mówi nasz informator.
Walne zgromadzenie GPW powołało Dietla na prezesa 19 czerwca, a wniosek o zgodę na objęcie funkcji trafił do KNF dopiero 30 czerwca. – Zanim do KNF wpłynęły wnioski dotyczące Jarosława Grzywińskiego oraz Marka Dietla, co miało miejsce formalnie w ostatnich dniach czerwca, skierowałem w tej sprawie pismo do władz giełdy, aby ten proces mógł zostać jak najszybciej uruchomiony. Wczoraj otrzymaliśmy pismo od strony postępowania będące uzupełnieniem wniosku, które – jak cały materiał – będzie poddane szczegółowej analizie – informuje Chrzanowski.
Problem, jaki może wyrosnąć na linii Dietl – nadzór, dotyczy pracy w Krajowym Funduszu Kapitałowym. W nadzorze są wątpliwości, czy fundusz należący do grupy BGK można uznać za podmiot nadzorowany, tak jak to ma miejsce w przypadku całego banku. Kolejna sprawa to zasiadanie w licznych radach nadzorczych, które zdaniem KNF trudno zaliczyć do stażu.
– Rozstrzygnie znów opinia prawna KNF. KFK inwestuje w spółki venture capital i nie jest pod nadzorem. Chyba że ktoś uzna, że to jednak część BGK – przekonuje nasz rozmówca zbliżony do KNF.
Nie tylko kandydatura Marka Dietla może zderzyć się z przepisami. Z naszych informacji wynika, że nadzór chce od Jarosława Grzywińskiego, aby uzupełnił luki w CV. Tutaj też pojawia się problem stażu.