Dziś ostatni dzień pracy prezesa Wojciecha Sobieraja. Zainwestował w bankowy start-up ok. 2 mln zł. Dochody, jakie osiągnął tylko ze sprzedaży akcji, można szacować na blisko 48 mln zł.
Wojciech Sobieraj kierował Alior Bankiem od momentu utworzenia go w 2008 r. Jutro jego miejsce zajmie Michał Chyczewski (do momentu akceptacji przez Komisję Nadzoru Finansowego w charakterze pełniącego obowiązki prezesa). Sobieraj ma w CV prezesowanie bankowi, który w dziewięć lat doszedł do ponad 60 mld zł aktywów – zarówno dzięki wzrostowi organicznemu, jak i kilku przejęciom. Ale odniósł też sukces finansowy, który lokuje go w czołówce polskich finansistów.
Już do Alioru nie przychodził z pustymi rękami. Miał na koncie pracę na Wall Street, później doradztwo w firmie The Boston Consulting Group, a przede wszystkim kilka lat na stanowisku wiceprezesa Banku BPH, który w stosunkowo krótkim czasie stał się trzecim graczem na naszym rynku. Gdy w 2006 r. okazało się, że BPH będzie przejęty przez Bank Pekao (ostatecznie BPH został podzielony), grupa menedżerów z Sobierajem na czele zdecydowała się odejść. O ile w 2005 r. późniejszy prezes Alioru zarobił 2,6 mln zł brutto, o tyle rok później jego wynagrodzenie podskoczyło już do 5,6 mln zł. Ta kwota uwzględnia odprawę związaną z odejściem.
Głównym akcjonariuszem Alioru była grupa Carlo Tassara, która na jego uruchomienie wydała ponad 400 mln euro. Ale kluczowi menedżerowie – w tym Sobieraj – również wyłożyli własne pieniądze. – Musieliśmy zaangażować kapitał, bo taka jest zasada start-upu: inwestor zgadza się wejść w projekt, jeśli jego twórcy włożą w niego wszystko, co mają. I myśmy tak zrobili – wspominał odchodzący prezes w wywiadzie dla DGP dwa lata temu.
Okazją do sprawdzenia tego, jaka była stopa zwrotu, była oferta publiczna akcji banku z końca 2012 r. Cena emisyjna dla inwestorów instytucjonalnych, którzy kupili najwięcej walorów, wyniosła 57 zł, co oznaczało niemal podwojenie zainwestowanej na początku kwoty. Ale w ramach umowy z Carlo Tassara grupa ponad stu menedżerów banku uzyskała też prawo do akcji banku w ramach programu motywacyjnego. Do zarejestrowanej w Luksemburgu spółki wniesiono ponad 3,7 mln walorów. Zgodnie z ceną z oferty publicznej były one warte ponad 210 mln zł. Ale miały ograniczenia w sprzedaży.
Pierwszą transakcję dotyczącą tych walorów przeprowadzono w połowie maja 2013 r. Menedżerowie sprzedali ponad 400 tys. akcji po 72,5 zł za sztukę. Wpływy: 29,4 mln zł. Kolejna sprzedaż miała miejsce w październiku tego samego roku. Wtedy do luksemburskiej spółki wpłynęło 56 mln zł ze sprzedaży niemal 680 tys. akcji po 82,7 zł. Resztę sprzedano dopiero w połowie lipca 2015 r., gdy znany był już nowy inwestor banku – Powszechny Zakład Ubezpieczeń. Luksemburska spółka pozbyła się ponad 1,45 mln akcji Alioru po 83,5 zł za sztukę. Pakiet należny Sobierajowi trafił nie na rynek, ale na jego osobiste konto. Prezes zapowiadał bowiem wcześniej, że do momentu odejścia z Alioru nie będzie zmniejszał zaangażowania w akcje banku.
Z komunikatu po tej transakcji mogliśmy się dowiedzieć, że prezes miał niemal 25 proc. luksemburskiej spółki. Jeśli podobne udziały miał i wcześniej, oznacza to, że w ramach programu motywacyjnego sprzedał akcje o wartości niemal 21,4 mln zł, a równocześnie zostały mu walory warte 30,4 mln zł.
W ubiegłym tygodniu Sobieraj sprzedał ponad 435 tys. akcji po 60,49 zł za sztukę. Otrzymał 26,3 mln zł. W sumie jego wpływy tylko ze sprzedaży akcji można szacować na niecałe 48 mln zł. Do tego dochodzi regularne wynagrodzenie, które przekraczało nieco 2 mln zł w skali roku (bank publikował takie dane od 2011 r.). W 2016 r. wzrosło do niemal 2,6 mln zł. Teraz dojdzie wynagrodzenie za pracę w pierwszej połowie tego roku. Ale też równowartość rocznej pensji z tytułu zakazu konkurencji.
Uważany w ostatnich latach za najlepiej zarabiającego bankowca w Polsce Luigi Lovaglio, do niedawna prezes Banku Pekao (tu również najważniejszym akcjonariuszem stał się PZU), w ostatnich latach zarabiał niecałe 10 mln zł rocznie. Ale miał też nieco chudsze lata. W 2012 r. jego dochody nie przekroczyły 4,6 mln zł.