Mimo problemów ze swoją chilijską kopalnią Sierra Gorda KGHM chce wejść do Arabii Saudyjskiej i Indonezji – ustalił DGP.
Sierra Gorda, uruchomiona w 2014 r. odkrywkowa kopalnia miedzi i molibdenu, w której KGHM ma 55 proc. udziałów, to powód poważnego bólu głowy u menedżerów spółki z Lubina. Jeszcze niedawno resort energii, który nadzoruje koncern (Skarb Państwa ma w niej 32 proc. akcji), nie dawał jednoznacznych odpowiedzi w sprawie projektu w Chile. Teraz Polska Miedź deklaruje, że się stamtąd nie wycofa.
Lista problemów
Pierwszy kłopot: wyniki. W ubiegłym roku Sierra Gorda poradziła sobie najgorzej spośród wszystkich kopalń działających w Chile. Niewielkim pocieszeniem może być to, że w I kw. pierwszy raz kopalnia zanotowała 9 mln dol. zysku operacyjnego.
Polski koncern na razie nie zdecydował się na rozpoczęcie drugiego etapu inwestycji. Miała to być rozbudowa kopalni finansowana z zysków z obecnego etapu pierwszego. Ale skoro zamiast zysków były straty, to nie ma na to pieniędzy.
– Biorąc pod uwagę aktualne poziomy ceny molibdenu i miedzi oraz poziom efektywności operacyjnej Sierra Gorda, nie jest możliwe podjęcie decyzji o rozpoczęciu realizacji II fazy projektu. Obecnie kopalnia skupia się przede wszystkim na optymalizacji procesu przerobu rudy siarczkowej w ramach I fazy projektu – mówi Jolanta Piątek, rzeczniczka KGHM.
Rozbudowa więc będzie, ale na mniejszą skalę. W maju kopalnia informowała o planie rozbudowy zakładu wzbogacania rud. Koszt: 2 mld dol. podzielone między KGHM i japońskiego partnera Sumitomo. To inwestycja wieloletnia. Od lipca 2018 r. ma pochłaniać do 85 mln dol. rocznie. Jej efektem ma być zwiększenie możliwości zakładu wzbogacania rud ze 190 do 230 tys. ton na dobę, co finalnie przełoży się na zwiększenie produkcji miedzi. Traktowane jest to jednak bardziej jako odtworzenie parku maszynowego niż kolejny etap inwestycyjny.
Kolejny problem jest związany ze zbiornikiem odpadów z Sierra Gorda. W każdej chwili grozi on przerwaniem. Konsekwencją byłaby katastrofa ekologiczna na pustyni Atacama.
– To jedno z kluczowych wyzwań. Kontynuowane są prace związane z rozbudową zbiornika. Działania są monitorowane oraz nadzorowane przez wyspecjalizowane firmy inżynieryjne oraz międzynarodowy zespół ekspertów. Sierra Gorda jest również w stałym kontakcie z przedstawicielami regulatora środowiskowego i górniczego w Chile – zapewnia Jolanta Piątek.
Jeszcze inny kłopot to związkowcy, którzy żądają podwyżek płac. To troska nie tylko KGHM. Niedawno sukcesem górników zakończył się 45-dniowy strajk w kopalni Escondida należącej do największego gracza na świecie – BHP Billiton. W Sierra Gorda obecne umowy załogi wygasają w 2019 r. Negocjacje rozpoczną się już w przyszłym roku. Jeśli górą będą związkowcy, opłacalność wydobycia w Chile zmaleje.
Ryzyko utraty
Jak mówi nam Ryszard Zbrzyzny, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego w KGHM, spółki nie stać obecnie na dodatkowe inwestycje w Chile. Jego zdaniem to wyrzucanie pieniędzy w błoto, bo nie zwrócą się nawet poniesione nakłady, o zyskach nie wspominając. Pożyczki udzielone KGHM International i Sierra Gorda na koniec 2015 r. przez KGHM wynosiły 7,5 mld zł (później część z nich firma spisała w straty).
– Biorąc pod uwagę zawiłe umowy z Japończykami i poważne zobowiązania finansowe KGHM względem interesariuszy, może się skończyć dla spółki fatalnie – mówi nasze źródło znające sprawę. – Może dojść do utraty zagranicznych złóż miedzi i molibdenu, a w najgorszym razie do poważnych reperkusji względem polskich złóż miedzi, srebra i soli – tłumaczy nasz rozmówca. Obawia się, że chilijska spółka może być przejęta za długi.
KGHM zapewnia, że złoża nie są zastawione. – Sierra Gorda posiada kredyt typu „project finance”, który dotyczy wyłącznie aktywów tej kopalni. Został zaciągnięty 8 marca 2012 r. na kwotę 1 mld dol. na 9,5 roku i podlega regularnym spłatom zgodnie z zapisami umownymi – mówi nam Piątek.
– Zadłużenie KGHM nie wynika z inwestycji w Chile, tylko z nałożonego później podatku od kopalin. I jest ono mniejsze niż suma wpłat z KGHM do budżetu wynikających z podatku – przekonuje w rozmowie z DGP były prezes KGHM Herbert Wirth. To jego zarząd finalizował za 9,1 mld zł przejęcie kanadyjskiej Quadry (dziś to KGHM International) wraz z projektem Sierra Gorda w Chile.
Zdaniem Wirtha transakcja, w której zarzuca się m.in. złą ocenę złoża, nie była błędem. – Późniejsze badania nie zakwestionowały wielkości złóż. Przy niższych cenach miedzi zakłada się natomiast opłacalność mniejszej części tych złóż – tłumaczy.
KGHM zapewnia, że nie ma zamiaru wycofywać się z Chile. Nasi rozmówcy twierdzą, że sposobem na pozbycie się kłopotu byłoby porozumienie z inwestorem z Chin. W maju PeBeKa, spółka zależna Polskiej Miedzi, podpisała list intencyjny o współpracy z chińskim gigantem Metallurgical Corporation of China Limited. Spółka ta była pośrednio zaangażowana w projekt kopalni w Kongo, dla którego ocenę złóż robiła inna spółka Polskiej Miedzi – KGHM Cuprum. Nie jest tajemnicą, że Chińczyków interesuje ekspansja w Ameryce Południowej, bo możliwości koncernów Państwa Środka powoli się wyczerpują.
Kierunek: Azja
Kłopoty w Ameryce nie zrażają jednak KGHM do zagranicznej ekspansji. DGP dotarł do prezentacji spółki z marca 2017 r. Opisana w niej została budowa dwóch hut miedzi elektrolitycznej (każda o zdolności 300 tys. ton rocznie) – w Arabii Saudyjskiej i w Indonezji. Koszt jest szacowany na 1,3–1,7 mld dol. Jak jednak ustaliliśmy, KGHM chce wziąć udział w przetargu, ale być tylko wykonawcą, a nie inwestorem.
– Jeśli któreś z tych państw chce skorzystać z naszego doświadczenia, to taka współpraca jest możliwa, ale nie widzę sensu, by KGHM miał tam mieć własne huty – mówi nam Józef Czyczerski z miedziowej „S”.
Z informacji DGP wynika, że partnerem potencjalnych przedsięwzięć miałby być m.in. Mostostal Zabrze (nie odpowiedział na nasze pytania), ale też m.in. Siemens. – Chętnie będziemy wspierać polskie firmy w ich zagranicznym rozwoju, zarówno pod względem technologii, jak i możliwości biznesowych. Podpisaliśmy z Ministerstwem Rozwoju porozumienie w tej sprawie – mówi Kinga Jabłonowska-Hieronimczuk z Siemens Polska. Szczegółów jednak brak.
Inni potencjalni kooperanci też nabierają wody w usta. – Bank obowiązuje tajemnica bankowa i na żadnym etapie nie możemy informować o szczegółach umowy. Zatem nie możemy udzielić żadnego komentarza – słyszymy od Anny Ciastoń z biura prasowego Banku Gospodarstwa Krajowego.
Marcin Piasecki, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju, powiedział z kolei DGP, że zaangażowanie kapitałowe w zagraniczne projekty, prowadzone zarówno przez prywatne, jak i państwowe przedsiębiorstwa wpisuje się strategię inwestycyjną funduszy zarządzanych przez PFR. – Nie komentujemy natomiast konkretnych transakcji – dodał.
Resort energii nie odpowiedział na nasze pytania. A według Ministerstwa Rozwoju „ekspansja zagraniczna polskich firm to jeden z priorytetów określonych w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Celem jest zwiększenie powiązań z rynkami międzynarodowymi. Przyczyni się to do rozwoju gospodarczego Polski oraz poprawy jej pozycji konkurencyjnej na arenie międzynarodowej”.
Jak ustalił DGP, wstępne prace dotyczące projektu KGHM zlecił warszawskiej firmie konsultingowej Krios. Odmówiła ona komentarza na temat współpracy z Polską Miedzią. Jednak na swojej stronie internetowej firma chwali się niedawnymi podróżami właśnie do Arabii Saudyjskiej i Indonezji.
Lubiński koncern na pytania dotyczące planów w tych dwóch krajach nie odpowiada wprost. – KGHM aktywnie analizuje modele operacyjne, przy których zaangażowanie w budowę hut miedzi na świecie zmaksymalizowałoby korzyści dla KGHM, spółek zależnych oraz innych polskich firm i całego polskiego przemysłu inżynieryjnego. Ponadto KGHM jest otwarte na współpracę i wykorzystanie państwowych narzędzi wsparcia ekspansji zagranicznej – mówi nam rzeczniczka spółki.
NIK prześwietliła górnictwo za rządów PO-PSL
Zbyt wysokie koszty wydobycia, za niska wydajność, przerost zatrudnienia i nieefektywny system wynagrodzeń – tak Najwyższa Izba Kontroli oceniła górnictwo węgla kamiennego w latach 2007–2015. DGP wczoraj jako pierwszy opublikował wnioski z raportu NIK. – Obowiązujący rządowy program nie wspierał restrukturyzacji przedsiębiorstw górniczych, a nadzorujące je Ministerstwo Gospodarki go nie aktualizowało. Efektem było nieprzygotowanie branży do czasów dekoniunktury – powiedział podczas prezentacji Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK. Od 2007 do 2015 r. zużycie węgla kamiennego w Polsce spadło o 16 proc., do 72 mln ton. W Unii Europejskiej spadek wyniósł 26 proc., do 346 mln ton. NIK krytycznie oceniła także zaniechanie procesów prywatyzacji śląskich spółek węglowych,
podkreślając, że prywatna konkurencja radziła sobie lepiej.
W ostatnim roku obowiązywania programu kondycja branży była gorsza niż w pierwszym, choć w 2003 r. górnictwu umorzono 18 mld zł długu. Kwiatkowski podkreślił, że mało realistyczne prognozy programu przełożyły się na nierealne strategie spółek węglowych, które działały doraźnie, na podstawie planów rocznych.
– Górnictwo to branża mocno upolityczniona, a o przyszłości kopalni powinny decydować wyłącznie ekonomia i geologia – podkreślał Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka. W jego opinii brak reformy za czasów PO-PSL był spowodowany niechęcią do dialogu ze związkami zawodowymi na temat likwidacji nierentownych kopalń.
W Azji lubiński koncern chce stawiać huty miedzi